Rozdział 25 Kamila- Pilny pracownik.

11 0 0
                                    

Wtorek

Wstałam dziś raniutko, by na godzinę ósmą pojawić się w pracy. Miałam lekką tremę, a przeszło mi dopiero w tedy, gdy dowiedziałam się, że dziś mam tylko patrzeć i się uczyć.

Zacznijmy od tego, że ubrałam się normalnie, zrobiłam sobie warkocza, założyłam okulary i nie robiłam pełnego makijażu, jedynie podkreśliłam oczy kredką i wyszłam tak na miasto. Podjechałam od tylnej części sklepu i dostałam się na "zaplecze". Ochrona kazała wyjąć rzeczy, które miałam w torebce, by je oznaczyć, że nie są kradzione, a mogą być na sklepie. Na dole czekała na mnie Mirella- moja koordynatorka, z którą weszłyśmy na górę. Pokazała mi szatnie, dała bluzeczkę z logo firmy, plakietkę z imieniem i umowę. Była zaskoczona, że chcę tu pracować w sumie za darmo. No cóż jak już wyskoczyłam z propozycją to głupio teraz odmówić, przecież nie może być tak źle. Nagadała się godzinę o pracy, którą będę wykonywać. Zasady, zakazy, przerwy itd. Po godzinie wywodów, poszłyśmy na posterunek kasowy, tam gdzie wysyła się kasjerki w odpowiednie boksy kasowe. Został mi przydzielony numerek i odesłali mnie na jedną z kas, w której siedziała dziewczyna, która długo tu pracuje. Dziś jeszcze nie miałam kasetki, ale za to jutro już ją dostanę, zatem muszę się pilnie uczyć i słuchać jak to się wszystko odbywa.

Magda wszystko mi wytłumaczyła, od początku do końca, zaczynając od tego jak się logować - poleciła mi notować wszystko co mówi i dała mi kawałek kartki i długopis- do tego jak skanować, czyli jak najszybciej, dokładnie i sprawnie, by nie było zgrzytów, gdy zapatrzę się i nabiję jeden produkt, dwa lub więcej razy, ponieważ będzie trochę problemów i przestój. W tedy musiałabym zawołać dziewczynę z posterunku, by przyszła i pomachała nad skanerem swoją plakietką. A ludzi jest dużo i robią się kolejki. Wytłumaczyła o owocach i warzywach, że tu się nie waży, ale są kody na niektóre owoce i warzywa, oraz pieczywo, gdzie na monitorze znajdę wybrany model. Rodzai pieczywa jest tu od cholery, jak je rozpoznam?!

– Niestety musisz się przejść po sklepie i zobaczyć jak wygląda pieczywo.

Fajnie. Magda ma ze mnie niezłą bekę.

Dobrze, że na monitorku są czarno-białe zdjęcia i mniej więcej można rozpoznać co to za draństwo.

Mówiła o przerwie, o tym, że nie można mieć kasy przy sobie, o testach z wózkami, tajemniczych klientach, zasadach- to najważniejsze- panujących w sklepie, czyli szybkie skanowanie- tak zwana produktywność!- Dzień dobry, uśmiech, zaproponowanie reklamóweczki, uśmiech, nabicie szybko na kasę, uśmiech, poinformowanie klienta o należności, uśmiech, wydanie reszty, uśmiech, Do widzenia, zapraszam ponownie, uśmiech. Co jest z tym uśmiechem? Gdy klient się denerwuje bądź grzeczna, sprawdzaj pudełka, bo może coś podmienić i... uśmiech. Rany, tego było tyle, że z nerwów chyba bym nie wiedziała jak się zmienia papier w urządzeniu, które drukuje paragon. I jeszcze te szpilki, które ściąga się z ubrań magnesem. I za co to wszystko? Za 6 zł za godzinę. Co to ma być? To obóz pracy! O rany, to straszne, zaczęłam się bać czy dam sobie radę. Jeszcze te papierki, które trzeba wypełnić po zmianie, i tak już nie pamiętam po co. Dobrze, że zawsze ktoś będzie w liczarni i mi pomoże. Matko jedyna, w co ja się wpakowałam?! W godzinę usłyszałam tyle, że później w domu zaczęła mnie napieprzać głowa. Zadzwoniłam do Anki, by powiedzieć jej w co się wciągnęłam. Nie była zadowolona, że jej nie poinformowałam, ale wytłumaczyłam jej dlaczego to zrobiłam.

- Dlaczego wcześniej nie spytałaś mnie o zdanie?- Spytała wyprowadzona z równowagi.

- Chciałam jej pomóc.

- Czy Ciebie już totalnie pogięło? Nie masz co robić?

- Aniu.- Mruknęłam grzecznie do słuchawki.- Nie przesadzaj, to nic takiego.

Odnajdźmy się 🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz