Rozdział 66

1.1K 64 47
                                    

Nadszedł grudzień a razem z nim Hogwart pokryła gruba warstwa śniegu. Shey miała już dość bycia prefektem naczelnym. Musiała nadzorować świąteczne dekoracje, które miały być wręcz na każdym zakamarku zamku. Musiała pomóc Ronowi zawiesić łańcuch, bo Irytek próbował go nim oplątać. Raz musiała też stać, z polecenia profesor McGonagall, i pilnować rozbiegane dzieciaki, które rzucały w siebie, i w nią, śniegiem, przez co przychodziła do zamku cała zziębnięta i przemoczona do suchej nitki. W dodatku musiała się coraz więcej uczyć, a miała już tego powyżej uszu. Jedynym pocieszeniem był Fred, który starał się za każdym razem ją rozweselić i pocieszyć. Siedział z nią w jej dormitorium pod ciepłym kocem i kubkiem herbaty, oparty na jej ramieniu i cieszył się chwilami spędzonymi z nią. Fred także napisał do mamy czy Shey może przyjechać do Nory i Molly wyraziła zgodę mimo, że wciąż była zła za jego wybryki. Asher zaproponował aby Aidan pojechał do niego, a ten ucieszył się się na tę propozycję. Annie jechała do domu, Riven miał przyjechać z Angelą. Annie triumfowała, bo dostała się do gryfońskiej drużyny Quidditcha na pozycję pałkarza.

Przed świętami było również ostatnie spotkanie Gwardi Dumbledore'a, na której się jak zwykle wszyscy pojawili by ćwiczyć obronę przed czarną magią. Fred i Shey jak zwykle byli razem, George ćwiczył z Heather, Phoebe z Lee, Aidan z Asherem, który niedawno do nich dołączył, a Annie z Niną, młodszą siostrą Heather. Ćwiczyli zaklęcie spowalniające, a następnie zaklęcie oszałamiające. Wszystkim szło znacznie lepiej niż wcześniej, włącznie z Neville'em. Te spotkania naprawdę dawały Shey nadzieję, że będzie potrafiła się obronić, gdy nadejdzie taka potrzeba.

Tego wieczora Shey usiadła z piórem żeby zacząć pisać kolejny rozdział książki, ale niestety nie potrafiła nic sensownego wymyślić. Miała już tak od dłuższego czasu. Nie potrafiła skleić sensownego zdania co ją denerowawała. Czuła, że nie ma szans na wydanie własnej książki, gdy tak kiepsko jej idzie.

— Na pewno dasz radę. — powiedział Aidan, brzmiał strasznie, bo jak miał w zasadzie zwyczaju, w tym okresie się rozchorował — To tylko kwestia czasu. Pewnie każdy autor tak kiedyś miał. — dodał.

— Może i masz rację. — powiedziała Shey odkładając pióro — Ale nie zmienia to faktu, że chciałabym, żeby moja wena w końcu wróciła. — dodała — Nie miałeś iść gdzieś z Asherem?

— Miałem. — przytaknął Aidan — Uparł się byśmy sobie odpuścili. Chciał zabrać mnie na spacer, ale ostatni skończył się tym, że czuję się okropnie. — dodał.

— Przecież masz tylko katar. Nie przesadzaj. — powiedziała Annie.

— To nie ja przesadzam, tylko Asher, zaraz przyjdzie, zabierze mnie stąd i zapewne przykuje mnie do łóżku póki nie poczuję się lepiej. — odparł — A za parę dni mam poznać jego rodziców. — dodał.

— Będzie dobrze. — powiedziała Annie — Też się stresowałam poznając rodziców Hugo, ale okazało się, że mnie uwielbiają. — dodała.

Asher faktycznie przyszedł do Aidana, ale nie sam a z Fredem, który od razu położył się na łóżku obok Shey i pocałował w policzek. Chłopak westchnął głośno. Włosy miał wilgotne bo on i Phoebe postanowili urządzić walkę na śnieżki. Fred jednak długo nie pobył w jej dormitorium.

Noc nie była taka spokojna jakiej się zwykle spodziewała Shey. W nocy do jej dormitorium wpadła profesor McGonagall i zaprowadziła do gabinetu dyrektora. Nie tylko ją, a Freda, George'a, Ginny, Phoebe, a w gabinecie czekał już Harry i Ron. Dowiedziała się, że Artur Weasley został poważnie ranny. Fred trzymał się mocno dłoni Shey, jakby miała się zaraz rozpłynąć w powietrzu. Za pomocą świstoklika dostali się na Grimmauld Place 12, gdzie powitał ich Syriusz. Phoebe rzuciła się tacie na szyję.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz