Fred dokończył wraz z George'em ostatnie poprawki co do jednego z ich produktu, gdy zauważył, że Shey wyłania się z ciemności. Zmarszczył brwi i od razu wstał mówiąc do brata, że zobaczy o co chodzi i, że może iść. Fred objął Shey pasie, która pocałowała go delikatnie w usta.
— Co tu robisz? Jest druga w nocy, powinnaś spać. — powiedział Fred zakładając kosmyk włosów za jej ucho.
— Nie mogłam zasnąć. — wyjaśniła — Zamierzałam poczytać. — odparła unosząc książkę w górę — Idź spać. Napracowałeś się dzisiaj. — dodała.
— Zostanę z tobą. — powiedział siadając na kanapie przy kominku. Shey usiadła obok niego, a on przyciągnął ją tak, że siedziała opierając się o jego pierś. Wziął koc i przykrył ich oboje, całując Shey w tył głowy, po czym wziął jej książkę do swojej dłoni. — Ja ci poczytam. — powiedział cicho biorąc zakładkę i podając ją swojej dziewczynie, która się delikatnie uśmiechnęła.
Fred zaczął Shey cicho czytać, trzymając książkę w jednej dłoni a drugą trzymał Shey, która gładziła jego dłoń kciukiem. Zanim się obejrzeli była trzecia w nocy, a Fred skończył czytać jej już trzeci rozdział, gdy spojrzał na swoją dziewczynę, która spała na jego piersi. Zamknął książkę i podniósł Shey. Zaniósł ją do swojego dormitorium i położył w łóżku, przykrył kołdrą i pocałował jej policzek. On sam poszedł się szybko przebrać i położył się obok niej.
— Mówię ci, że to nie jest jego! — powiedział głośno George, co obudziło Freda — On by prędzej skoczył przez okno niż przeczytał książkę. — dodał.
— Ale może pożyczył od Shey! — kłócił się Lee.
— Jedyną książką jaką Fred kiedykolwiek przeczyta będzie od Shey. — powiedział George.
— Hej, książka jest Shey. — warknął Fred wystawiając głowę za zasłony — Czytałem jej w nocy, więc zamknijcie się obydwaj, bo wciąż śpi. — dodał.
— Ach i wszystko jasne. — powiedział George uśmiechając się — Ty i Shey postanowiliście...
— Zamknij się daj jej spać. — powiedział Fred zasłaniając zasłony i obejmując Shey ramieniem.
— Hej, Fred, a widziałeś jak Phoebe wychodziła z McGonagall? — zapytał Lee.
— Nie, a co?
— Jej mama urodziła. — powiedział Lee — McGonagall przyszła do niej w nocy i zabrała do domu. — dodał — Właśnie dostałem od niej list.
— To super. — mruknął Fred.
— Zaraz warkniesz na mnie, bo chcesz dalej spać? — zapytał Lee.
— Tak. — mruknął.
Po chwili w dormitorium zapanowała cisza co oznaczało, że oboje wyszli. Fred gładził Shey po plecach, która po chwili się obudziła, a Fred się do niej uśmiechnął.
— Dzień dobry. — powiedział.
— Dzień dobry. — wymamrotała ziewając w jego koszulkę. Fred pogładził ją po głowie i pocałował w czoło — Przepraszam, że...
— Nie masz za co. Uwielbiam budzić się obok ciebie. — wyznał — A to była jedna z przyjemniejszych nocy w moim życiu. — dodał — Musimy to częściej to robić.
— Spodobała ci się ta książka? — zapytała.
— Nie, nic nie zrozumiałem, ale ty jesteś przeurocza, gdy tak na mnie patrzysz jak ci czytam. — powiedział, a ona się zaśmiała — Shey... Będę tęsknił za tym.
— Ja też. — wyznała.
— Mam na myśli twój śmiech. — powiedział — Uwielbiam sprawiać, że się śmiejesz i... naprawdę się zastanawiam czy dam sobie radę bez ciebie przez tyle czasu. — dodał.
— Oczywiście, że dasz sobie radę. — powiedziała — Jestem z ciebie dumna, że otwierasz sklep. — dodała — Ale nie musisz z tego powodu zarywać nocy...
— Gdybym nie zarwał nocy to bym nie mógł spędzić z tobą tak przyjemnie czasu. — dodał — Każda minuta z tobą jest cudowna. Chcę się tobą nacieszyć. — wyznał — Wiesz, że za parę miesięcy będę się budził codziennie obok ciebie? — zapytał.
— Nie mogę się doczekać. — powiedziała Shey — Nawet gdy się rozpychasz na łóżku.
— Hej! Wcale nie. — powiedział śmiejąc się.
— Fred gdybym nie leżała tak blisko ciebie to bym spadła. — zaśmiała się.
— Ty nie leżałaś blisko mnie, ty leżałaś na mnie, to jest znacząca różnica. — powiedział Fred — Chociaż muszę wyznać, że to lubię.
— Nie rozpychasz się aż tak bardzo. — powiedziała — Ale zauważyłam to już gdy u mnie byłeś.
Fred uśmiechnął się promiennie do swojej dziewczyny ciesząc się tą chwilą. Czasem wciąż nie dowierzał jakie ma szczęście mając ją przy sobie.
— Właśnie, prawie bym zapomniała, napisałam za ciebie wypracowanie z zaklęć i transmutacji...
— Shey — zaczął Fred z lekką pretensją — Nie musiałaś tego robić. — odparł — Przecież... Nie prosiłem cię o to...
— Wiem, ale jesteś teraz taki zapracowany i chciałam Ci pomóc. — powiedziała.
— Shey, to naprawdę przeurocze z twojej strony, ale dobrze wiesz, że i tak nie chcemy zostawiać do końca roku szkolnego. Nie wiem kiedy zdexyujemy się uciec, ale w końcu to zrobimy, więc nie zależy mi na ocenach. — powiedział Fred.
— Wiem. — mruknęła.
— Nie chce byś się smuciła, jestem Ci wdzięczny za to, że napisałaś za mnie moje lekcje. — dodał — Czemu mam wrażenie, że wstrzymujesz płacz? — zapytał — Shey, wiem, że nie chcesz bym uciekał, przecież cię dobrze znam, ja też będę za tobą tęsknił i to nawet bardzo, a ty jesteś świetną dziewczyna, wiem, że nie chcesz stawiać na drodze do sklepu, ale nie musisz udawać, że wszystko jest w porządku. — wyjaśnił.
— Ale nie chce byś myślał, że robisz źle. — szepnął.
— Shey. — zaśmiał się cicho — Nie zmienię zdania. — odparł mocniej ją do siebie przyciągając. Gdy trzymał ją w objęciach Shey nie mogła już wstrzymać płaczu, dlatego się poddała, a Fred tylko przytulił ją jeszcze mocniej i pocałował w głowę.
Doszło do tego, że całą sobotę spędzili leżąc jak lenie w łóżku, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało, bo Shey mogła wypocząć, a Fred cieszył się każdą chwilą z nią.
— Ona po prostu będzie tęskniła! Heather będzie za mną tęskniła! — mówił George wchodząc do dormitorium — Heather będzie za mną tęskniła. — powiedział wkładając głowę przez zasłonę, Shey się zaśmiała.
— Słyszeliśmy, George. — powiedział Fred.
— Cały dzień leżeliście w łóżku? — zapytał Lee, któremu nudziło się bez Phoebe, która pojechała by zobaczyć swoich braci.
— Nie... Raz wymknąłem się do kuchni, aby wziąć coś dla nas do jedzenia. — powiedział Fred.
— A co chodzi z tą Heather? — zapytała Shey, a George najwyraźniej się ucieszył, że zapytała.
— Heather powiedziała, że zareagowała tak, bo będzie za mną tęskniła. — odparł George — Co to znaczy?
— Nie chce Ci robić nadziei, ale według mnie ty się jej podobasz. — powiedziała Shey, a George się ucieszył jeszcze bardziej.
CZYTASZ
One Last Laugh | Fred Weasley
FanfictionFreda zawsze obchodziły tylko żarty, karta zabawnego chłopca sprawiała, że czuł się dobrze i nie sądził, że jakaś zwyczajna dziewczyna z obsesją na porządku i nauce oraz z ogromną pasją do pisania porwie mu serce. Tyle, że on pokochał ją naprawdę mo...