Rozdział 41

1.8K 98 95
                                    

— Nareszcie nadszedł ten dzień. — pisnęła Phoebe poprawiając Fredowi kołnierzyk czarnej koszuli — Idziesz na randkę z Shey, czy to nie wielkie wydarzenie? — zapytała.

Lee i George wymienili spojrzenia.

— Moje dziecko dorasta! — krzyknęła kładąc jedną dłoń na jego klatce piersiowej.

— Jestem starszy niż Ty. — upomniał się.

— Do twarzy Ci w czarnym. — skomentowała Phoebe ignorując jego słowa.

— Mi we wszystkim do twarzy. — powiedział Fred.

— Nie, nie powiedziałabym. — powiedziała Phoebe, George i Lee się cicho zaśmiali a Fred przewrócił oczami.

— Stresuję się. — wyznał poprawiając włosy.

— Nie ma czym. — powiedział George.

— Nie ma czym? — zapytał — To musi się udać! — zawołał

— I się uda. Nie widzę powodu dlaczego by nie powinno. — odparł Lee.

— Właśnie. — powiedziała Phoebe — Wszystko będzie dobrze! — odparła — Chociaż ja też się stresuje...

— Czym? — zapytał marszcząc brwi.

— Bo idziesz na randkę! — zawołała — Oficjalną!

— Będzie o czym opowiadać mamie. — powiedział George z wścibskim uśmiechem.

— A piśnij tylko słowo. — warknął Fred.

— Powinienem się już zastawiać co takiego powiem Shey, gdy mi ją w końcu przedstawisz, bo jestem Twoim bliźniakiem i powinieneś to zrobić już dawno. — powiedział George.

— Przecież ją znasz. — zauważył Fred.

— Ale chcę usłyszeć „George, to jest Shey, moja dziewczyna. Shey to jest mój bardziej utalentowany i przystojniejszy brat bliźniak.” — powiedział George.

— Mogę jej powiedzieć, że gdy byłeś mały spałeś z kocem w stokrotki. — powiedział Fred.

— Tak chcesz się bawić? — zapytał George — Poczekaj aż poproszę naszą mamę by przyniosła Twojego misia, z którym spałeś... A czekaj ty go masz tutaj!

— Zamknij się. Ty też masz tutaj swój koc.

— Ty masz misia? — zapytała Phoebe — A ty masz kocyk? — zapytała — To takie słodkie. — powiedziała — Chcę je zobaczyć!

— Nie mogę, idę na randkę. — powiedział Fred z uśmiechem — Już dawno chciałem to powiedzieć.

— Musisz już wychodzić. — powiedział Lee patrząc na zegarek.

— Kwiaty. — powiedziała Phoebe podając mu bukiet lilii — I pamiętaj, bądź sobą ale nie przesadź z żartami.

— Moje żarty ją śmieszą. — powiedział Fred.

— Więc żartuj do woli! — powiedziała  — Powodzenia.

— Powodzenia. — zawołali Lee i George.

Podekscytowanie i stres Freda rosło z każdą chwilą. Serce w jego klatce piersiowej dudniło, a dłonie lekko drżały. Było mu strasznie gorąco i miał wrażenie, że jak coś pójdzie nie tak to zamknie się w swoim pokoju i nie będzie z niego wychodził. Sam się zastawiał co się z nim stało. Kiedyś to żarty go obchodziły i tylko to, a teraz miejsce w sercu, zajęła Shey.

Shey przebierała się trzy razy na tę randkę, bo za każdym razem albo Aidan przesadził albo to nie była ona. W końcu założyła na siebie białą sukienkę w pomarańczowe kwiatki z bufiastymi rękawami i delikatnym  rozcięciem na prawej nodze pożyczone od Annie białe buty na płaskim. Jej włosy były kręcone naturalnie, dlatego nie musiała nad nimi długo siedzieć. Annie zrobiła jej delikatny makijaż.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz