Rozdział 2

3.5K 129 84
                                    

Annie głośno jęknęła, gdy Shey odsłoniła kotary. Rudowłosa się delikatnie uśmiechnęła opierając się o ścianę. Jej przyjaciółka co roku robiła te same przestawienie przez pierwszy tydzień szkoły. Shey zdążyła się już przyzwyczaić.

— Cudowny dzień się zapowiada, nieprawdaż? — zapytał rudowłosa.

— Przepiękny. — wymamrotała Annie wstając z łóżka — Nienawidzę Cię, za to, że codziennie mnie budzisz tak wcześnie. — dodała.

— Oto twój plan dnia. — Shey podała czarnowłosej pergamin z dokładnym planem dnia, który robiła swojej przyjaciółce i sobie. Aidan odmówił tego, gdy byli na trzecim roku, bo i tak nigdy nie udawało mu się wypełnić wszystkiego z listy.

Annie ziewnęła szeroko zabierając swój mundurek i weszła do łazienki. Shey w tym momencie zerknęła na swoją listę.

Obudzić Annie

Odznaczyła to zdanie i spakowała do torby wszystkie potrzebne książki. Zerknęła w końcu na swój lekcji, gdzie tego dnia miała najmniej lekcji. Wliczała się do tego transmutacja, zielarstwo, zaklęcia i na końcu numerologia. A to znaczyło, że miała więcej czasu dla siebie i mogła pisać książkę.

Annie w końcu wyszła z łazienki i obie poszły w stronę pokoju wspólnego, gdzie na nie czekał już Aidan. Nie był jednak najwyraźniej w najlepszym humorze.

— Dziewczyny! — wrzasnął tak, że parę osób spojrzało się na niego.

— Nawet się nie truć, co jest? — zapytała Annie patrząc na chłopaka, który nerwowo poprawił sobie włosy. Na jego przystojną twarz wstąpił grymas, gdy spojrzał na swoje przyjaciółki.

— Powiem Wam. Ale nie tutaj. Jest za dużo ludzi, którzy mogą to podsłuchać. — powiedział.

— Kogo zabiłeś? — zapytała Shey.

— Nikogo! — powiedział z lekkim uśmiechem — Po prostu... Jest to coś co nie każdemu może spodobać, znaczy zaakceptować. Same zrozumiecie, jak Wam powiem.

Jeśli Shey miałaby być szczera — a nie znosi kłamstwa — ciekawiło ją co takiego ukrywa przed nimi Aidan. Najwyraźniej ta sytuacja sprawiała, że dosłownie nie mógł wytrzymać.

Shey zgarnęła na pierwszej lekcji piętnaście punktów dla Gryffindoru, a kolejna na następnych lekcjach. Aidan na zaklęciach patrzył na nią zaskoczony, gdy udało jej się od razu spełnić wymogi profesora Flitwicka. Aidan za to miał z tym więcej problemów.

— Musisz się skupić. — poradziła mu rudowłosa.

— Łatwo Ci mówić. — jęknął patrząc na przyjaciółkę zmartwiony. Shey pogładziła go po ramieniu.

— Co takiego Cię gryzie? — zapytała Annie.

— To nie odpowiednia chwila. — powiedział.

Gdy wracała po Numerologii korytarz był praktycznie pusty. Mogła cieszyć się ciszą, która wprew pozorom była w tym zamku nieco przerażająca. Jednakże ta cisza nie mogła trwać za długo. Odwróciła się patrząc jak dwójka, wysokich, chłopaków biegła szybko w jej stronę. Zanim się zorientowała wylądowała na ziemi, a wszystkie papiery i książki, które trzymała w rękach wypadły jej na ziemię. Shey spojrzała na sprawców całego zdarzenia, oczywiście, że ich znała, kto by ich nie znał.

— Merlinie. — powiedział jeden z bliźniaków od razu pomagając jej zbierać rzeczy z ziemi.

— Mogę wiedzieć co Wasza dwójka znów wyprawia? — zapytała.

— Uciekamy przed Filchem, oczywiście. — odparł drugi wyciągając do niej dłoń.

Shey nigdy nie potrafiła rozpoznawać Freda od George'a, było to ciężkie ze względu na to, że wyglądali praktycznie tak samo.

Rudowłosa z niechęcią przyjęła dłoń chłopaka, a ten pociągnął ją tak, że stała na równych nogach. Drugi chłopak podał jej rzeczy, spojrzeli na siebie i znów puścili się biegiem.

— Przepraszamy! — zawołał chłopak, który pomógł jej pozbierać rzeczy.

Zanim się zorientowała oboje zniknęli, a ona poszła do pokoju wspólnego, gdzie Aidan i Annie już na nią czekali.

— Skoro Shey już wróciła. — zaczęła Annie — To możesz nam powiedzieć, co takiego się dzieje? — zapytała.

— Dobra. — jęknął i pociągnął obie dziewczyny do swojego dormitorium.

Nikogo tam jeszcze nie było, a Shey była zdziwiona, że panuje tu taki porządek. Aidan usiadł na swoim łóżku i westchnął głośno.

— Uwierzcie mi, że ciężko mi to wykrztusić. — powiedział — Co prawda, znałem prawdę już w maju, ale nie chciałem Wam mówić, bo... Bo nie chcę was stracić.

— Zaczynam się bać, co zrobiłeś? — zapytała Shey.

— Nie chodzi o to co zrobiłem tylko o to kim jestem. — stwierdził — A jestem gejem.

Shey otworzyło nieco buzię ze zdziwienia.

— To jest praktycznie wiadome! — zawołała Annie — Podejrzewałam, że możesz być gejem!

— Jeszcze raz, co? — zapytał.

— Aidan, czemu myślałeś, że nas stracisz? Przecież to nic takiego. My nie decydujemy kogo kochamy. — powiedziała Shey — Popieramy Cię w stu procentach.

— A nawet w dwiestu! — dodała Annie.

— Serio? — zapytał nieco zdziwiony, a dziewczyny pokiwały głowami — W takim razie, dziękuję. — dodał.

— Więc jest jakiś chłopak? — zapytała Shey siadając obok niego.

— Poznałem takiego jednego... Jest puchonem, jest przystojny i jestem absolutnie pewien, że jest gejem. — powiedział.

— Jak się nazywa? — zapytała Annie, która siedziała po jego drugiej stronie.

— Asher. — odparł z lekkim uśmiechem.

— Skoro Ty wolisz chłopców to znaczy, że my będziemy jedynymi kobietami w Twoim życiu. — zauważyła Annie.

— Tylko nie mówcie na razie nikomu. — poprosił — To naprawdę ciężki temat.

— Oczywiście, masz nasze słowo, że nikomu nie powiemy, Aidan. — powiedziała Shey.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz