Gdy następnego dnia Fred otworzył oczy nie wiedział dlaczego czuje się tak podle, ale chwilę później wspomnienienia z ostatniego wieczora uderzyły w niego jak bicz. Przetarł twarz długo jeszcze nie wstając z łóżka. Sam nie wiedział dlaczego tak zareagował. Dlaczego zaczął na nią krzyczeć. Dopiero po chwili zorientował się, że Lee i George już nie śpią, a cicho rozmawiają, najwyraźniej myśląc, że Fred wciąż śpi.
— Myślisz, że się pogodzą? — zapytał Lee.
— Oczywiście, że się pogodzą. — szepnął z naciskiem George — To Shey i Fred, muszą się pogodzić.
— Powinniśmy go obudzić? — zapytał Lee — Za niedługo śniadanie.
— Ja nie śpię. — powiedział Fred, wstając z łóżka.
Przeszedł przez dormitorium czując na sobie spojrzenie brata i przyjaciela. Wszedł do łazienki i starał się jak najdłużej ubierać. Nie miał ochoty na rozmowę o tym co stało. Chciał wszystko przemyśleć i porozmawiać z Shey. Zareagował zbyt ostro i zdawał sobie z tego sprawę.
Gdy wyszedł zauważył, że jego bliźniak już otwiera usta aby coś powiedzieć, ale Fred uciszył go gestem ręki.
— Nie chcę o tym rozmawiać. — powiedział Fred.
Gdy wyszli z dormitorium od razu podeszli do Phoebe. Fred wymienił z nią spojrzenie, a ona wyglądała na nieco zdenerwowaną. Nie powiedziała jednak nic do niego, a tylko udali się na śniadanie. Usiedli przy stole, a Fred od razu rozejrzał się za swoją dziewczyną. Nie siedziała przy Aidanie i Annie, którzy rozmawiali przyciszonymi głosami.
— Nie ma jej. — powiedział Fred do George'a — Chciałem z nią porozmawiać. Nie ma jej. — odparł.
— Nie denerwuj się. Może zaraz się pojawi. — powiedział George.
Phoebe prychnęła pod nosem, a Lee szturchnął ją ramieniem. Fred zmarszczył brwi patrząc na dziewczynę.
— Co?
— Nic. — powiedziała Phoebe.
— Do czego masz problem? — zapytał Fred.
— Nie mam do ciebie żadnego problemu. — powiedziała Phoebe.
Fred, nie chcąc kłócić się z najlepszą przyjaciółką, po prostu przestał się odzywać. Nie mógł się skupić, a jedyną rzeczą, o której mógł myśleć było to jak wstrętnie potraktował Shey. Zobaczył ją dopiero po raz pierwszy na zajęciach. Siedziała obok Annie, a od tego roku siedziała zawsze u boku Freda. Miał nadzieję, że uda mu się ją złapać po zakończeniu lekcji ale się nie udało.
— Czuję się strasznie. — wyznał Fred, gdy on i George szli przez korytarze Hogwartu do Wielkiej Sali na obiad.
— No cóż... Powinieneś. — powiedział George uśmiechając się nieśmiało do brata.
— Co masz na myśli? — zapytał Fred zatrzymując się.
— Szczerze, sądzę, że Shey miło postąpiła mówiąc naszej mamie jak się czujesz. — powiedział George.
— Naruszyła moją prywatność. — przypomniał mu Fred znów ruszając z miejsca.
— Tak, wiem, ale nie zmienia to faktu, że to było miłe. Nie chciała byś się dłużej smucił. — wyjaśnił George skręcając do Wielkiej Sali — Nie idziesz? — zapytał widząc, że Fred się zatrzymał.
— Nie jestem głodny. Pójdę do dormitorium. — powiedział Fred.
George jednak poszedł za nim nie zatrzymają go aż do ich dormitorium. Fred z poirytowaniem rzucił torbą o podłogę.
— Jesteś zły, bo się zgodziłem z Shey? — zapytał George.
— Nie. — powiedział Fred — Ale jestem Twoim bratem. Może byś mógł mnie choć trochę poprzeć.
— Fred, bez obrazy, ale zachowałeś się jak ostatni kretyn. — odparł George — Ona to zrobiła bo cię kocha. Nie chciała sprawić ci przykrości, nie zrobiła tego bo cie nienawidzi, zrobiła to bo jej na tobie zależy, a ty tego nie doceniłeś.
— Ale...
— Fred, ona to zrobiła z miłości. Kocha cię tak bardzo, że poszła rozmawiać z naszą mamą o tym jak ciebie traktuje. Miała nadzieję, że poczujesz się lepiej. Ona się po prostu martwi. — wyjaśnił George — Więc zacznij doceniać, że ktoś jest na tym świecie co idzie walczyć o to byś była szczęśliwy.
— Nie myślałem, że mogła to dlatego zrobić. — powiedział Fred — Myślałem, że ona...
— Shey chciała dobrze. — powiedział George — Ona nigdy nie chciała cie skrzywdzić. Nie wiedziała, że tak zareagujesz.
— Masz rację. Zachowałem się jak dupek. — powiedział Fred.
— Cieszę się, że to przyznałeś. Na Twoim miejscu poszedłbym ją znaleźć. Omija posiłki. — powiedział George.
— Możesz mi jeszcze wyjaśnić o co chodziło Phoebe przy śniadaniu? — zapytał.
— Uważa, że wściekasz się na Shey bez powodu. — powiedział George.
Fred poszedł szukać Shey. Jego pierwszym miejscem była kuchnia, ale przypomniał sobie, że Shey unika posiłków, a skrzaty zawsze z radością dają jedzenie osobom, które przyjdą do kuchni. W bibliotece też nie było po niej śladu. Znalazł ją dopiero przed salą z Numerologii, gdzie pisała coś na pergaminie nie zważając na przechodzących od czasu do czasu ludzi. Poczuł się winny przez to co jej zrobił, dlatego gdzieś przez jego głowę przebrnęła myśl, że Shey zechce czas na przemyślenie czy zdoła mu wybaczyć.
— Cześć. — powiedział stojąc nad nią. Shey podniosła głowę i spojrzała na Freda zmęczonym wzrokiem.
— Cześć. — odpowiedziała wstając z podłogi i chowając pergaminy do torby.
— Masz teraz lekcje? — zapytał spoglądając na naszyjnik, które był teraz niebieski.
— Nie. — powiedziała kręcąc głową — Przepraszam. — wypaliła, gdy on już otwierał usta — Przepraszam, nie powinnam była mówić tego twojej mamie. Przepraszam, że naruszyłam twoją prywatność i twoje zaufanie do mnie.
— Chciałaś dobrze. — powiedział Fred — To ja powinienem cię przepraszać. Wiem, że zrobiłaś to z miłości i pewnie na Twoim miejscu zrobiłbym to samo. — powiedział — Przepraszam, że tak zareagowałem. Nie powinienem był. Ty to zrobiłaś, bo się martwiłaś o mnie a ja zachowałem się jak kretyn.
— Powinnam była...
— Dziękuję, że to zrobiłaś — powiedział Fred — To pewnie nic nie zmieni, ale... Poczułem się odrobinę lepiej. — dodał — Że się za mną wstawiłaś. Dużo to dla mnie znaczy.
— Chciałam dobrze. — szepnęła ze łzami w ochach — Nie chciałam cie zranić.
— Shey. — powiedział Fred podchodząc bliżej niej i kładąc dłonie na jej ramionach — Shey to ja zraniłem twoje uczucia. To ja powinienem teraz błagać cię o wybaczenie. Nie ty mnie. — dodał — Kiedy zaczęliśmy się spotykać, obiecałem sobie że nie będę tak koszmarnym i toksycznym chłopakiem jak Archie, a mam wrażenie, że tak właśnie jest. Obiecałem sobie, że nigdy cie nie zranię...
— Fred, jesteś o wiele lepszym chłopakiem niż Archie, pomimo tej kłótni, miałeś prawo się zdenerwować. — powiedziała Shey.
— Przepraszam. — szepnął przytulając do siebie Shey — Wybaczysz mi? — Shey nie odpowiedziała tylko przytuliła się do niego jakby nie widzieli się parę miesięcy, a Fred temu nie zaprotestował.
— Kocham Cię. — powiedziała — Nie chciałam...
— Ja Ciebie też kocham, Shey. — przerwał jej — I już Ci mówiłem, że to nie twoja wina. Poniosło mnie. — powiedział Fred.
Shey splotła swoje palce na szyi Freda i złączyła ich usta w czułym i długim pocałunku.
— Powinnaś coś zjeść. — powiedział Fred.
— Ty też. Aidan powiedział, że zjadłeś bardzo mało na śniadanie. — odparła.
CZYTASZ
One Last Laugh | Fred Weasley
FanfictionFreda zawsze obchodziły tylko żarty, karta zabawnego chłopca sprawiała, że czuł się dobrze i nie sądził, że jakaś zwyczajna dziewczyna z obsesją na porządku i nauce oraz z ogromną pasją do pisania porwie mu serce. Tyle, że on pokochał ją naprawdę mo...