Rozdział 54

1.4K 76 36
                                    

Czas spędzony na Grimmauld Place pod numerem dwanaście nie był aż tak interesujący jakby się wydawało. Fakt był tam Fred, Phoebe, George i to oni potrafili przesiadywać do trzeciej w nocy, ale głównie co tam robili to sprzątanie. Jednakże Shey ani trochę nie żałowała, że tam pojechała. Była blisko Freda, nawet jeśli czasem cały dzień sprzątali jedno miejsce.

Szóstego sierpnia Harry był sprowadzony do kwatery głównej. Gdy było zebranie wszyscy siedzieli w pokoju Rona i Harry'ego. Opowiedzieli mu o sprawie z Percym, a Fred i George pochwalili się zdaniem egzaminu na teleportację. Potem wszyscy zeszli na dół do podziemnej kuchni.

— I jeśli chcecie coś jeść przed północą, to ktoś musi mi pomóc. — zwróciła się wszytkich pani Weasley — Nie, nie, ty, Harry, siedź, masz za sobą długą podróż...

Shey od razu wstała by pomóc pani Weasley. Ona najczęściej pomagała jej w kuchni, bo Molly stwierdziła, że ma potencjał. Tonks za każdym razem gdy próbowała pomoc coś psuła albo przewracała, a Fred i George wszędzie starali się używać magii.

— Co mam robić, Molly? — spytała z zapałem Tonks.

— Ee... Nie, dam sobie radę, Tonks. Ty też musisz odpocząć. Shey mi pomoże.

— Nie, nie, muszę Ci pomóc! — zawołała Tonks, przewracając krzesło i biegnąc do kredensu i biegnąc do kredensu, z którego Ginny wyciągała już sztućce.

Ciężkie noże same kroily mięso i jarzyny pod czujny okiem Pana Weasleya, podczas gdy pani Weasley mieszała w kotle nad paleniskiem. Shey, Fred, George i Ginny rozkładali sztućce oraz talerze i wyjmowali jedzenie ze spiżarni. Harry rozmawiał z Syriuszem i Mundungusem, Phoebe była zajęta rozmową ze swoją mamą i Bonnie.

— Dajcie gulasz z stół. — powiedziała pani Weasley — I dzban z kremowym piwem. — dodała.

Shey już wyciągała ręce po dzbanek, ale Fred i George byli szybsi i chcieli to zrobić za pomocą magii.

— Freddie...

— Fred... George... NIE! SAMI TO PRZYNIEŚCIE! — krzyknęła pani Weasley.

Harry, Syriusz i Mundungus dali nurka pod stół, bo szybował ku nim kociołek z gulaszem, dzbanek z kremowym piwem i ciężka deska do krajania chleba z nożem na wierzchu. Kociołek przeleciał przez całą długość stolu, piwo kremowe rozprysnęło się na całą kuchnię gdy z hukiem dzban robnął o stół, a szeroki niż ześlizgnął się z deski i wbił w miejsce, na którym dopiero co była dłoń Syriusza.

— NA MIŁOŚĆ BOSKĄ — wrzasnęła pani Weasley — PRZECIEŻ NIE MUSIELIŚCIE... MAM JUŻ TEGO DOSYĆ... POZWOLONO WAM UŻYWAĆ CZARÓW ALE TO NIE ZNACZY, ŻE MUSICIE WYMACHIWAĆ RÓŻDŻKAMI NA WSZYSTKO, CO JEST W TYM DOMU.

— My tylko chcieliśmy to wszystko przyspieszyć! — zawołał Fred, podbiegając i wyciągając nóż ze stołu — Wybacz, stary. — zwrócił się do Syriusza — Naprawdę nie chciałem...

Jednak Harry wraz z Syriuszem się głośno śmiali. Shey posłała Fredowi lekki uśmiech.

— Chłopcy. — powiedział Pan Weasley, przenosząc kociołek z zupą na środek stołu — Wasza matka ma świętą rację. Macie już tyle lat, że powinniście wykazać się poczuciem odpowiedzialności...

— Żaden z waszych braci na sprawiał takich kłopotów! — wściekała się pani Weasley, stawiając na stole nowy dzban kremowego piwa, że znowu chlusnęło na wszystkich — Bill nie musiał się aportować z sypialni do kuchni! Charlie nie rzucał zaklęć na wszystko, co mu się nawinęło pod ręką! Percy...

Urwała i spojrzała z lękiem na męża, któremu nagle twarz skamieniała. Shey spojrzała na bliźniaków. Ostatnio często słyszali takie rzeczy z ust mamy, a rudowłosa znała swojego chłopaka na tyle, żeby wiedzieć, że go to trochę zraniło. Chciała uświadomić Molly, że jej słowa ich bolą mimo, że tego nie pokazują, ale za każdym w kuchni pojawiał się ktoś jeszcze. Shey jednak chciała żeby to była rozmowa tylko między nią a Molly.

— Jedzmy już. — powiedział szybko Bill.

— Molly, to wygląda smakowicie. — rzekł Lupin, nakładając na talerz gulasz i podając jej przez stół.

Przez jakiś czas panowała tak dzwoniąca w uszach cisza, a jedyne co było słychać to podzwanianie talerzy i sztućców oraz przesuwanie krzeseł. Shey kopnęła Freda w kostkę a on posłał jej uśmiech.

Po jakimś czasie jednak Fred i George się rozchmurzyli i rozmawiali z Mundungusem. Gdy Pan Weasley, Bill i Lupin rozmawiali o goblinach ich wypowiedź zagłuszył ryk śmiechu. Fred, George i Ron trzęśli się na krzesłach. Młodszy z bliźniaków dostał czkwaki, gdy pani Weasley powiedziała coś do Mundungusa, niezadowolona, że opowiada takie historie jej dzieciom, a potem wstała posyłając Syriuszowi wściekle spojrzenie.

To nie był jednak koniec bo między Syriuszem a Panią Weasley rozpętała się kłótnia. W końcu w kuchni zostali tylko Fred, George, Ron, Hermiona, Harry oraz Phoebe. Mówili o Zakonie Feniksa, do którego Fred i George chcieli należeć. Pani Weasley wyszła z kuchni a oni wszyscy słuchali jak reszta opowiada im o Zakonie Feniksa i Voldemorcie, a także o Ministerwie. Shey wcale nie poczuła się bezpieczna, a czuła grożące niebezpieczeństwo. W końcu pani Weasley wróciła do kuchni i kazała iść wszystkim spać.

Shey i Phoebe wróciły do pokoju i poszły spać, ale niestety rudowłosa nie mogła spać i wiedziała, że jej współlokatorka również. Jakiś czas potem Phoebe głośno syknęła z bólu.

— Shey? — usłyszała szept Freda.

— Freddie? — zapytała, a po chwili w ciemności zobaczyła twarz jej chłopaka.

— Dobry wieczór, piękne panie. —powiedział George siadając na łóżku Phoebe.

— Zaraz Ci włosy powyrywam. To bolało. — syknęła dziewczyna.

— My tylko na chwilę. — szepnął Fred siadając na łóżku Shey — Wszystko gra?

— Tak. — powiedziała Shey gładząc Freda po policzku, chłopak pocałował ją delikatnie.

— Nie możesz spać? — zapytał, a ona pokręciła głową — Przynieść ci coś? Herbaty?

— Nie musisz. — szepnęła, a jej chłopak delikatnie się uśmiechnął.

Niespodziewanie drzwi ich pokoju się otworzyły. Rozległ się trzask, George się apartował do pokoju.

— Fred, do łóżka, już! — powiedziała Molly.

— Nie rozkazuj mi. — sapnął — Mogę chyba spędzić pięć minut z moją dziewczyną, gdy przez cały dzień robisz wszystko bym się z nią nie widział.

— Zaraz zobaczysz. — warknęła pani Weasley.

— Idź lepiej do naszych braci, którzy nie sprawiali tyle problemów. — powiedział Fred posyłając mamie wściekłe spojrzenie, pocałował Shey w czoło i aportował się do swojego pokoju.

Shey zagryzła wargę, gdy pani Weasley zamknęła drzwi i zeszła na dół.

— O co mu chodziło? — zapytała Phoebe — Znaczy, słyszałam kłótnię i wiem, że Molly powiedziała, że ich bracia nie sprawiali tyle problemu, ale... To chyba ich nie dotyka, nie?

— Skoro nawet ty tak myślisz to chyba dobrze udawają. — stwierdziła Shey — Fred mi mówił, że ich mama zawsze porównuje ich z braćmi. — odparła — Czują się przez to odrobinę gorsi i jest im przykro ale nie chcą by ktokolwiek wiedział

— Nie wiedziałam. — szepnęła Phoebe — Przecież oni... Oni zazwyczaj chcą jej tylko pomóc a ona się na nich drze. — dodała — Znaczy nie zrozum mnie źle, uwielbiam Molly, ale nie powinna tak robić, w końcu są to jej dzieci, nie? I jestem pewna, że Bill, Charlie i Percy też mają swoje wady.

— Chciałam z nią porozmawiać, ale za każdym razem jest ktoś w kuchni. — powiedziała Shey.

— Dlatego Fred tak bardzo chciał Ciebie tutaj. — szepnęła Phoebe — Zanim tu przyjechałaś, on i George próbowali jej pomóc w kuchni, w końcu się znów wkurzyła i powiedziała, że mają iść do pokoju bo tylko jej przeszkadzają. Fred się też zdenerwował i powiedział, że jak dalej będzie tak na niego wrzeszczeć to on jedzie do Ciebie i spędzi resztę wakacji z Tobą. — powiedziała — Może miał nadzieję, że nie będzie tak przy tobie krzyczeć na nich.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz