Rozdział 31

455 27 0
                                    

Matylda
Obudziłam się spocona i niemalże spleciona z ciałem Gabriela. Oplatały mnie jego ramiona i nogi. Głowa wtulona była w zgięcie mojej szyi. Właściwie, to byliśmy tak zaplątani, że trudno określić, gdzie zaczynałam się ja, a gdzie kończył on. Potrzebowałam skorzystać z toalety, więc musiałam się jakoś wyswobodzić. Przy każdym moim ruchu, uścisk Gabriela się zacieśniał, więc nie pozostawił mi wyboru, musiałam go obudzić.

- Oplatasz mnie swoimi mackami, jak ośmiornica – powiedziałam, głośno się śmiejąc.

Gabriel przytulił mnie jeszcze mocniej i obsypał pocałunkami szyję.

- Masz nieznośny zwyczaj uciekania, więc musiałem zastosować niezbędne środki zaradcze – słyszałam rozbawienie w jego głosie.

Śniadanie zjedliśmy na tarasie. Ponieważ Gabriel je przygotował, czułam się w obowiązku posprzątać, jednak mi na to nie pozwolił. Położył przy mnie laptopa i dokumenty. Zostałam zagoniona do pracy. Oczywiście, nie czułam złości. Uwielbiam swoją pracę, a przyjazd nad morze, wypoczynek miał wpisany, w tak zwanym, międzyczasie.

Późnym popołudniem musiałam przygotować się na bankiet, więc zniknęłam za drzwiami swojej sypialni. Kiedy weszłam do salonu, Gabriel już na mnie czekał, właśnie zapinał spinki przy mankietach. Kolor jego koszuli był o jakieś dwa tony jaśniejszy od mojego kombinezonu. W prawdzie przeszłam modową metamorfozę, jednak jedwabne spodnie z szeroką nogawką zapewniają mi komfort, jakiego żadna sukienka nie zdoła. Kiedy Gabriel na mnie spojrzał, jego oczy przepełnione były akceptacją, a może nawet i podziwem. Podszedł do mnie, delikatnie chwycił moją twarz w dłonie i pocałował tak, by nie uszkodzić starannie wykonanego makijażu. Brawo dla tego pana – uśmiechnęłam się do swoich myśli.

- Uwielbiam patrzeć na nową ciebie, ale cholernie wkurzam mnie, że inni mężczyźni widzą to, co ja. Nie chcę się tobą dzielić. To, co jest między nami, jest jeszcze takie kruche. Boję się, że cię stracę – przez jego twarz przemknął grymas smutku.

- Co ty za bzdury opowiadasz? Zaufaj mi i traktuj mnie dobrze, a wtedy zawsze będę. Uchyliłam przed tobą drzwi do swojego życia, więc nie musisz zdobywać wszystkiego szturmem – mówiąc to, przyłożyłam dłoń do jego policzka, a on wtulił się w nią jak dziecko.

- Nauczę się, tylko musisz mi troszkę pomóc. Nie uciekaj przede mną już nigdy więcej, proszę.

Przytaknęłam skinieniem głowy i opuściliśmy apartament.

Na bankiecie, Gabriel nie odstępował mnie na krok. Był zaborczy. Starał się to ukrywać, jednak robił to bardzo nieumiejętnie. Najwidoczniej nie zrozumiał nic z tego, o czym rozmawialiśmy. Wśród gości było trochę ludzi z branży. Jeśli na konferencji biznesu spekulowali, że jesteśmy parą, teraz mają już taką pewność. Te głupkowate, porozumiewawcze spojrzenia zaczęły mnie wkurzać. Utrzymywanie uśmiechu, przyprawi mnie pewnie o zakwasy w policzkach.

Kiedy wróciliśmy do apartamentu, Gabriel zapytał:

- Matyldo, czy ty jesteś na mnie zła?

- Nie! – wysyczałam – Jestem na ciebie wściekła!

Chciał do mnie podejść, już wyciągał do mnie ramiona, kiedy zatrzymałam go gestem.

- Jeśli nie potrafisz mi zaufać, to budowanie czegokolwiek razem, nigdy się nie uda. To nie ma sensu!

Gabriel
Bankiet okazał się dużym wyzwaniem. Matylda przyciąga facetów jak magnez. Wciskają jej wizytówki, a ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to nie tylko biznesowe ma podłoże. Lubię być blisko niej. Lubię ją dotykać. Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że jest moja. A ponad wszystko chcę, żeby ona chciała być moją, żebym mógł przy sobie ją zatrzymać. Zupełnie tego nie rozumiem, ale bycie blisko niej, nasze rozmowy, jej czułość, to takie cholernie przyjemne. Tylko, czy nasze demony przeszłości pozwolą nam, byśmy zbudowali coś więcej, coś na dłużej...

Kiedy wróciliśmy z bankietu, Matylda wydawała się spięta, kiedy chciałem to wyjaśnić, znów mnie odepchnęła. Zniosę każdą jej złość, ale nie może zabraniać mi, bym ją dotykał.

- Nie odpychaj mnie, proszę. Krzycz, bij, gryź, ale nie odpychaj mnie! – mówiąc to, znów wyciągnąłem do niej ręce, ale się odsunęła. Ogarnęło mnie dziwnie nieprzyjemne uczucie. To chyba strach.

- Gabriel, bankiet był świetnym miejscem, żeby się zareklamować, nawiązać nowe relacje biznesowe. A ty, każdą moją rozmowę torpedowałeś. Od kiedy to weszłam w rolę dodatku do pana Gabriela Thoma? Jeśli nie chcesz, żebym reprezentowała firmę, to nie zabieraj mnie na takie imprezy!

- Od pierwszej chwili, kiedy tam weszliśmy, złapałaś wianuszek adoratorów. Chciałem, żeby wiedzieli, że nie przyszłaś sama.

- Gabe, czy my byliśmy na tej samej imprezie? Jaki wianuszek adoratorów? Ludzie gratulowali nam sukcesu, byli uprzejmi i wyluzowani. Miałeś minę, jakby ktoś kaktus ci w tyłek wcisnął, dlatego w rozmowie skupiali uwagę na mnie. Wymieniliśmy się wizytówkami, bo taki jest zwyczaj. Poza tym STOP! Dlaczego ja ci się tłumaczę? Nie zrobiłam nic, za co mogłabym się wstydzić – ostatnie zdania niemalże wykrzyczała.

- Masz potrzebę utrzymywania dystansu, kiedy jesteśmy w miejscach publicznych? Mój dotyk cię krępuje?

- To nie twój dotyk mnie krępuje. To twoja potrzeba przywłaszczenia. Może zamów mi plakietkę z wielkim napisem WŁASNOSĆ GABRIELA THOMA. Oznacz mnie jak bydło w zagrodzie. Tego chcesz?

- Nie! Kurwa, nie! To nie tak. Matyldo, ja, chyba się boję, że, kiedy nie ma cię blisko mnie to znikniesz. Tak bardzo chcę, żebyś była częścią mojego życia. A ty trzymasz mnie na dystans. Jakbyś tego wszystkiego, co jest między nami nie chciała.

- Gabriel – podeszła do mnie, objęła w pasie i przytuliła się – jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Ale tempo, jakie nam narzuciłeś dławi mnie. Daj mi przestrzeń, gdzie mogę być sobą. Nie możesz mnie ograniczać.

Przytuliłem ją, poczułem ogromna ulgę. Oboje byliśmy zdenerwowani. Serce mi waliło, krew buzowała w żyłach tak, że czułem szum w uszach, a ona drżała. Czuję się jak ostatnia cipa. Uczucia, emocje, na cholerę to komu.

Odchyliła głowę i spojrzała mi w oczy

- Obwiniasz się o śmierć Joanny? – spytała niemal szeptem.

- Już nie – gardło mi się zacisnęło. Totalnie zaskoczyła mnie tym pytaniem. – Kiedyś myślałem, że mogłem ją zatrzymać. Pobiec za nią i zażądać wyjaśnień, a wtedy musiałaby zostać i nie wsiadłaby do tego cholernego samochodu. Ale po tym, co mi powiedziała, chciałem, żeby sobie poszła. Żeby zniknęła z mojego życia.

Zanosiło się na dłuższą rozmowę, więc pociągnąłem Mati na kanapę. Jeszcze z nikim nie rozmawiałem o tym, co tak naprawdę stało się tamtego dnia, choć minęło już kilkanaście lat.

I dogoniła nas przeszłość....Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz