Rozdział 35

1.8K 109 54
                                    

W pierwszego kwietnia Shey od razu chciała podejść do Freda, by złożyć mu życzenia, ale jego i brata otoczył tłum ludzi więc rudowłosa stwierdziła, że chwilę poczeka. Przez pół dnia chodziła z prezentem dla nich w dłoni. Trochę się stresował, że nie przypadną im do gustu.

Shey nie chciała przeszkadzać Fredowi podczas przebywania z przyjaciółmi, szczególnie, że wiedziała, że się dobrze bawił.

— Więc, co dostałeś od Shey? — zapytała Phoebe, gdy ona i Fred zbierali się na obiad.

— Nic. — powiedział — W zasadzie poprosiłem ją by nic mi nie kupowała. — wyjaśnił.

— I zapewne dotrzymała się prośby tak samo jak ja. — powiedziała — Jeszcze do Ciebie przyjdzie.

— Ja nie wiem czemu mi tak zależy. — mruknął.

— Bo się w niej zakochałeś. To naturalne, że w Twoje urodziny chcesz spędzić z nią. — powiedziała.

— Tak, ale to nie jej obowiązek. — powiedział Fred.

— Może się wstydzi. — stwierdziła Phoebe — Co chwilę ktoś podchodzi do ciebie i George'a, że może sama czuje się skrępowana. — wyjaśniła — Może gdy zostawimy Cię samego, to Shey przyjdzie.

— Shey się Was nie wstydzi. — stwierdził.

— Ale innych ludzi już tak. — powiedziała.

— Ona nie ma zielonego pojęcia o tym co do niej czuję. — powiedział Fred — Nie musi kupować mi prezentów i nie musi spędzać urodzin ze mną. — dodał wychodząc z dormitorium — A teraz chodź, bo George i Lee czekają. — powiedział.

— Fred? — zapytała Shey podchodząc bliżej do niego.

— Mówiłam, że przyjdzie. — szepnęła do Freda, Phoebe.

— Phoebe, czy tam gdzie idziesz jest George? — zapytała z nadzieją Shey.

— A i owszem. Jest. — powiedziała.

— Mogłabyś przekazać mu ten prezent? — zapytała.

— Tak, jasne. — powiedziała biorąc torebkę do ręki — Bawcie się dobrze.

— Kupiłaś prezent mojego bratu? — zapytał podnosząc brew do góry.

— Tak i dla Ciebie też mam. — powiedziała podając mu torebkę — Wszystkiego najlepszego. — dodała wspinając się na palce by pocałować go w policzek.

— Dziękuję. — powiedział Fred, a jego policzki się zarumieniły.

— A teraz chodź, bo mam coś jeszcze dla Ciebie. — odparła łapiąc go za dłoń.

— Coś jeszcze? — zapytał — Teraz? Jest pora obiadu, a jestem trochę głodny. — wyznał.

Shey się jedynie uśmiechnęła.

— Zamknij oczy. — poprosiła.

— No dobra. — powiedział — Bylebym się nie zabił.

— Uważaj schodek. — powiedziała trzymając go mocno za dłoń — Otwórz oczy.

Fred mógł się spodziewać, że jak zwykle wylądują w kuchni. Posłał Shey pytające spojrzenie.

— Poprosiłam skrzaty domowe abyśmy mogli zjeść tutaj dziś obiad. — powiedziała.

— To urocze. — powiedział z uśmiechem.

— Przepraszam jeśli zabrzmi to egoistycznie, ale chciałam spędzić z Tobą trochę czasu. — wyznała Shey bawiąc się nerwów palcami.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz