Matylda
Praca od zawsze dawała mi wytchnienie w trudnych chwilach. Skupiona na liczbach, przepisach, ustawach i paragrafach nie zostawiałam już przestrzeni w mojej głowie na nic więcej. Byłam wolna i zupełnie nie wiedziałam jak z tej wolności skorzystać. Wszystko, co przez ostatnie szesnaście lat robiłam było podszyte strachem, że on wróci. Tak się z tym strachem zżyłam, że teraz kompletnie nie umiem się odnaleźć.Wyszłam za mąż mając osiemnaście lat. Aziz miał wtedy trzydzieści dwa. Byłam jego trzecią żoną, choć pierwszą, którą wybrał sam. Otrzymał zgodę rodziny na ślub tylko dlatego, że posiadł mnie jako pierwszy, byłam czysta. Byłam zdrowa i w ich przekonaniu mogłam rodzić zdrowe dzieci. Kiedy małżeństwa zawierane są pomiędzy spokrewnionymi członkami rodziny, jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, iż z tego związku mogą narodzić się dzieci obarczone wadami genetycznymi. Takie przypadki w rodzinie Aziza były częste. Może, gdybym była wychowana w jego kulturze, to małżeństwo miałoby szansę przetrwać. Może, gdyby on nie był tak przesiąknięty swoją kulturą, w naszym małżeństwie znalazłaby się przestrzeń, w której ja mogłabym być sobą. Teraz mam 37 lat i tak naprawdę, to nie wiem kim jestem. Ukształtowały mnie decyzje i ich konsekwencje. Ostatnimi laty nie miałam marzeń i planów na wielką skalę. Wszystko, co robiłam, jaką kobietą się stawałam było obarczone strachem, że on po mnie wróci. Gdzieś we mnie jest złość, że zmarnowałam tyle czasu nie pozwalając sobie na życie pełną parą. Mając osiemnaście lat chciałam poznawać świat, doświadczać życia wszystkimi zmysłami. Chciałam się uczyć, podróżować, nawiązywać przyjaźnie, sprawdzać, w czym mogę być dobra, w czym się spełniać. To zostało mi odebrane. A teraz mam trzy wyjścia. Po pierwsze - mogę nie robić nic. Żyć na pół gwizdka, tak, jak żyłam przez ostatnie lata. Bo tak wygląda moja strefa względnego komfortu. Ale to raczej słaby pomysł. Po drugie - zagłębić się w rozpaczy nad tym co straciłam, czego nie mogłam, a chciałam. Tęsknić za tym, czego już nie zrobię. Mam tyle pytań w głowie, na które mógłby odpowiedzieć jedynie Aziz, a to budzi we mnie ogromny gniew. Jednak to też nie jest najlepsze rozwiązanie. Po trzecie - mogę też odciąć wszystko grubą krechą, zamknąć drzwi przeszłości i wyrzucić klucz. Mogę próbować odkryć siebie na nowo. Poznać swoje granice, odkryć marzenia. I ta opcja jest chyba najlepsza. Tylko, że ta opcja wymaga ode mnie odwagi. A we mnie nie ma odwagi, we mnie jest determinacja, chęć przetrwania.... Qrcze... Musi być jeszcze jakaś czwarta opcja, bo żadna z wcześniejszych do mnie nie przemawia... Dziś zastanowię się tylko, co z obecnego życia chcę utrzymać, co chcę sobie pozostawić na dłużej. Mam szansę zdobywać świat po swojemu. I zrobię to małymi krokami.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu. Odbierając zerknęłam na wyświetlacz. To Gabriel dzwonił.
- Matyldo, przesłałem ci na e'mail propozycje, dwie nowe umowy. Przeleć, proszę, swoimi oczami i jeśli będziesz miała jakieś uwagi, to do jutra, do godziny 9:15 chcę je znać – mówi to lekko wyniosłym tonem.
- Dzień dobry Gabrielu. Jak miło cię słyszeć. Oczywiście przelecę i to z ogromną przyjemnością, ale się. Na Maderę, jak tylko znajdę jakieś tanie linie lotnicze. A właściwie to nie. Nie muszą być tanie, bo przelecę się na twój koszt.
- Czyżbyś się uskarżała na nadmiar pracy? Rozumiem, że możesz być nieco zmęczona, ale widzisz, że teraz mamy mega gorący okres w firmie.
W mojej głowie zaświeciła się lampka: Czy on mnie beszta????
- Ależ skąd! Ja tylko pragnę ci przypomnieć, że obecna sytuacja w firmie jest konsekwencją pławienia się w blasku chwały. Chcesz rozwijać biznes, to zwiększ zatrudnienie. – a to już wypowiadam lekko poddenerwowanym głosem.
- Przecież nie mamy teraz czasu na szkolenie żółtodziobów. Odciążyliśmy cię spotkaniami, z klientami kontaktujemy się tylko ja i Jacek.
- Oczywiście. Podpisujecie nowe umowy, bierzecie nowe zobowiązania. Was jest dwóch, a ja jestem jedna. Mamy 20:30, a ja siedzę w biurze. Moim jedynym posiłkiem dzisiaj było śniadanie.
- Niech zgadnę, jogurt i żelki?
- Spadaj!
- Ok! Masz rację. Może, rzeczywiście ostatnio trochę przeholowaliśmy, ale jesteśmy na fali i nie chcę tego odpuścić. Taka passa nie potrwa wiecznie...Obiecuję, że coś wymyślę.
- Jakoś ci nie wierzę, ale dam ci szansę. Zaskocz mnie. Oczywiście moje uwagi do kontraktów, jeśli takowe będę miała, otrzymasz jeszcze dziś. Myślę, że to zagwarantuje ci wystarczająco dużo czasu, abyś zapoznał się z nimi do jutra do godziny 9:15.
- Wiedźma.
- Dupek.
I tą wymianą uprzejmości zakończyliśmy rozmowę.
![](https://img.wattpad.com/cover/270007083-288-k667363.jpg)
CZYTASZ
I dogoniła nas przeszłość....
RomanceDrugi czerwca 2003 roku dla Matyldy Lowson i Gabriela Thoma przyniósł ból, gniew i strach. Przeżywali swoje osobiste tragedie nic o sobie nie wiedząc. Po dwunastu latach los postawił ich na wspólnej drodze, by mogli odnaleźć ukojenie. Czy pochwycą t...