Rozdział 32

455 31 1
                                    

Gabriel
Po powrocie z bankietu nie zdążyliśmy się jeszcze przebrać. Garnitur uwierał mnie bardziej niż prawda, którą zamierzałem się podzielić. Skoro dusiłem to w sobie przez szesnaście lat, to chyba mogę jeszcze zaczekać kilkanaście minut. Matylda chętnie przyjęła moją propozycję, byśmy wskoczyli w coś mniej oficjalnego. Kilkanaście minut na prysznic i przebranie pozwoliło mi zebrać myśli. Cokolwiek zrodziło się między nami, chcę, aby przetrwało na dłużej. Może już na zawsze? Tak. Na zawsze to chyba wystarczająco długo. Zacząłem się śmiać ze swoich myśli. Jeszcze kilka tygodni temu byłem zdeklarowanym wolnym strzelcem. Kobiety w moim życiu zahaczały jedynie o sypialnię. Jeśli kolacja, to nigdy ze śniadaniem i nigdy u mnie. Bo tylko wtedy byłem panem czasu tego spotkania. A teraz jest Matylda. Ją, najchętniej, cały czas trzymałbym za rękę, by mieć pewność, że jest tuż obok. Kiedy weszła do salonu, czekałem już na nią. W szortach, koszulce i bez makijażu wyglądała przepięknie. Usiadła obok mnie. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona bez zastanowienia ją chwyciła. To niewiarygodne, ile ta krucha mała dłoń potrafi dać ciepła. Wziąłem głęboki oddech na odwagę i zacząłem mówić:

- Byliśmy z Joanną parą około roku. Rozstaliśmy się. Ona kogoś poznała. Spotkaliśmy się na urodzinach wspólnego znajomego, po suto zakrapianej imprezie skończyliśmy w łóżku. A po dwóch miesiącach zadzwoniła i oznajmiła, że jest w ciąży. Zapewniała mnie, że od kilku miesięcy z nikim nie sypiała, więc ma absolutną pewność, że to ja jestem ojcem. Trudno było mi się z tym zmierzyć. Nie planowałem w tamtym czasie zakładać rodziny. Kiedy poszliśmy na badanie kontrolne okazało się, że to ciąża bliźniacza. Usłyszałem bicie serca dziewczynek i cały mój świat zawirował. Oświadczyłem się, wzięliśmy szybki, cichy ślub. Huczną imprezę planowaliśmy po narodzinach. Nie było nam łatwo pod jednym dachem. Docieraliśmy się, a przy tym strasznie iskrzyło. Tego dnia Joanna zakomunikowała mi, że chce rozwodu i natychmiast się wyprowadza. Kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, jak stwierdziła, byłem planem awaryjnym. Facet, który jest miłością jej życia, dla którego już raz mnie zostawiła, właśnie pojawił się na horyzoncie i chce zostać tatusiem. Chyba nigdy wcześniej nie byłem tak wkurwiony. Oczywiście, nie zamierzałem trzymać jej w małżeństwie na siłę. Ale zapewniłem, że po porodzie zażądam badań na potwierdzenie ojcostwa. Dziewczynki miały urodzić się za sześć tygodni, do tego czasu nie zdążylibyśmy się rozwieść, więc mogłem zrobić te badania, nawet gdyby ich nie chciała. Wpadła w furię i wybiegła z biura. Nigdy więcej jej już nie widziałem. Po pogrzebie dostałem wiadomość :

ZABIŁEŚ JĄ. NIGDY CI TEGO NIE ZAPOMNĘ. ZABIORĘ CI WSZYSTKO, CO KIETYKOLWIEK POKOCHASZ.

Myślę, że to od tego gościa. To jedyna wiadomość, jaką od niego dostałem. Nie odpisałem. Wtedy czułem się winny jej śmierci. Byłem wściekły na nią, na siebie, na cały świat. Ja naprawdę pokochałem te dwa małe szkraby w jej brzuchu. Pokochałem je od pierwszego uderzenia serca, które usłyszałem. Podejrzenie, że mogły nie być moje, nie zabiło tego uczucia.

Podobnie jak wczorajszego wieczora, chwyciłem Matyldę za biodra i posadziłem sobie na kolanach. Potrzebowałem ją czuć. Chciałem, żeby była bardzo blisko. Podobnie, jak wczorajszego wieczora, pozwoliła mi na to, za co byłem jej wdzięczny. Przytuliłem ją i mówiłem dalej, by wyrzucić już wszystko z siebie.

-Ty nie jesteś nią. Wiem, że nie jesteś zakłamaną, wredną suką, jaką była Joanną. Ale jesteś pełna tajemnic. Trzymasz dystans, nie chcesz mówić o sobie. Nie wiem co myślisz, nie wiem, co czujesz.

Matylda
Wtulona w Gabriela czułam się zadziwiająco dobrze. Od lat przy żadnym mężczyźnie nie czułam się taka rozluźniona i bezpieczna. Czując ciepło jego ciała, a jednocześnie nie patrząc mu w oczy, chyba byłam gotowa, bo podzielić się choć kawałkiem mojej przeszłości. Tej, która mnie ukształtowała w osobę żądną wolności.

- Byłam mężatką przez trzy lata, z czego pławiłam się w szczęściu przez jakieś pół roku. Pozostały czas, to była walka o przetrwanie. Blizny, które pokrywają moje plecy, to pamiątka po ostatnim razie, kiedy mojemu mężowi puściły nerwy. Tak naprawdę, to nie wiem, co się stało tego wieczora. Źle się czułam. Męczyły mnie torsje, bóle głowy, więc nie wyglądałam na szczęśliwą kobietę. Z tak wyglądającą żoną Aziz nie mógł się pokazać. Zdenerwowanie, które podsycił alkohol i zapewne narkotyki, których sobie nie odmawiał, obudziły w nim bestię. Byłam słaba, po drugim uderzeniu zemdlałam. Ale musiał mnie tłuc jeszcze. Dowodzą tego obrażenia, których doznałam. Na ironię losu zakrawał fakt, że byłam w ciąży. Ciąży, o której brak wściekał się Aziz. Oskarżał mnie, że znów biorę pigułki. To, że przez pierwsze półtora roku naszego małżeństwa je brałam, ukrywałam. Kiedy się dowiedział, tak się zdenerwował, że kilka dni musiałam spędzić w klinice, a po powrocie do domu jeszcze siedem tygodni z nogą i ręką w gipsie.

Na te wspomnienia, spięłam się i łzy napłynęły mi do oczu. Gabriel, jedną ręką przytulał mnie do siebie mocno, a drugą, zaczął gładzić moje plecy. Ten gest znałam jedynie z książek, a teraz przyszło mi się przekonać, że on naprawdę jest wspierający. To dało mi siłę, bym mogła mówić dalej.

- Lekarze wprowadzili mnie w śpiączkę farmakologiczną, bo, jak twierdzili, na tamten czas, to było dla mnie najlepsze. Kiedy się wybudziłam, przy moim łóżku siedział Aziz. Powiedziano mi, że zamieszkał w klinice by być blisko mnie. Tego dnia widziałam go po raz ostatni. W sprawie rozwodu kontaktował się ze mną Khalil, jego brat. Gość, jak to ująłeś, dla którego ostatnio poleciałam do Londynu, to właśnie Khalil Al-Sharif. Zobowiązał się domknąć sprawy po moim, jak zapewne już wiesz, zmarłym niedawno, mężu.

Wzięłam kilka głębokich wdechów, by się uspokoić i kontynuowałam swoją opowieść.

- Aziz był moim księciem na białym rumaku. Miałam osiemnaście lat i głowę pełną ideałów. On był tak inny od chłopaków, którzy mnie otaczali. Pewnie dlatego, że był mężczyzną lata ode mnie starszym. Wkroczył do mojego życia na chwilę po tym, jak zmarł mój ojciec. Aziz wszedł w jego rolę, choć wtedy tego jeszcze nie rozumiałam. Był bardzo opiekuńczy, czuły i chciał pokazać mi cały świat. Po ślubie okazało się, że całym moim światem ma być rodzina , którą stworzymy. Weszłam na drogę pełną zasad i ograniczeń; praw, które były dla mnie nowe i całkowicie niezrozumiałe. Buntowałam się, a to rodziło niezadowolenie rodziny mojego męża. Byłam żoną od rodzenia zdrowych dzieci, więc zdobywanie wykształcenia też było mi zbędne. Zawsze ktoś przy mnie był, nawet do parku na spacer nie mogłam wyjść sama. Dusiłam się w tym związku. Jedyne poczucie wolności dawała mi pustynia. Aziz był zaprzyjaźniony z szejkiem plemienia. Beduinki przyjęły mnie, jak równą sobie. A pustynia...no cóż, ją można albo kochać, albo nienawidzić. Ja pokochałam pustynię każdą komórką mojego ciała. Tam byłam najszczęśliwsza, ze wszystkich moich szczęśliwych chwil.

Podniosłam głowę, by móc spojrzeć na Gabriela. Chciałam, by patrzył mi w oczy, kiedy usłyszy to, co mam mu do powiedzenia.

- Gabe, jeśli mi nie zaufasz, będziesz zaborczy i podejrzliwy. Jeśli będziesz mnie ograniczał, ucieknę, bez względu na to, jak dobrze mi z tobą jest. Potrzebuję przestrzeni i jeśli mamy być razem, to musisz mi ją dać. Musisz zrozumieć, że ta potrzeba nie zmieni we mnie tego, co już twoje jest.

Gabriel obsypał pocałunkami moją twarz. Muskając płatek mojego ucha i to czułe, ciepłe miejsce tuż za nim, powiedział:

- Zajrzę w każdy zakątek twojej duszy i zamieszkam w nim. Wypełnię sobą twoje serce po brzegi, byś mogła poczuć to, co teraz czuję ja. Byś mogła doświadczyć tego ciepła i szczęścia. W moim życiu jesteś bezpieczna.

I dogoniła nas przeszłość....Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz