Rozdział 17

469 36 0
                                    

Matylda
Przy drugim kieliszku wina rozmowa nam się ożywiła. Nawet nie zarejestrowałam kiedy przysiedliśmy na jednym leżaku, twarzami skierowani ku sobie.

- Matyldo, przepraszam za dzisiejszy poranek. – nagle wystrzelił Gabriel.

- Nie trzeba. Nie tłumacz. – nie chciałam, aby rozmowa zeszła na trudne tematy.

- Ten tatuaż, to coś świeżego?

- Zrobiłam go osiem lat temu. To urodzinowy prezent ode mnie dla mnie.

- Jest piękny, a zdaje się, że go ukrywasz.

- Jest dla mnie. Zrobiłam go, żeby pokryć blizny, zapewne je też zauważyłeś. – wino chyba odebrało mi rozum, skoro pozwoliłam sobie na taką szczerość, ale dodałam – Szczegółów nie chcesz słuchać.

- A gdybym chciał? Gdybym poprosił, żebyś mi o tym opowiedziała? – pytając delikatnie podciągnął mój podbródek, by móc spojrzeć mi w oczy.

- Nie dziś. Jeśli zaczęłabym o tym mówić, to tak, jakby otworzyć puszkę Pandory. Wiem, że muszę się z tym zmierzyć, ale jeszcze nie teraz.

- Rozumiem. Zatańcz ze mną – wstał, wysunął kieliszek z mojej dłoni i leciutko pociągnął ją ku górze. Najwidoczniej uznał, że moja zgoda jest oczywista.

Z głośników płynęła muzyka, która czule zapraszała nasze ciała do tańca. Marc Anthony „You Sang To Me" to kawałek, który uwielbiam, a do tego wino też swoje zrobiło. Postanowiłam poddać się urokowi chwili, w końcu nic złego stać się nie może, a już z całą pewnością dzieci z tego nie będzie.

Gabriel
Wino rozluźniło nieco atmosferę, kiedy przysiedliśmy na jednym leżaku i twarze skierowaliśmy ku sobie, uznałem, że to dobry moment, by wreszcie spróbować się jakoś wytłumaczyć z dzisiejszego poranka. Rozmowa jednak zeszła na zbyt osobiste tematy i Matylda zaczęła się wycofywać. Żeby uratować sytuację poprosiłem, by ze mną zatańczyła. Właściwie, to nawet nie dałem jej szansy, by odmówiła. Jest mistrzynią w trzymaniu ludzi na dystans, więc jedynie element zaskoczenia, a może i trochę wypitego wina pomogło mi pochwycić ją w ramiona. Dosłownie popłynęliśmy w takt muzyki. Na początku była trochę spięta, ale już po kilkunastu sekundach się rozluźniła. Postanowiłem zaryzykować i przyciągnąłem ją naprawdę blisko. Natychmiast dłonie przyłożyła do mojego torsu, jakby chciał mnie odepchnąć, jednak nie zrobiła tego. Uznałem to za wielki sukces.
Matylda Lowson wtargnęła do mojego życia jak wiosenna burza. Kobieta bezczelnie perfekcyjna, boleśnie szczera i koszmarnie idealna. Pełna tajemnic, które bardzo chciałbym poznać. Upajaliśmy się bliskością i zapragnąłem czegoś więcej. Musnąłem wargami jej skroń, kiedy nie zareagowała, przyjąłem to za niemą akceptację. Zacząłem pokrywać delikatnymi pocałunkami jej policzek, językiem obrysowałem płatek ucha i musnąłem wargami to czułe miejsce tuż za nim. Jezu! Mógłbym całą wieczność delektować się tą kobietą. Kiedy nasze usta dzieliły jedynie milimetry, Matylda odsunęła się i ledwie słyszalnym szeptem powiedziała:

- Nie możemy. Ja nie chcę.

- A dlaczego nie? Oboje jesteśmy wolni, twoje ciało chce, przecież to czuję.

- Przyjemnie spędziliśmy dzień. Czuję się naprawdę dobrze w twoim towarzystwie, ale to jeszcze nie powód, by wejść na drogę, z której nie ma powrotu. Nie psujmy kaprysem chwili tego, co z trudem udało nam się zbudować.

- Jestem zdrowym, czterdziestodwulatkiem. Trzymam w ramionach piękna kobietę. Działasz na mnie od naszego pierwszego spotkania, więc nie dziw się, że moje ciało tak reaguje. Marzę o tym, by na ciebie patrzeć, gdy osiągasz najgłębsze spełnienie. Cholernie bardzo chciałbym zobaczyć, jak dochodzisz w moich ramionach, bo to ja daję ci rozkosz. Ale to nie znaczy, że zrobię cokolwiek, by wymóc na tobie uległość. Poczekam... poczekam, aż twoja głowa zrozumie to, o czym wie już twoje ciało. Zobacz, jak idealnie dopasowują się nasze dłonie, biodra, ramiona. W naszym wieku trudno nie mieć przeszłości. Zarówno ty, jak i ja mamy w pamięci trudne wspomnienia. Powiesz mi, kiedy będziesz gotowa. Wierzę, że zaufasz mi na tyle, by powiedzieć wszystko to, co pozwoli mi uniknąć błędów. Nie chcę, abyś ode mnie nie uciekła. Chcę, abyś nigdy nie bała się mojego dotyku, mojego spojrzenia. Chcę, byś czuła się przy mnie bezpieczna. Zawsze. Czuję, że właśnie tego teraz najbardziej ci potrzeba.

- Gabriel, przez trzy, bardzo burzliwe, lata należałam do człowieka, który sprawił, że pokłady uległości wyczerpałam, co najmniej na najbliższe trzy wcielenia.  Słaby ze mnie materiał na romans. Poza tym uwielbiam swoją pracę i nie chciałabym jej zmieniać.

- Matyldo – nie mogłem powiedzieć tego, co chciałem, bo ona przyłożyła swoją dłoń do moich ust, zatrzymując słowa. Powiedziała :

- Dobranoc.

I odeszła.

I dogoniła nas przeszłość....Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz