Rozdział 55

1.5K 83 97
                                    

Następnego ranka Shey i Phoebe obudził trzask. Black od razu się podniosła i wzięła do różdżkę. Bliźniaki się roześmiali

— Czy wyście oszaleli? — zapytała Phoebe.

— Już dawno. — powiedział George.

— Myślałem, że to jasne jak to, że nasza mama znów się zaraz zacznie drzeć. — powiedział Fred — Dzień dobry. — mruknął nachylając się i składając czuły pocałunek na czole Shey.

— Wstawajcie, śniadanie już czeka w kuchni. Potem wszyscy będziemy potrzebni, bo w salonie są bahanaki i pod kanapą znalazła gniazdo martwych pufków. — powiedział George.

Gdy już po zjedzonym śniadaniu, poszli do salonu. W zasłonach coś brzęczało, a Pani Weasley już dyrygowała Hermioną, Ginny, Fredem i George'em. Shey zmarszczyła brwi. Wyglądali dziwnie. Każde z nich miało chustkę zakrywającą usta i nos, a w rękach trzymali czarną butlę.

— Weźcie opaski i butelkę spreju i do roboty, dziewczęta. — powiedziała.

Po chwili dołączyli do nich też Harry Ron. Pani Weasley narzekała na skrzata domowego. Hermiona spojrzała wtedy z wyrzutem na panią Weasley.

— Stworek jest już naprawdę stary, pewnie nie mógł sobie poradzić...

— Byłabyś zaskoczona, gdybyś się dowiedziała, z czym ten Stworek potrafi sobie poradzić, jak tylko chce, Hermiono. — rzekł Syriusz.

Rzucił torbę z martwymi myszami na fotel i pochylił się by zbadać mebel, który lekko dygotał. Stwierdził, że to bogin, ale zawsze może być coś gorszego, znając jego mamę. On i Pani Weasley rozmawiali ze sobą grzecznie. Przesadnie grzecznie. Rozległ się dzwonek do drzwi i krzyki Walburgi Black.

— Phoebe, kochanie, ja i mama chcemy z Tobą pomówić. — powiedział Syriusz — Idź do naszego pokoju, zaraz tam przyjdziemy. — dodał.

Phoebe zdjęła opaski, odłożyła butelkę i zniknęła na schodach. Harry zamknął drzwi, Molly nachyliła się nad książką. Wyjaśniła im co mają robić. Shey skierowała dyszę pojemnika na zasłonę i nacisnęła guzik, a po chwili z fałdy tkanin wyleciała bahanka. Sparaliżowała ją i wrzucił do kubełka.

— Fred, co tu wyprawiasz?! — krzyknęła pani Weasley — Potraktuj ją szybko sprejem i natychmiast wyrzuć!

Chłopak Shey trzymam między dwoma palcami dziko miotająca dziko bahankę.

— Rozkaz!

Fred trysnął jej sprejem prosto w twarz, ale gdy jego mama się odwróciła schował ją szybko do kieszeni. Shey pokręciła tylko głową. Fred i George już jej opowiadali o Bombonierkach Lesera i o tym, że oni sami je testują. Usuwanie tych magicznych stworzeń zajęło im całe przedpołudnie. Pani Weasley ściągnęła szał z twarzy i usiadła na fotelu, ale natychmiast się zerwała wrzeszcząc, jakby ją opętało, bo usiadła na worku martwych szczurów.

— Zostańcie tutaj. — oświadczyła stanowczo, chwytając worek że szczurami, gdy z dołu dobiegły wrzaski pani Black — Przyniosę Wam trochę kanapek.

Gdy wyszła wszyscy rzucili się do okna, aby zobaczył kto przed chwilką zadzwonił. To był Mundungus, który miał dużo kociołków. Fred i George przystawili uszy do drzwi. Po chwili pani Weasley zaczęła wrzeszczeć.

— Lubię słuchać, jak mama wydziera się kogoś innego. — powiedział Fred uśmiechając się z satysfakcją i uchylił drzwi by jeszcze lepiej słyszeć — To taka miła odmiana.

Głos pani Weasley utonął jednak w krzyków i wyzwisk ze strony Pani Black. Fred korzystając z okazji podszedł i Shey i delikatnie musnął jej usta.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz