Rozdział 11

482 35 2
                                    


Matylda

Ukochana Moja,
przywracam Ci wolność. Bądź szczęśliwa, już wiem, że znów potrafisz. Widziałem to światełko w Twoich oczach.

Nie będę Cię przepraszał, nie będę prosił o wybaczenie, bo nie ma takich słów, którymi mógłbym to uczynić. Nie potrafiłem kochać Cię tak, jak tego potrzebowałaś. Od pierwszej chwili pokochałem Cię za bardzo. Na taką miłość nie byłaś gotowa. Rozmarzone, ufne i czyste spojrzenie. Patrzyłaś na mnie oczami anioła. Akceptowałaś mnie ze wszystkim, co we mnie było. Byłem przy Tobie niewiarygodnie szczęśliwy. Dopiero z Tobą mój świat był kompletny. Tak bardzo ciałem być dla Ciebie wszystkim. Dziś czuję ból i wstyd, że choć cząstki takiego szczęścia Ty przy mnie nie zaznałaś.

Pozwoliłem Ci odejść, ale trzymałem się zawsze blisko. Obserwowałem, jak z roku na rok rozkwitasz, stajesz się silną i samodzielną kobietą. Myślałem, że krótkie włosy i tatuaż to głupi kaprys, ale potem zrozumiałem, że właśnie tego potrzebowałaś, bo właśnie wtedy wyrosły Ci skrzydła.

Chcę wierzyć, że, jeśli kiedykolwiek wspominasz nas, to pamiętasz też dobre chwile. Bo przecież bywałaś ze mną szczęśliwa. Kiedy zamykam oczy, widzę Cię roześmianą w pustynnym słońcu. Uwielbiałaś, kiedy wiatr smagał ciało drobinkami gorącego piasku. Każdą komórką swojego ciała wtedy się cieszyłaś. Wtedy też, pierwszy raz całowaliśmy się niespiesznie. Smakowałaś jak dom, bezpieczna przystań. Ale było w Tobie coś dzikiego, ulotnego, co boleśnie uświadamiało mi, że tak do końca nigdy nie będziesz moja, że jakaś cząstka Ciebie zawsze będzie chciała żyć wolna. Ja nie potrafiłem z tym żyć, nie potrafiłem tego zaakceptować. Tak bardzo potrzebowałem czuć, że jesteś cała moja.

Od naszego rozstania upłynęło szesnaście lat, a ja wciąż kocham Cię za bardzo. Wciąż tęsknię za Twoim dotykiem, Twoim spojrzeniem, Twoim głosem. Ta tęsknota boli . Tak bardzo chciałbym ten ostatni raz mieć Cię blisko, tak mocno i tak głęboko, że nie można już mocniej, więcej, głębiej. Świadomość, że już nigdy Cię nie przytulę to udręka, która dzień po dniu mnie zabija.

Bądź szczęśliwa mój Aniele.

Do końca oddany Tobie Aziz Al- Sharif

Nie byłam gotowa na te słowa. Po jaką cholerę czytałam ten list. Ze wszystkich sił chciałabym go teraz odzobaczyć.

Aziz! Kilkukrotne wstrząśnienie mózgu, pęknięta żuchwa, połamane żebra, wybity bark, kilkanaście głębokich blizn, poronienie i to wszystko tylko dlatego, że kochałeś mnie za bardzo? Włazisz z buciorami w moje ledwo posklejane życie, a ja znów czuję, że zawiodłam. Ten list brzmi jak pożegnanie. Ty cholerny egoisto! W jaki sposób ja mam pożegnać się z Tobą????

I dogoniła nas przeszłość....Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz