Rozdział 96

943 64 161
                                    

Obiecałam sobie, że poczekam do jutra, ale zostałam przekonana by opublikować dzisiaj i teraz, także miłego czytania.

×

Shey sądziła, że kiedyś na pewno wróci do Hogwartu, w jakiś sposób, kiedyś myślała, że będzie to gdy będzie odprowadzała swoje dzieci, ale niestety. Nie sądziła, że wróci do Hogwartu aby o niego walczyć. A teraz stała w Pokoju Życzeń u boku swojego narzeczonego trzymając go mocno za rękę, jakby zaraz miał wyparować.

— Co teraz, Harry? — zawoł George, stojący obok Heather trzymaj ją mocno za rękę — Co się dzieje?

— Ewakuują młodszych uczniów. Wszyscy mają się zgromadzić w Wielkiej Sali. Musimy się zorganizować. Walczymy.

Serce Shey zabiło mocniej. Chciała zrobić co w jej mocy, aby ocalić Hogwart, ale się bała. Nie wiedziała co będzie za pięć, za dziesięć czy za godzinę. Nie wiedziała czy zwyciężą czy przegrają. Instynktownie spojrzała na Freda, który posłał jej lekki uśmiech. Pani Weasley szarpała się z Ginny. Dziewczyna chciała walczyć w bitwie, albo chociaż być na miejscu i Shey ani trochę nie dziwiła. Przecież w każdej chwili członek jej rodziny może być zamordowany. Chciała być w pobliżu aby wiedzieć co się dzieje.

— Ma dopiero szesnaście lat! Jeszcze jest na to za młoda! Co wy sobie myślicie, po co ją sprowadziliście ze sobą...

— Mama ma rację, Ginny. — powiedział łagodnie Bill — To nie dla ciebie. Wszyscy, którzy nie mają siedemnastu lat, będą musieli opuścić zamek. Tak nakazuje zwykły rozsądnek.

— Nie mogę wrócić do domu! — krzyknęła Ginny, a w jej oczach zabłysły łzy. — Tu jest cała moja rodzina, nie będę czekała, nie wiedząc...

Spojrzała na Harry'ego, ale on jedynie potrząsnął głową.

— Świetnie! — warknęła, patrząc na wejście do tunelu wiodącego do gospody Pod Świńskim Łbem — No to żegnam wszystkich i...

Usłyszeli jakiś stłumiony hałas i z tunelu ktoś wypadł, zachwiał się, stracił równowagę i przewrócił na podłogę. Shey była pewna, że go znała. Na nosie miał okulary rogowe, przez, które spojrzał na wszystkich.

— Spóźniłem się? Już się zaczęło? Dopiero co się dowiedziałem więc...

Percy Weasley, który wpadł tutaj, zaniemówił. Zaległa się cisza. Shey spojrzała na Freda, któremu też odjęło mowę.

— Byłem głupi! — ryknął nagle Percy — Byłem idiotą, byłem nadętym palantem, byłem...

— Uwielbiającym ministerwo kretynem, który wyrzekł się się rodziny, bo zżerała go chora ambicja. — dokończył Fred.

Percy przełknął ślinę.

— Tak byłem taki.

— No, teraz powiedziałeś szczerą prawdę. — rzekł Fred, wyciągając do niego rękę.

Pani Weasley zalała się łzami. Podbiegła, odepchnęła Freda, który wpadł w ramiona Shey, i chwyciła Percy'ego w objęcia. Klepał ją po plecach patrząc na ojca.

— Przepraszam, tato. — wymamrotał.

Pan Weasley zaczął podejrzanie szybko mrugać oczami, a potem też rzucił się aby wyściskać syna.

— Co sprawiło, że odzyskałeś rozum, Percy? — zapytał George.

— To trwało już od pewnego czasu. — powiedział Percy ocierając sobie rąbkiem peleryny oczy pod okularami — Musiałem jednak znaleźć sposób, jak się wycofać, a w ministerstwie nie jest to takie łatwe, wciąż aresztują zdrajców. Udało mi się nawiązać kontakt z Aberforthem, a on powiadomił mnie dziesięć minut temu, że Hogwart szykuje się do walki, no więc jestem.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz