Rozdział 4

559 35 1
                                    


Gabriel
Komórka głośno plasknęła o blat biurka. Kilkukrotnie zacisnąłem pięści starając się uspokoić. Ta wiedźma doprowadzi mnie kiedyś do szaleństwa. Właśnie zakończyłem rozmowę z Alice Mayson. Przez wzgląd na dawne czasy, poinformowała mnie, że dział HR w firmie jej ojca stara się przejąć mojego głównego analityka. Lojalność, tego wymagam od współpracowników bezwzględnie. Matylda Lowson. Jeszcze dziś rano mógłbym przysiąc, że jest najlepszym motorem napędowym naszego biznesu, odkąd weszła do tego biura. Byłem pewien, że zawodowo mogę jej w pełni ufać. Wdarła się do mojego życia i sieje w nim spustoszenie. Ta jędza zmusza mnie do czucia, a ja nie chcę czuć. Po śmierci Joanny długo nie mogłem się pozbierać. Nawet praca, która zawsze dawała mi wytchnienie, przestała być ważna. Wszystko straciło dla mnie sens. Chciałem umrzeć, ale diabli chyba uznali, że w piekle już jestem, więc nie spieszno im było zabrać mnie do siebie. Z tego piekła wyrwała mnie ona. Bezczelna baba, która miała kontrargument na wszystko, co ode mnie usłyszała. Uprzejma i opanowana. Jednak oczy...jej oczy rzucały gromami. Jej spojrzenie rzuciło mi wyzwanie.

- Kurwa mać!

Zdaje się, że powiedziałem to na tyle głośno, że asystentka Jacka, która, na czas mojego pobytu w polskim biurze, jest również moją asystentką, natychmiast zmaterializowała się przy drzwiach mojego gabinetu. Przez szklaną taflę widzę, że stoi niemalże na baczność z oczami pełnymi przerażenia. Pewnie nawet oddech wstrzymała. Patrzy na mnie z niemym pytaniem, czy ma wejść. Kiwnąłem ręką, żeby wlazła.

- Sprowadź mi tu Matyldę! Natychmiast! – z wyrazem ulgi na twarzy, że tym razem nie ona jest przyczyną mojej złości, dziwnie dygnęła i w popłochu umknęła. Ufam, że wypełnić moje polecenie.

Matylda
Wpada do mojego gabinetu Iza. Asystentka Jacka, która na czas obecności Gabriela w naszym biurze, pełni funkcję również jego asystentki. Biedna dziewczyna drży przed nim, jak osika. Rozumiem, że Gabriel może onieśmielać młode dziewczę, ale żeby się go bać?

- Matylda! Gabriel wrzeszczy jak opętany. Mam cię natychmiast sprowadzić do jego gabinetu. Od rana próbowała skontaktować się z nim Alice Mayson. Mam przeczucie, ze to jej wieści tak go rozjuszyły. Rzucił telefonem o biurko, zaklął i zażądał ciebie. Natychmiast!

- Ok. Powiedz łaskawie Panu Wrednemu, że właśnie zapuściłam raporty. Jak tylko ściągnę dane, zajrzę do niego. – mam nadzieję, że kupię sobie tym trochę czasu. Jeśli to Mayson wprawiła go w kiepski nastrój, to z całą pewnością, potrzeba mu kilku chwil, żeby ochłonął i zaczął logicznie myśleć.

- Mati, a możesz sama mu przekazać? – dziewczyna patrzy na mnie wielkimi i załzawionymi z przerażenia oczętami.

- Iza, Gabriel Thoma to człowiek, a nie potwór. Nie pożre cię przecież. Dlaczego ty przed nim tak drżysz? – nie mogę ukryć rozbawienia, bo jej postawa naprawdę mnie bawi. Wielokrotnie tłumaczyłam jej, że taką postawą kariery nie zrobi.

- Łatwo ci mówić. Ty, chyba jako jedyna potrafisz z nim rozmawiać. Jako jedyna nie dostajesz wrzodów żołądka na jego widok. Ulituj się nade mną. Błagam.

- Ok! Wracaj do biurka. Już do niego dzwonię.

Jednak nie zadzwoniłam. Wystukałam na komunikatorze firmowym „ spuść parę, jestem zajęta, jak skończę – to do Ciebie zajrzę".

Minęło kilkanaście sekund i widzę, jak pędzi po schodach, pokonując trzy stopnie naraz. Przeszklone biuro w takich sytuacjach to wielka zaleta. Można się mentalnie przygotować na wtargnięcie niechcianego gościa.

Nasze spojrzenia się spotkały. Ups! Zdaje się, że mocno nim targnęło. Wpada do mojego gabinetu, trzaska drzwiami, aż dzwoni mi w uszach. Dobrze, że szkło zahartowane, bo takie gesty Dyrektora Zarządzającego, w tym pomieszczeniu mają miejsce przynajmniej raz przy każdej jego wizycie w naszym oddziale.

- W czym mogę ci pomóc, Gabrielu? – słodziutko się uśmiecham. Wiem, że tym rozjuszę go jeszcze bardziej, ale nie mogę sobie odmówić. To silniejsze ode mnie.

- Moje źródła donoszą, że prowadzisz zaawansowane rozmowy z konkurencją – syczy.

- Czyżby? – unoszę lekko brwi udając zaskoczoną, czym wkurzam go jeszcze mocniej i dodaję – myślę, że to nadinterpretacja.

- Nie kłam! Rozmawiałem z Alice Mayson.

- Ech....Gabriel – udaję rozbawioną. – Czasami jesteś naiwny jak dziecko. To czysta konfabulacja. Owszem, zadzwonili do mnie. Złożyli całkiem kuszącą ofertę, ale odmówiłam. Twoje źródła, jeśli chcesz uważać za wiarygodne, również o tym powinny ci donieść.

- Dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie?

- No domyśl się Sherlock'u! – parskam.

Gabriel bierze kilka głębokich wdechów. Zaciska pięści i siada na fotelu, naprzeciw mojego biurka.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś?

- Ponieważ uznałam to na tyle mało istotne, iż nie powinno trafić do ciebie.

- Od zawsze jesteś taką jędzą?

- O nie. Ten tryb załącza mi się tylko wtedy, kiedy mój przełożony zachowuje się jak fiu....hmmm...kołek.

- Sądziłem, że stanowimy dobry zespół. Zawodowo rozumiemy się bez słów...a ty ukrywasz przede mną takie rzeczy?

- Gabriel, nie dramatyzuj! Nic istotnego przed tobą nie ukryłam. Gdybym miała biegać do ciebie z każdą ofertą zatrudnienia, którą dostaję, to nie mielibyśmy czasu na pracę. Już po pierwszej konferencji biznesu, na którą mnie wysłałeś, posypały się pierwsze oferty. Każdego roku jest powtórka. Dziwne...bo w tym roku zaczęli jeszcze przed konferencją.

- Nie chcę cię stracić...- raczej się przesłyszałam, najlepiej zostawię to bez komentarza. – Mam się czym martwić?

- A to już sam musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nie mnie oceniać przyczyny twoich zmartwień.- hmmm....teraz to chyba ja zaczynam się martwić.

- Możemy o tym spokojnie porozmawiać? – krople potu zraszają jego czoło. Patrzy na mnie, jak na osobę, która sprawiła mu ból. Kurczę...chyba potrzebuję urlopu, jestem przepracowana, bo widzę to, czego raczej nie ma.

- Ja jestem spokojna.

- Potrzebuję cię tutaj! – mówi niemalże szeptem.

- Gabe....dobrze się czujesz! Teraz to ja już się martwię na całego.

Siedzi przede mną człowiek, który, od ponad 4 lat jest moim przełożonym. Łebski gość, choć społecznie zupełnie nie jest przystosowany. Blady, zaciśnięte pięści...pierwszy raz widzę, jak próbuje opanować napad furii.

- Matylda...musimy poważnie porozmawiać.

- Oczywiście Panie Dyrektorze. Jak już mówiłam, skończę ściągać dane i do ciebie zajrzę. Teraz zabierz  tyłek i wściekłe spojrzenie do swojego gabinetu i poproś Izę, aby zaparzyła ci meliskę. Podwójną. – chciałabym umieć czytać w myślach. Spojrzenie Gabriela wywołuje u mnie niepokój, cała się spinam. Musi być w tym jakiś większy problem...przecież ta głupia propozycja od Mayson nie mogła go tak zdenerwować.

I dogoniła nas przeszłość....Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz