Nie mogło się obyć bez alternatywnego zakończenia Freda. Przyznam, że trochę żałuję, że postanowiłam, że jednak umrze, ale przynajmniej to mogę napisać.
×
- On żyje. - powtarzała Shey starając się nie patrzeć na leżącego w Wielkiej Sali ciała Freda - On żyje.
- Oddycha. - powiedziała Roselle - Ale może być przez jakiś czas nieprzytomny. Jak najszybciej odeślę go do Świętego Munga aby nie pogorszyć jego stanu. - dodała.
- Dzięki Bogu. - powiedziała Molly przykładając dłoń do serca - Och jak dobrze. - szepnęła.
Shey niezbyt w to dowierzała, bo miała już tysiące scenariuszy przed oczami, a wizja tego, że Fred przeżyje jakoś dziwnym trafem wydawała się jej nierealna. Każdy z jego rodziny musiał ją zapewnić, że nic mu nie jest i, że wszystko jest dobrze. Codziennie chodziła odwiedzać go w Świętym Mungu, a on cały czas był nieprzytomny. Sprawiało to, że traciła nadzieję, że się wybudzi i, że kiedykolwiek będzie miała okazję jeszcze z nim porozmawiać.
- Shey. Już późno. - powiedziała Scarlett opierając się o framugę drzwi - Zaraz Roselle będzie musiała cię stąd wyprosić siłą.
- Kiedy on się wybudzi? - zapytał gładząc kciukiem jego dłoń.
- Na to potrzeba czasu, kochanie. - powiedziała Scarlett.
- Mam dość wracania do naszego mieszkania sama. - wyznała.
- Wiem. - przyznała brunetka - Musisz być cierpliwa. Może się wybudzić o każdej porze.
Shey wstała z krzesła, pocałowała Freda w czoło, wzięła torebkę i wyszła za Scarlett. Nie mogła spać w nocy i wiedziała, że będzie miała z tym trudności do momentu, w którym Fred się wybudzi. Przez następny tydzień jej dzień wyglądał tak samo, ktoś musiał przychodzić po nią żeby wyszła ze szpitala, ale Roselle twierdziła, że lada chwila się wybudzi.
Więc gdy pewnego dnia weszła do jego sali go nie było nawet w łóżku. Shey już spanikowana chciała po kogoś biec, ale Fred wyszedł z łazienki i roześmiał się na mimikę twarzy Shey, która sekundę później znajdowała się już w jego ramionach.
- Nastraszyłem cię, co? - zapytał szczerząc zęby a Shey uderzyła go w klatkę piersiową.
- I to strasznie!
- Przepraszam, kochanie. - powiedział Fred.
- Nie masz za co przepraszać. - powiedziała wciąż przytulona do jego klatki piersiowej - Dobrze się czujesz?
- Wspaniale. - powiedział całując ją w usta - Ale ty chyba nieco gorzej. - stwierdził przyglądając się jej uważnie.
- Co masz na myśli?
- Zdaje mi się, że wyglądasz na okropnie zmęczoną. - powiedział Fred - Masz wory pod oczami i jesteś bledsza niż zwykle. - wyznał - Nie spałaś pewnie ani minuty odkąd tu trafiłem.
- A jak miałam spać, gdy zawsze mógł przyjść list, że co się wydarzyło...
- Roselle powiedziała, że do dwóch dni powinienen wyjść ze szpitala, bo nic mi nie jest. A ty, mimo, że bardzo się cieszę, że cię widzę, pójdziesz odpocząć, a potem to uczcimy. - powiedział - Ale najważniejsze to byś poszła odpocząć. Mnie nic nie jest. Nie mam nawet zadrapania.
CZYTASZ
One Last Laugh | Fred Weasley
FanfictionFreda zawsze obchodziły tylko żarty, karta zabawnego chłopca sprawiała, że czuł się dobrze i nie sądził, że jakaś zwyczajna dziewczyna z obsesją na porządku i nauce oraz z ogromną pasją do pisania porwie mu serce. Tyle, że on pokochał ją naprawdę mo...