Rozdział 49

1K 39 1
                                    

***

Dzień pogrzebu Valide Sultan był ponurym dniem dla całego pałacu. Wszyscy rozpaczali po stracie Valide, która nagle zmarła - choć wszyscy myśleli, że powoli wracała do zdrowia. Nikt nie ukrywał łez. Cały pałac, cała stolica, całe Imperium zatrzymało się w miejscu opłakując śmierć kobiety, która uczyniła wiele dobrego dla swojego ludu

Sześciu eunuchów przeniosło trumnę z ciałem Valide Sultan przez harem, chcąc tym samym, by wszyscy po raz ostatni mogli ją pożegnać. Sułtanki wraz z najmłodszymi dziećmi stali na samym końcu. Nikt nie ukrywał łez smutku i rozpaczy. Następnie sułtanki z Wieży Sprawiedliwości mogły obserwować, jak sułtan, wraz z Sehzade Mustafą oraz wezyrami wynoszą trumnę poza pałac do meczetu, gdzie miały się odbyć modlitwy

Czas mijał, a ból powoli znikał. Wszyscy odrzucili czarne i ciemne stroje, by powrócić tym samym do codzienności. 

- Pani, lepiej się czujesz?- zapytała Akile spoglądając zmartwiona na sułtankę, która od tygodnia nie wstawała z łoża. Nie miała siły. Czuła się coraz słabsza

- Nie.- odpowiedziała szczerze biorąc małego łyka wody.- Czuję, że powoli nadchodzi mój koniec.- powiedziała wprost

- Pani, nie mów tak.- prosiła Akile odkładając naczynie na stolik.- Dopiero pochowaliśmy Valide Sultan. Nie możesz również opuścić tego pałacu w trumnie. Jeszcze nie twój czas.- zauważyła

- Sama słyszałaś medyczkę, Akile. Lada dzień moje serce może stanąć. Mogę zasnąć i już się nie obudzić.- stwierdziła

- I jak? Czemu czuje się słabsza?- zapytała Neslisah spoglądając na Halime Hatun. Kobieta jednak nic nie odpowiedziała tylko spojrzała w dół.- No mów!- popędziła

- Przykro mi, pani.- powiedziała jedynie

- Co masz na myśli Hatun, że ci 'przykro'? Wysil się i mów, co dolega sułtance.- powiedział zirytowany Elmas Aga

- Trucizna wyniszcza twój organizm od środka. Nie jestem w stanie już nic zrobić. To tylko kwestia czasu nim...- zaczęła wyjaśniać

- Nim umrę, prawda?- dokończyła Neslisah

- Tak, pani.- potwierdziła krótko. Bułgarka przymknęła oczy

- Pamiętasz obietnicę, którą tobie i Elmasowi kazałam złożyć?- zapytała sułtanka wyrywając się ze wspomnienia

- Pamiętam pani.- potwierdziła krótko mając łzy w oczach

- Przysięgnij mi ponownie.- poprosiła

- Przysięgam na moje życie, że będę chroniła twoje dzieci.- obiecała całując ją w dłoń, a następnie przyłożyła do czoła

- Nikt się nie może dowiedzieć. Zabroniłam Halime Hatun o tym wspomnieć komukolwiek.- powiedziała

- Ale pani, nie lepiej by było, gdyby sułtan się dowiedział o tym?- zapytała

- Jemu tym bardziej nie można powiedzieć.- zastrzegła zdeterminowana.- Dopiero co pochował matkę. Nie chcę by zamartwiał się nad czymś, czego nie można odwrócić. Niech myśli, że umarłam nieprzewidywanie.- dodała, po czym westchnęła.- Daj mi pióro, kałamarz, papier oraz coś twardego.- poleciła

- Oczywiście.- potwierdziła zaraz przynosząc najpotrzebniejsze rzeczy

***

Następnego dnia, Sułtan Suleyman stał na balkonie spoglądając na stolicę budzącą się do życia wraz z pierwszymi promieniami słońca. Minęło parę tygodni odkąd jego matka odeszła z tego świata. Ból minął, jednak pozostała pustka, której nigdy nie zapełni

- Panie.- z zamyślenia wyrwał go głos. Odwrócił się za siebie, gdzie Elmas Aga był w skłonie

- O co chodzi, Elmas?- zapytał spoglądając na eunucha, który zachowywał się dziwnie

- Chodzi o Neslisah Sultan.- powiedział wprost

- O Neslisah?- powtórzył marszcząc brwi. Wiedział, że jego faworyta od jakiegoś czasu gorzej się czuła, jednak medyczka zapewniała go, że wszystko będzie dobrze

- Sułtanka nie chciała by mówić o tym tobie, panie, nie chciała ciebie zamartwiać. Jednak ja nie potrafię udźwigać tego ciężaru na moich ramionach. Nie jestem już w stanie.- zaczął niepewnie, a jego dłonie całe się trzęsły

- Mów, Elmas! Co jest Neslisah?- polecił Suleyman podchodząc bliżej

- Sułtanka umiera.- powiedział wprost, a świat padyszacha zatrzymał się.- Medyczka mówi, że trucizna wyniszcza cały organizm i lada dzień, sułtanka...- mówi, a z każdym słowem, głos mu się bardziej załamywał

Padyszach nie słuchał więcej, tylko szybkim krokiem wyszedł z tarasu i złotą drogą udał  się do komnaty Neslisah, ignorując każdego po drodze. Wszedł do komnaty, gdzie ujrzał kobietę, która spała na łóżku

- Neslisah.- powiedział siadając przy niej.- Neslisah, pora się budzić. Musimy poważnie porozmawiać.- powiedział poważnym tonem, jednak sułtanka ani drgnęła.- Neslisah?- zapytał ponownie dotykając jej policzka. Był zimny. Wtedy także zdał sobie sprawę, że cera sułtanki była trupioblada, a usta sine.- Neslisah! Obudź się!- zawołał podnosząc kobietę i trząchając ją, jednak ona nie poruszyła nawet powieką

Suleyman patrzył zszokowany. To nie był sen. To była jawa. Neslisah, kobieta, którą kochał oraz matka jego dzieci leżała martwa w jego ramionach

- NESLISAH!- w całym haremie rozniósł się krzyk władcy

NESLISAH *Wspaniałe Stulecie* |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz