Rozdział XVII - Niespodziewane wieści

461 39 9
                                    

Pierwszy dzień lipca przywitał Zwiadowców gęstą, przypominającą mleko, mgłą, co rozlała się po okolicznych lasach i wioskach oraz dosyć chłodną, jak na lato, temperaturą powietrza

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pierwszy dzień lipca przywitał Zwiadowców gęstą, przypominającą mleko, mgłą, co rozlała się po okolicznych lasach i wioskach oraz dosyć chłodną, jak na lato, temperaturą powietrza. Nawet dobrze się składało, bowiem nikomu nie chciało się podróżować w pogodę parną i gorącą, a przyjemne osiemnaście stopni i lekki wiaterek smagający nagie karki żołnierzy miło przygotowały na spędzenie całego dnia w siodle. Zbliżała się siódma, o której zaplanowano wyjazd na szkolenie sto piątego Korpusu Szkoleniowego, położonego pół dnia drogi od Zamku Zwiadowców. Dowództwo ogłosiło, iż planowo powinni dotrzeć do celu pod wieczór, wliczając przy tym wszystkie postoje.

Już od wczesnej pobudki o godzinie piątej, trwało niemałe poruszenie. Ludzie biegali po korytarzach, pakując wszystko, co potrzebne podczas ich miesięcznego wyjazdu. Jedni wrzucali do toreb ubrania, inni rzeczy codziennego użytku, kolejni pakowali do skrzyń prowiant, a Eren wraz ze swoją grupką i innymi żołnierzami, których niezbyt kojarzył, zostali przydzieleni, aby oprzyrządzić konie, by były gotowe do wyruszenia. Wszystko szło naprawdę gładko, mimo tego, że nie wszystkie zwierzęta chciały współpracować.

– Głupi koń – ofukał jednego Jean, masując się po policzku.

– Mówiłem, żebyś nie podchodził za blisko do Marlenki, bo ludzi ugryźć. – Zaśmiał się Connie, głaszcząc delikatnie swojego siwego wierzchowca po szyi. – A że nigdy się nie słuchasz, to już twój problem.

– Daj mu spokój, ma nauczkę – odezwał się niespodziewanie Eren, wyprowadzając konia z boksu. – A że jest głupi, to każdy to wie. On sam pewnie też

Łysy rozdziawił usta w szoku i spoglądając wytrzeszczonymi oczyma po swoich znajomych, nie dowierzał, co właśnie usłyszał.

– Te, a tobie przy tym wypadku to coś się we łbie nie pojebało? – Pokręcił kółka palcem koło swojej głowy.

– Kurwa, weź się zajmij robotą, a nie siedzisz i tylko gadasz. – Otaksował go lodowatym spojrzeniem, ale widząc Springera, co ledwo hamuje prychnięcie, Eren tylko się uśmiechnął. – Zejdź mi z oczu – powiedział przez śmiech, kręcąc głową.

– Dobra, nie będę wypytywał – udał obrażonego i zeskoczył z niskiej bołdy tuż pod ścianą. Potem odszedł, teatralnie kręcąc biodrami na boki. – Idę pomóc chłopakom na dworze, tylko nie zapłaczcie się beze mnie~

– Nie zobaczymy nawet różnicy – dopowiedziała Sasha, podając Jägerowi siodło.

Tak właśnie spędzili całą poprzednią godzinę, na niskolotnych pyskówkach i ciągłym gadaniu głupot, jak zawsze mieli w zwyczaju. Saszka podbierała marchewki z wiadra dla koni, Mikasa ciągnęła ją za to za włosy, Armin plotkował z Christą, Jean i Connie skakali sobie do gardeł, a w tym wszystkim jedyną osobą, która tak naprawdę coś robiła był Eren, co przysłuchiwał się reszcie, mówił innym kadetom, co mają dokładnie robić, żeby robota jako tako szła. Wiadome było, iż nie zdążą zrobić wszystkiego, bowiem każda osoba w korpusie miała własnego konia – nawet ze sporawą grupą liczącą niemal trzydzieści osób na zewnątrz stajni powątpiewał, by ogarnęli je sami. Ale dowództwo nie powinno robić im z tego problemu, bowiem ich konie zostały oprzątnięte jako pierwsze – oczywiście wcześniej wyprowadzili te, które ciągną wozy z zaopatrzeniem.

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz