Rozdział 69

1K 67 51
                                    

Tego samego popołudnia postanowili wybrać się do Pana Weasleya, do szpitala. Shey na początku nie chciała iść, ze względu na to, że pewnie chcieli uczcić świąteczny dzień w gronie rodziny, ale Fred i George przekonali ją, że ona już praktycznie jest ich rodziną. Oboje bliźniacy wciąż tryskali entuzjazmem z powodu sklepu.

Dotarli przed szpital Świętego Munga, gdzie ku ich zdziwioniu, stała wysoka dziewczyna o jasnych brąz włosach sięgających trochę za ramiona. Wyglądała jakby się za kimś rozglądała. W końcu ich wątpliwości zostały rozwiane, Bill podbiegł to dziewczyny i szybko pocałował w usta. Fred, George, Ginny i Ron wymienili szybkie spojrzenia, gdy Molly zmarszczyła brwi na dziewczynę.

— To jest ta jego dziewczyna. — powiedziała Molly cicho do Shey, Fred, George, Ginny i Ron z trudem powstrzymywali się od wybuchu śmiechem. Remus spojrzał na Harry'ego, który stał nieco rozkojarzony.

— To Twoje rodzeństwo? — zapytała Scarlett patrząc na Billa z uśmiechem.

— Tak. — powiedział Bill — Ron, Ginny. — odparł, gdy Scarlett po kolei im podała dłoń — To jest Fred...

— Jestem George. — poprawił go chłopak ze śmiechem.

— Ja jestem Fred. — powiedział rudzielec ściskając jej rękę.

— To jest Harry i Hermiona przyjaciele Rona, a to Shey, dziewczyna Freda. — odparł Billa.

— Dzień dobry pani Weasley! — powiedziała Scarlett z uśmiechem.

— Dzień dobry. — powiedziała Molly z lekkim uśmiechem.

Weszli do środka. Scarlett szła u boku Billa, trzymajac się jego dłoni. Fred, George, Ginny i Ron śmiali się idąc za nimi.

— Przestańcie się śmiać. — upomniała ich pani Weasley.

— Fred, co jest takie śmieszne? — zapytała Shey.

— Nic... Mama nie za bardzo przepada za Scarlett. — wyjaśnił Fred.

— Dlaczego? — zapytała — Wydaje się być całkiem fajna.

— Podoba jej się ten jego kolczyk i długie włosy. Mama by wolała, żeby... Go zdjął i skrócił włosy, a Scarlett to uwielbia. — odparł George.

— I mama twierdzi, że z nią musi być coś nie tak. — dodała Ginny — Ale mnie się wydaje całkiem znośna. — odparła.

Weszli do Pana Weasleya. Nie byli tak jednak aż tak długo, bo Molly dowiedziała się, że Arturowi zmienili bandaże, a w dodatku użyli szwów zamiast magii, więc zostawili małżeństwo samych i poszli napić się herbaty.

— Jakim cudem ty ich rozpoznajesz skoro Bill nawet nie potrafi? — zapytała Scarlett, idąc wraz z Shey za chłopakami, którzy o czymś dyskutowali.

— Nie wiem, tak jakoś. — powiedziała Shey — Po prostu... wiem, że to Fred, a to George. — odparła — Może to dlatego, że spędzałam o wiele więcej czasu z Fredem.

— Pewnie. — powiedziała Scarlett z uśmiechem.

— Jak się poznałaś z Billem? — zapytała Shey.

— W klubie. — powiedziała — Dość dziwne miejsce, ale w zasadzie poznaliśmy się dzięki mojej koleżance Sakurze i Benie, koledze Billa. To trochę długa historia. — wyznała Scarlett.

Shey przez długi czas rozmawiała ze Scarlett i bardzo ją polubiła. Co chwilę znalazł się nowy temat do rozmowy, a Bill i Fred próbowali się wtrącać, ale, no coś, dziewczyny rozmawiały na tematy, których oni nie rozumieli.

— Moi rodzice kochają ten serial. — powiedziała Shey.

— Moi też. Oglądamy go gdy wracam do domu i znamy większość scen na pamięć. — powiedziała Scarlett.

— Shey, nudzę się. — przyznał Fred szturchając dziewczynę — Shey, potrzebuję twojej atencji.

George pokręcił głową patrząc na swoich braci. Oczywiście cieszyło ich, że dziewczyny się dogadały, ale jednak woleliby teraz porozmawiać o czymś innym. Po chwili w końcu obie dziewczyny zwróciły uwagę na swoich chłopaków. George jednak wydawał się być nieco zamyślony.

Następnego dnia Shey w końcu udało się zostać sam na sam z Molly. Pomagała jej gotować obiad. Roselle była u lekarza, Bonnie i Remus u siebie w domu, Fred i George pracowali nad produktami, Phoebe spędzała czas z Syriuszem, Regulusem i Callie. Shey nie wiedziała jak zacząć rozmowę. Chciała z nią o tym porozmawiać chociaż widziała, że Fred może się złościć. Nie chciała zostawić tak tej sytuacji. W końcu Fred był jej chłopakiem i się po prostu martwiła.

— Chciałam z panią o czymś porozmawiać. — wyznała Shey, a Molly spojrzała na nią marszcząc brwi.

— Słucham, kochanie. — powiedziała pani Weasley, znów patrząc jak noże zaczynają kroić ziemniaki.

— No więc... Chodzi o bliźniaków, bo... Jest pani naprawdę wspaniałą matką i naprawdę panią podziwiam, bo w końcu nie łatwo wychować tyle dzieci, ale Fred i George czasem czują się... Gorzej od swojego rodzeństwa. — zrobiła chwilę przerwy — Wiem, że tego nie pokazują, oni po prostu nie chcą i po prostu, zdaję sobie sprawę, że czasem robią głupie rzeczy, ale to naprawdę kochani chłopcy i są bardzo troskliwi i nie robią nic złego, tylko dobrze się bawią.

— Nie wiedziałam, że się tak czują. — wyznała Molly lekko przybitym głosem — Wiem, że to naprawdę kochani chłopcy, zawsze chętni do pomocy, ale... Szczerze nie sądziłam, że któreś z moich dzieci będzie chciało otworzyć durny sklep z jakimiś żartami...

— Oni są bardzo mądrzy. — przyznała Shey — Im się po prostu nie chce się uczyć.

— Wiem, że są mądrzy. Żeby stworzyć takie rzeczy trzeba mieć głowę na karku. — powiedziała Molly — I przyznam, że czasem jestem nawet pod wrażeniem, że takie coś tworzą, ale martwię się, że to nie wypali, że nie dadzą sobie rady. — wyznała — Ale masz rację, czasem traktuję ich niesprawiedliwie, a właściwie nie robią nic złego.

— Chciałam tylko o tym z panią porozmawiać, bo Fred... Czasem naprawdę się przez to czuł okropnie, a nienawidzę gdy tak się czuje.

— Przez to, że tyle się śmieją i żartują oglądnie jak się smucą nie jest niczym przyjemnym. Zdecydowanie wolę żeby się śmiało niż by mieli płakać. — wyznała pani Weasley — Ale płakali ostatni raz, gdy mieli, może po sześć lat. Fred, podobno niechcący, zamienił pluszaka Rona w pająka, bo ten złamał mu zabawkową miotełkę. Uwielbiał tę zabawkę. Latał jak szaleniec. Artur i ja kupiliśmy im ją na urodziny, a nie mieliśmy więcej pieniędzy, żeby kupić mu drugą i się zdenerwował, a pech chce, że gdy Fred zaczynał płakać to automatu George również zaczynał. — powiedziała pani Weasley z uśmiechem — Chociaż George płakał o wiele więcej niż Fred. Bill i Charlie lubili się z nimi bawić. Mówili, że jest dużo zabawy.

Shey uwielbiała słuchać historii z dzieciństwa Freda. Uważała go za słodkiego dzieciaka.

— No cóż, dziękuję Ci, że mi o tym powiedziałaś. Sami by się w życiu nie przyznali. — powiedziała.

— Nie ma za co. — powiedziała Shey.

One Last Laugh | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz