Shey przejrzała się w lustrze poprawiając długą czarną marynarkę. Miała dziś rozmowę z wydawcą, dlatego chciała zaprezentować się jak z najlepszej strony również poprzez strój. Miała na sobie na ten wyjątkowo chłodny letni dzień, białą bluzkę z dekoltem w serek, oraz eleganckie czarne spodnie. Jej włosy zostały spięte w kucyka i miała delikatny makijaż.
— Wyglądasz olśniewająco! — zawołał Aidan z szerokim uśmiechem — Powalisz ich na kolana!
Nie chciała robić sobie fałszywej nadziei, że się uda. Nie chciała sobie wmawiać, że za niedługo może zostać publikowaną autorką książek i to tak na poważnie, ale tyle osób do około powtarzało jej, że się uda tym bardziej w to wierzyła. Dlatego wiedziała, że będzie zawiedzona jeszcze bardziej, gdy jej odmówią.
— Wiedziałem! Wiedziałem, że kiedyś będę mógł to powiedzieć! Ale moja najlepsza przyjaciółka jest pisarką i to taką super poważną! — powiedział.
— Aidan...
— Tak, wiem, wiem. Nic jeszcze nie wiadomo. — powiedział, ale machnął ręką — Kochanie, uwierz mi, że jeśli cię nie wezmą to zobaczą dzikie stado w swoim biurze. — dodał.
— Fred wychodził z skóry żeby mi to załatwić. Jeśli zawale...
— Słońce, on promienieje dumą. — powiedział Aidan — I stresuje się razem z tobą. — dodał — Dzisiaj trzy razy zapytał jakiejś pani czy nie potrzebuje pomocy, a potem mówił o tobie. — powiedział.
— Jest taki kochany. — powiedziała Shey — Żebyś widział jak się cieszył gdy mi o tym mówił. — dodała spoglądając na zegarek — Muszę iść, mam spotkanie za dwadzieścia minut.
Zeszła wraz z Aidanem po schodach prosto do sklepu bliźniaków. George pomachał jej i podniósł kciuka do góry rozmawiając z jakąś klientką, a Fred od razu przeprosił jakiegoś chłopca i podbiegł do Shey.
— Powodzenia. — powiedział Fred całując ją w usta — Wyglądasz świetnie.
— Dzięki. — powiedziała Shey i Aidan w tym samym czasie.
— No co? To ja wybrałem ten strój! — odparł Aidan.
— I spisałeś się świetnie. — powiedziała Shey.
W końcu Shey się teleportowała w sam środek Londynu. Weszła do jednego z wielkich budynków, pod adresem, który podała jej kobieta przez telefon i wjechała windą na siódme piętro, gdzie znajdował się dział wydawnictwa. Zapach ciasta czekoladowego i kawy dostało się do nozdrzy Shey, a w brzuchu jej zawirowało ze stresu. Na korytarzu było słychać tylko stukot jej obcasów, gdy po chwili z pokoju na samym końcu wyszła wysoka młoda kobieta o długich blond włosach z kawą ręce i promiennie uśmiechnęła się do Shey.
— Pani Nelson! — zawołała uprzejmie kobieta podchodząc do rudowłosej i wyciągając dłoń — Jest pani na czas. Melinda zaraz panią przyjmie — powiedziała.
Shey to musiała być jej asystentka. Nie wydawała się być skrzywdzona, więc dziewczyna miała nadzieję, że kobieta, z którą ma rozmawiać okaże się miła, albo chociaż potrafi odmawiać bez ranienia uczuć.
— Bloom! Mogłabyś zawołać panią Nelson? — rozległ się krzyk najwidoczniej Melindy.
— Już biegnę! — zawołała asystentka — Proszę za mną. — zwróciła się do Shey.
Po uchyleniu drzwi Shey zobaczyła przyjemne, małe biuro, gdzie pani Melinda miała idealny widok na Londyn. Większość miejsca zajmowało biurko, gdzie po jednej stronie było krzesło, a po drugiej duży fotel, a którym Shey zajęła miejsce. Pod oknem była kanapa i mały stolik, na którym leżało mnóstwo papierów.
CZYTASZ
One Last Laugh | Fred Weasley
FanfictionFreda zawsze obchodziły tylko żarty, karta zabawnego chłopca sprawiała, że czuł się dobrze i nie sądził, że jakaś zwyczajna dziewczyna z obsesją na porządku i nauce oraz z ogromną pasją do pisania porwie mu serce. Tyle, że on pokochał ją naprawdę mo...