Rozdział 4

2.9K 112 52
                                    

Shey długo myślała nad pomysłem Aidana. Nie chodziło o to, że chciała iść na randkę a raczej o to, że po prostu chce się odwdzięczyć za to co Aidan dla niej robi. Zawsze był dobrym przyjacielem, który zawsze, nieważne co by się działo, był obok. I w zasadzie teraz czuła wyrzuty sumienia, że nie wysłała mu tej książki, mimo, że osobiście twierdzi, że nie była dobra.

Rozważyła wszystkie za i przeciw, kilkukrotnie. W końcu doszła do wniosku, że wcale nie musi więcej razy wychodzić z tym chłopakiem i zrobi to tylko i wyłącznie dla Aidana.

Przez chwilę wpatrywała się w kartkę zastanawiając się czy się zgodzić.

— Ja bym się zgodził. — odezwał się głos za nią, a Shey aż podskoczyła i się odwróciła.

— Nie powinieneś czytać moich rzeczy. — powiedziała delikatnie oburzona.

Fred Weasley jedynie na te zdanie się lekko uśmiechnął.

— Czy ja kiedykolwiek zwracałem uwagę na to co można, a czego nie? — zapytał, na co Shey przewróciła oczami.

Fred był zupełnie inny od Shey. Ona nawet śmiała twierdzić, że nie wytrzymał by z nią dnia. Nie znali się zbyt dobrze, byli na tym samym roku, w tym samym domu, ale każdy trzymał się z kimś innym, chociaż zdarzyło im się parę zdań w życiu wymienić. Ale to prawda, Fred całkowicie się różnił od ułożonej Shey, która codziennie miała plan dnia, co więcej miała planer całego miesiące, a gdyby mogła zrobiłaby planer całego roku. Wszystko zawsze musiało leżeć prosto, bo inaczej doprowadzało to Shey do szału. Jednak Fred jest spontaniczny. Mogła iść o zakład, że znajomy rudowłosy miał bałagan w pokoju.

Fred i George było wręcz identyczni z twarzy. Oni gdy patrzą na siebie w lustrze widzą dwie różne osoby, gdy w oczach innych byli tacy sami. Shey rozpoznawała ich gdy byli osobno i wciąż nie wiedziała jak do tego doszła. Po prostu wiedziała, który to Fred, a który to George.

— Tak czy inaczej. — odparł — Ja bym poszedł na randkę. Najwyżej nie wyjdzie, czego tu się bać? — zapytał.

— Może i ty lubisz ryzyko, ale ja raczej nie, dlatego...

— Bez ryzyka nie ma zabawy! — odparł Fred.

— Co ty właściwie robisz w bibliotece? Nie sądziłam, że wiesz gdzie ona jest. — wyznał.

— Szukam takiej jednej książki. — wyjaśnił — A skoro Ty praktycznie mieszkasz w bibliotece, tę książkę? — zapytał pokazując jej nabazgrany na kartce papieru tytuł.

— Patrzysz na niego, matołku. — powiedziała.

— Och. Faktycznie. — powiedział biorąc książkę do ręki — Dziękuję, niedługo pani Pince awansuje Cię na jej zastępczynie, a wtedy będę miał wymówkę by tu przychodzić i prosić Cię o książki. — dodał oddalając się — George, znalazłem!

— Wynocha z mojej biblioteki! — krzyknęła Irma Pince.

Shey tylko przewróciła oczami na te zdanie, ale nie mogła ukryć uśmiechu. Jedno musiała przyznać, bliźniacy mieli talent do rozśmieszania ludzi. Prawie, że każdy w Hogwarcie ich lubił.

Gryfonka po chwili wyszła z biblioteki i wręcz wpadła na Aidana i Annie. Chłopak podniósł brew do góry, gdy Shey zarzuciła mu rękę na ramię.

— Przemyślałam to. — powiedziała z powagą.

— Czyli się zgadzasz? — zapytał z nadzieją.

— Tak! Ale tylko jedna randka w ciemno i na tym koniec. — powiedziała, a Aidan z radości objął ją w pasie i okręcił.

— Dziękuję, Shey! — odparł — Dużo to dla mnie znaczy, wiem jak nienawidzisz kontaktów z ludźmi. — powiedział.

— Nie nienawidzę ludzi. — zapewniła.

— Żartujesz sobie? — zapytała Annie — Ty od nich wręcz uciekasz. Przesiadujesz głównie sama w bibliotece, jak już to z nami, a prawie nigdy nie siedzimy w pokoju wspólnym. — powiedziała.

— Jestem typem samotnika, ale nie nienawidzę ludzi. — odparła.

Shey zdecydowanie była typem samotnika. Czasem, chociaż sama uznawała to za kompletne wariactwo, mówiła do siebie. Gdy była już całkiem sama w dormitorium. Taka już po prostu była. I mimo, że parę osób już kazało jej się zmienić z tego powodu, nie mogła. Taka już po prostu była.

— Ale nie martw się, nie musisz się zmieniać. — odparł Aidan — Uwielbiam Cię taką jaką jesteś. — dodała obejmując ją ramieniem.

— Gdybyś nie był moim przyjacielem odtrąciłabym tę Twoją rękę. — przyznała.

— Wiem. — wyznał składając delikatnie pocałunek na jej skroni.

— Nie martw się Shey, przygotuję Cię do tej randki, uwierz mi, że będziesz wyglądać przecudownie. — zapewniła Annie.

— Tylko bez przesady. Wiesz jak bardzo będę się krępować. — odparła.

— Nie panikuj. Ogarnę sytuację! — powiedziała czarnowłosa — Będziesz wyglądać pięknie!

— Przede wszystkim, masz być sobą. — odparł Aidan — Wiem, że twierdzisz, że jesteś nieco odtrącają, ale jak pozbędziesz się tej miny jakbyś za chwilę miałaś na kogoś skoczyć z pazurami, to wszystko będzie dobrze. — powiedział — Ale spokojnie, ustalmy sobie kod, jeśli go powiesz pójdziemy. — odparł.

— Niech Cię będzie. — powiedziała - I uważaj na słowa, bo zaraz to na Ciebie rzucę się z pazurami. — dodała.

— Naszym kodem będą Twoje ulubione kwiaty, lilie. — odparł.

— Może być. — powiedziała — Ten kod nie liczy się tylko wtedy gdy on zapyta mnie o moje ulubione kwiaty.

— Super. — powiedział — Jeszcze raz dziękuję, że to dla mnie robisz. Wiele to dla mnie znaczy. — dodał.

— Mam czasem wrażenie, że jesteś bardziej ckliwy niż ja. — przyznała Annie.

— Nikt nie jest bardziej ckliwy już Shey. — przyznał Aidan.

— A przestań! — zaśmiała się krótko Shey.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz