W pierwszego kwietnia Shey od razu chciała podejść do Freda, by złożyć mu życzenia, ale jego i brata otoczył tłum ludzi więc rudowłosa stwierdziła, że chwilę poczeka. Przez pół dnia chodziła z prezentem dla nich w dłoni. Trochę się stresował, że nie przypadną im do gustu.
Shey nie chciała przeszkadzać Fredowi podczas przebywania z przyjaciółmi, szczególnie, że wiedziała, że się dobrze bawił.
— Więc, co dostałeś od Shey? — zapytała Phoebe, gdy ona i Fred zbierali się na obiad.
— Nic. — powiedział — W zasadzie poprosiłem ją by nic mi nie kupowała. — wyjaśnił.
— I zapewne dotrzymała się prośby tak samo jak ja. — powiedziała — Jeszcze do Ciebie przyjdzie.
— Ja nie wiem czemu mi tak zależy. — mruknął.
— Bo się w niej zakochałeś. To naturalne, że w Twoje urodziny chcesz spędzić z nią. — powiedziała.
— Tak, ale to nie jej obowiązek. — powiedział Fred.
— Może się wstydzi. — stwierdziła Phoebe — Co chwilę ktoś podchodzi do ciebie i George'a, że może sama czuje się skrępowana. — wyjaśniła — Może gdy zostawimy Cię samego, to Shey przyjdzie.
— Shey się Was nie wstydzi. — stwierdził.
— Ale innych ludzi już tak. — powiedziała.
— Ona nie ma zielonego pojęcia o tym co do niej czuję. — powiedział Fred — Nie musi kupować mi prezentów i nie musi spędzać urodzin ze mną. — dodał wychodząc z dormitorium — A teraz chodź, bo George i Lee czekają. — powiedział.
— Fred? — zapytała Shey podchodząc bliżej do niego.
— Mówiłam, że przyjdzie. — szepnęła do Freda, Phoebe.
— Phoebe, czy tam gdzie idziesz jest George? — zapytała z nadzieją Shey.
— A i owszem. Jest. — powiedziała.
— Mogłabyś przekazać mu ten prezent? — zapytała.
— Tak, jasne. — powiedziała biorąc torebkę do ręki — Bawcie się dobrze.
— Kupiłaś prezent mojego bratu? — zapytał podnosząc brew do góry.
— Tak i dla Ciebie też mam. — powiedziała podając mu torebkę — Wszystkiego najlepszego. — dodała wspinając się na palce by pocałować go w policzek.
— Dziękuję. — powiedział Fred, a jego policzki się zarumieniły.
— A teraz chodź, bo mam coś jeszcze dla Ciebie. — odparła łapiąc go za dłoń.
— Coś jeszcze? — zapytał — Teraz? Jest pora obiadu, a jestem trochę głodny. — wyznał.
Shey się jedynie uśmiechnęła.
— Zamknij oczy. — poprosiła.
— No dobra. — powiedział — Bylebym się nie zabił.
— Uważaj schodek. — powiedziała trzymając go mocno za dłoń — Otwórz oczy.
Fred mógł się spodziewać, że jak zwykle wylądują w kuchni. Posłał Shey pytające spojrzenie.
— Poprosiłam skrzaty domowe abyśmy mogli zjeść tutaj dziś obiad. — powiedziała.
— To urocze. — powiedział z uśmiechem.
— Przepraszam jeśli zabrzmi to egoistycznie, ale chciałam spędzić z Tobą trochę czasu. — wyznała Shey bawiąc się nerwów palcami.
CZYTASZ
One Last Laugh | Fred Weasley
Fiksi PenggemarFreda zawsze obchodziły tylko żarty, karta zabawnego chłopca sprawiała, że czuł się dobrze i nie sądził, że jakaś zwyczajna dziewczyna z obsesją na porządku i nauce oraz z ogromną pasją do pisania porwie mu serce. Tyle, że on pokochał ją naprawdę mo...