Miał być dzisiaj rozdział o Syriuszu, ale niestety wyszło jak wyszło. Miałam dziś strasznie długo lekcje, a jeszcze czeka mnie powtórka do sprawdzianu z matmy, ale znalazłam chwilę, więc jest chociaż o Fredzie.
Przepraszam z góry za błędy.
Miłego czytania×
Po randce Aidan nie mógł przestać opowiadać o chłopaku, w którym najwyraźniej się zakochał, a że Annie była osobą, która uwielbiała słuchać plotek to nie przeszkadzało jej ani trochę, gdy Aidan zaczynał kolejne zdanie od słów; A Asher...
Shey się nie odzywała, nie sądziła, że jest coś ciekawego w jej randce z Archiem, więc lekceważyła pytania Annie, która bardzo chciała coś z niej wyciągnąć.
— Nie bądź taka! Było tak źle? — zapytała.
— Nie było źle, a znośnie. — odparła Shey — A w porównaniu do Aidana nie zamierzam iść na drugą randkę z Archiem. — dodała.
Annie odpuściła i wróciła do pisania wypracowania z zaklęć. Shey już dawno je skończyła i zajęła się pisaniem kolejnych rozdziałów do swojej książki. Ostatnio jednak nie umiała się za to zabrać. Jej umysł co chwilę wracał do Archiego i jego uśmiechu, który był zaraźliwy. Dlatego przez ostatnie parę dni gdy tylko chwyciła pióro w swoje dłonie nie wiedziała co napisać. Siedziała na pergaminem i próbowała coś wymyślić. Nie chciała się do tego zmuszać. Nie chciała by było to robione na siłę. Pisanie było dla niej przyjemnością, a nie czymś co musi koniecznie zrobić. Robiła to gdy miała ochotę, w zasadzie tylko dla siebie.
Chciała aby znów przychodziło jej to łatwo. Niestety, gdy tylko myślała o tym, że już parę osób przeczytało jej wypociny, stresowała się, że odbiór tym razem nie będzie taki pozytywny. Jej marzeniem było wydać książkę, ale było to odległe. Najpierw musiała by ją całą napisać, a następnie znaleźć kogoś kto ją wyda, a było to dość ciężkie zadanie. Była ciekawa czy ktokolwiek by przeczytał jej książkę, oczywiście prócz jej rodziny i przyjaciół.
Shey była osobą, która wszystkim się przejmowała i łatwo było ją zestresować, a co za tym szło, ciężko było ją uspokoić.
Czasem miała ochotę wyjechać gdzieś indziej i zacząć życie jako zupełnie inna osoba. Chciała nie być taka wstydliwa. Przecież należy do Gryffindoru, domu, w którym szanowało się odwagę. Shey twierdziła, że Tiara Przydziału popełniła okropny błąd przydzielając ją do domu lwa.
Shey była adoptowana przez mugolską rodzinę, ale zawsze wierzyła w magię. Tak przynajmniej była wychowywana. Wierzyła w rzeczy, które wydawały się czasem zupełnie nienaturalne. Dlatego gdy okazało się, że czarodziejką, nie mogła być bardziej szczęśliwa. Zawsze wyobrażała sobie siebie rzucającą zaklęcia.
Skoro Shey polubiła Archiego dlaczego nie chciała iść z nim na drugą randkę? Problem tkwił w niej samej. Shey uwielbiała czytać romanse, a także je pisać. Jednakże związki w prawdziwym świecie wydawały jej się zupełnie nierealne, przerażające. I czasem nie rozumiała samej siebie. Z jednej strony była gotowa na poważny związek, a znowu z drugiej, toż to absurd, nie chciała go. Może bała się zranienia, może bała się, że ona kogoś zrani przez jej trudny charakter. Nie wiedziała co ma ze sobą począć.
Shey zdawała sobie sprawę, że ma ciężki charakter. Doskonale o tym wiedziała, że momentami irytująca. Jej życie kręciło się wokół książek. Czasem nie miała najmniejszej ochoty wychodzić z pokoju aby spotkać się ludźmi. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Można powiedzieć, że miała lęk społeczny. Nie chodzi o to, że ktoś ją zranił, a o to, że po prostu po dłuższym czasie, który spędziła z ludźmi była tak zmęczona i wykończona, poirytowana.
CZYTASZ
One Last Laugh | Fred Weasley
FanfictionFreda zawsze obchodziły tylko żarty, karta zabawnego chłopca sprawiała, że czuł się dobrze i nie sądził, że jakaś zwyczajna dziewczyna z obsesją na porządku i nauce oraz z ogromną pasją do pisania porwie mu serce. Tyle, że on pokochał ją naprawdę mo...