Rozdział 44

1.7K 87 22
                                    

Dwudziesty maja to był z pozorów zwyczajny dzień. Takie założenie miała Shey. Nie chciała w urodziny prezentów czy imprezy. Chciała skromne życzenia od przyjaciół i wrócić do nauki. Aidan i Annie niestety nie znają słów „brak prezentów” i zawsze kupują coś Shey, nawet jeśli miałoby to być coś drobnego.

Fred za to miał teraz jedno postanowienie. Sprawić żeby Shey miała udane urodziny. Myślał nad prezentem długo, ale nie miał na niego za dużo pieniędzy. Phoebe chciała mu pożyczyć, ale on odmówił mówiąc, że chciałby żeby to było od niego, kupione za jego pieniądze.

— Weź pieniądze, które zarobiliśmy ze sprzedaży. — powiedział w końcu George.

Te pieniądze były odłożone na sklep, a nie mieli ich zbyt wiele przez to, że Ludo Bagman ich w pewnym sensie okradł.

— Ale...

— To dla Ciebie ważne. — zauważył George.

Jego bliźniak dobrze wiedział, że Fred kochał Shey i chciał sprawić jej prezent, który wyrazi te uczucia.

— Ale to nasze pieniądze. — powiedział Fred — Na sklep.

— Na sklep, którego może nigdy nie być. — powiedział George — Po prostu weź te pieniądze. Może jeszcze coś zarobimy.

— Ale jesteś pewien? — zapytał, a George przytaknął.

— Absolutnie. — odparł.

W końcu Fred wziął pieniądze i wymknął się do Hogsmeade wraz z Phoebe, która pomogła wybrać mu prezent.

— POBUDKA! — wrzasnął Aidan w dzień urodzin Shey. Rudowłosa delikatnie się uśmiechnęła i przetarła twarz dłonią. Aidan rzucił w nią jakimś pergaminem.

Shey wzięła go do ręki i przeczytala;

Plan dnia Shey. 20.05.

7:00 pobudka
7:30 śniadanie
9

:00 - 14:00 lekcje

14:00 obiad
15:00 randka z Fredem

— Tu powinien być czas na naukę. — Poprawiła Shey.

— Ale go nie ma. — powiedział Aidan — Masz urodziny. Nie musisz w taki dzień się uczyć. Szczególnie w siedemnastkę.

Shey przewróciła oczami na te zdanie i wstała z łóżka. Jej przyjaciele złożyli życzenia i wręczyli prezenty. W końcu mogła się ubrać w mundurek i wyszła na śniadanie. Liczyła, że zobaczy Freda, ale go nie było na śniadaniu. Zobaczyła go dopiero na transmutacji, gdy usiadł obok George'a nawet na nią nie patrząc. Jak mieli dziś iść na randkę gdy on ją ignoruje.

— Mówię Ci, że ona się skapnie. — szepnął George.

— Jak przestaniesz to się nie domyśli. — szepnął Fred z wyrzutem.

— Ona jest mądra. — dodał szeptem George.

Lekcje tego dnia były męczące i Shey miała dość po trzech pierwszych lekcjach, ale dobrnęła do końca, mimo, że niemalże zasnęła na zaklęciach, które były ostatnie. Od razu po lekcjach podążyli do Wielkiej Sali na obiad. Fred wciąż na nią nie patrzył i dość szybko wyszedł posyłając spojrzenie nie jej a Aidanowi i Annie.

— Wszystkiego najlepszego! — zawołała Phoebe z uśmiechem dosiadając się do Shey.

— Dziękuję. — powiedziała Shey — Wiesz dlaczego Fred...

— Ja nic nie wiem. — powiedziała z chytrym uśmiechem Phoebe — Ja mam Ci tylko przekazać to.

Podała jej małą karteczkę i uciekła do George'a i Lee.

Spotkamy się przed obrazem Grubej Damy.
F.

Shey ukryła uśmiech. Ruszyła w stronę obrazu. Fred faktycznie tam stał oparty nonszalancko o ścianę. Uśmiechnął się do niej promiennie. Odepchnął się od ściany podbiegł do niej biorąc w ramiona. Zanim się obejrzała Fred delikatnie złączył ich usta nie zważając na idących ludzi i komentarzy Grubej Damy.

— Wszystkiego najlepszego. — szepnął.

— Dziękuję. — powiedziała cicho a Fred znów ją szybko pocałował i złapał za rękę — Po co kazałeś mi tu wchodzić skoro teraz idziemy na dół? — zapytała ze smiechem, gdy chwycił ją za rękę i zaczął ją ciągnąć po schodach.

— Nie przemyślałem tego! — krzyknął ze śmiechem.

— Dlaczego mnie unikałeś cały dzień? — zapytała.

— Żebyś miała większą niespodziankę! — powiedział zwalniając — Przepraszam jeśli sprawiłem Ci przykrość.

— Nie szkodzi. — powiedziała z lekkim uśmiechem.

— Nie chciałem byś miała przez to zły dzień. — westchnął — Mam nadzieję, że ten prezent ci to zrekompensuje. — wyznał i uchylił drzwi z jego z tajnych pokoi.

Był mały pięknie przystrojony pokoik. Na stoliku był ulubiony tort truskawkowy Shey. Dwa kieliszki z, zapewne, szampanem w środku, balony, które unosiły się w powietrzu za pomocą magii i małe pudełeczko. Shey przez chwilę oczy zaszły łzami, gdy poczuła jak Fred obejmuje ją w talli mocno przyciągając do siebie. Odwróciła się w jego kierunku i pocałowała kładąc dłoń na jego policzku.

— Dziękuję. — szepnęła przytulając go. Jej ręce owinęły jego szyję — Jesteś wspaniały, dziękuję.

— To naprawdę nic takiego. — powiedział.

— To... To naprawdę dużo dla mnie znaczy. — powiedziała — Powinnam była dać Ci coś...

— Shey. — zaśmiał się Fred przerywając jej w połowie zdania — Dziś są Twoje urodziny, a mi starczyło, że złożyłaś mi życzenia. — powiedział.

— Ale ty się tak postarałeś. — szepnęła.

— Bo... — zaczął — Bo chciałem byś miała udane urodziny.

Fred wyglądał jakby chciał powiedzieć jej coś innego, lecz jednak ugryzł się w język. Chłopak zamknął drzwi i jednym ruchem różdżki sprawił, że świeczki na torcie się zapaliły.

— Pomyśl życzenie. — szepnął obejmując ją od tyłu.

Rudowłosa zdmuchnęła świeczki, a Fred podał jej szampana. Usiedli na kanapie a chłopak wziął ze stolika pudełko i jej wręczył.

— Nie musiałeś mi tego dawać. — powiedziała.

— Racja. — przyznał — Ale chciałem. — dodał — Otwórz, chcę zobaczyć Twoją minę.

Shey otwarła pudełko, a w oczy rzucił jej się złoty naszyjnik z wisiorkiem kwiatu.

— Jest przepiękny. — szepnęła — Dziękuję. — powiedziała patrząc mu w oczy. Pocałowała jego policzek znów czując łzy w oczach.

— Chcesz go założyć? — zapytał a ona energicznie przytaknęła głową. Fred odłożył kieliszek na stolik i zręcznie zapiął naszyjnik Shey.

Oboje zjedli po kawałku tortu, gdy nagle przyszli Aidan i Annie. Shey nigdy nie miała tak udanych urodzin jak te. Czuła, że to wszystko za sprawą Freda, dlatego gdy mieli już się zbierać Shey zaproponowała, że mu pomoże, mimo, że mógł po prostu użyć magii.

— Możemy porozmawiać? — zapytała.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz