Rozdział 89

953 62 55
                                    

Fred i Shey wrócili do domu po świętach i jeszcze raz usiedli i porozmawiali o tym co się wydarzyło. Nie chcieli zostawiać teraz niewyjaśnionych spraw, żeby kłócić o nie w przyszłości.

— Zawsze pozostaje nam adopcja, kiedy będziemy gotowi. — powiedziała Shey siedząc przy stole na przeciwko Freda, który przytaknął.

— Ty sama byłaś adoptowana. — powiedział Fred — I jesteś cudowna. — dodał.

— Przepraszam, że byłam dla ciebie taka oziębła. — powiedziała Shey.

— Shey, wiesz, że nie mam Ci tego za złe, też musiałem dużo przemyśleć. — powiedział Fred.

— Wiem, że nie powinnam być zdziwiona, ale szczerze jestem zaskoczona jak poważnie podszedłeś do tej sytuacji. — odparła Shey.

— Już nie jestem dzieckiem i będę musiał zacząć myśleć jak dorosły. Chociaż żarty wciąż mi w głowie. — powiedział Fred — Rozmawiałem o tym z Billem, nie ma sposobu, żebym z tego żartował, więc podchodzę do tego tak samo poważnie jak ty. — powiedział uśmiechając się do niej.

— Cieszę się, że o tym porozmawialiśmy. — powiedziała Shey wstając aby napić się szklanki wody.

— Ja też, kochanie. — odparł Fred również. Podszedł do Shey i objął ją od tyłu — Jak tak pomyśleć to... to, że nie możesz mieć dzieci nie jest aż taką przeszkodą. — szepnął całując ją w szyję, gdy ona spłonęła rumieńcem, odwracając się do niego przodem.

— Powinieneś iść do sklepu. — powiedziała trzymając go za kołnierzyk jego koszuli.

— Powinienem, racja. — odparł całując Shey w usta — Ale George się nie obrazi, jak przyjdę parę chwilę później. — mruknął jej do ucho.

Styczeń zaczął się o wiele spokojniej. W zaledwie kilka tygodni książka Shey, która była sprzedana w mugolskich jak i czarodziejskich sklepach, w tym u bliźniaków, zrobiła furorę. Shey dostała całą masę listów, w tym od Josephine, Heather, Phoebe i Hermiony z samymi pochwałami, a gdy tylko spotykała Billa, Scarlett czy państwa Weasley oni też chwalili pierwszą książkę Shey, co dodało jej tylko pewności siebie.

— Udało mi się! — wrzasnął Fred wchodząc jednego dnia do mieszkania.

— To faktycznie prawdziwy cud, że coś Ci się udało. — powiedział George pijąc kawę przy stole wraz z Shey, która się zaśmiała i szturchnęła chłopaka.

— Załatwiłem Ci, kochanie, wywiad w Proroku Codziennym... są zainteresowani po tym jak Twoja książka trafiła na pierwsze miejsce sprzedaży tego miesiąc w Esach i Floresach. — powiedział jej chłopak uśmiechając się dumnie.

— Fred! — powiedziała Shey natychmiast wstając — Jesteś niesamowity, nie musiałeś! — odparła.

— Ach tam, to sama przyjemność patrzeć jak się rozwijasz. — wyznał — Mam dla ciebie coś. Nie dałem Ci prezentu na święta, więc kupiłem ci... Poczekaj... Oj, jest! — wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko.

— MÓJ BOŻE! OŚWIADCZA SIĘ! — wrzasnął George.

— Wyluzuj plotkareczko i odłóż ten pergamin i pióro na półeczkę, bo to tylko pierścionek, nie jest zaręczynowy. — powiedział Fred zakładając Shey na wskazujący palec złoty pierścionek z małym diamentem w formie kwiatka — Zaręczynowy będzie większy.

— Jest piękny, dziękuję. — powiedziała Shey całując go czule w usta.

— Już miałem nadzieję, że się hajtniecie. — wyznał George kręcąc głową.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz