Levi nie mógł gorzej wyobrazić sobie tego wieczoru. Gdy tak nieubłaganie zbliżała się godzina dziewiętnasta, miał ochotę zawiązać sobie pętlę na szyi i się pohuśtać. Gulasz wyszedł mu średni, poparzył sobie palce o garnek i by jeszcze tego było mało, pies zasikał dywan przy kominku. Klął na lewo i prawo, kiedy ubierał się w jakieś ładniejsze ubrania, bo najchętniej zmieniłby to na rozciągniętą piżamę i sprany koc. Jednak swoje musiał odbębnić i po prostu przetrwać przyszłe dwie, trzy godziny z już prawdopodobnie pijanym generałem. Ale to może i lepiej. Im szybciej Smith się spije, tym szybciej padnie na wyro. Z takim nastawieniem zapakował wciąż gorące jedzenie w metalową michę, zabrał co ładniejsze sztućce, choć najchętniej wbiłby je sobie w oczy. Szedł na randkę, jeszcze czego! Erwin potrafił przypierdolić niezłą głupotą, gdy był na kacu.
Zamykając drzwi na klucz i oczywiście psa biorąc ze sobą, westchnął niczym męczennik i tak przez myśl śmignęło mu, że dezercja nie brzmi wcale tak źle, jak zawsze sądził. Ewentualnie mógłby zostawić gulasz Erwinowi i rzucić wymówkę, że źle się czuje i nie będzie z nim siedział przy winie, piwie albo gorzale.
Nieźle się zdziwił, bo Smith był kompletnie trzeźwy, co więcej, siedział pod krawatem, w wykrochmalonej koszuli i w spodniach ściętych w kant, co raczej nie było częstym widokiem. Jasne włosy zaczesał do tyłu na żel, wyperfumował się i kompletnie nie przypominał tego Erwina, którego ostatnio widywano. Pokój i posprzątał i wywietrzył, więc nie przebywało się tam wcale tak źle. Nawet humor miał dobry, nierwący się do zbaczania na tematy pracy i rzeczy z nią związanych. Miło było przebywać z takim generałem.
Szczerze, to się zasiedzieli - biorąc pod uwagę, ile Levi planował tam spędzić. Gdy stary zegar w kącie pokoju wybił północ, oboje spoglądnęli po sobie w zdziwieniu. Kapral kończył wtedy któregoś z kolei papierosa, a Erwin zajęty był ugłaskiwaniem Paskudy do snu. Pies większość wieczoru spędził na jego kolanach i nie chciał się z nich ruszać, pewnie też dlatego, że Smith pozwolił mu wylizać miskę po skończonym gulaszu. Plus, miał też dobry widok na Levi'a, któremu przyglądał się z zaciętością i też słuchał go, gdy coś mówił.
- Trzeba się zbierać powoli, nie myślisz? - zagadnął w końcu generał, ziewając potem przeciągle. - Nie chcę cię oczywiście wyganiać, ale jestem naprawdę zmęczony. - Dopił potem resztkę wina z kieliszka. Pił go tyle, co ledwo wylatywało mu z butelki. We dwoje nawet jej nie dokończyli.
- Ta, też się muszę doczłapać do siebie.
- Eren mówił, kiedy wracają? - Smith wstał z krzesła, co zrobił też Levi, i podał mu na wpół przytomnego szczeniaka. Paskuda był tak padnięty, że tylko oparł łepek o ramię kaprala i spał dalej. - Naczyniami się zajmę.
- Ja gotuję, ty sprzątasz, hm?
- Tak raczej powinno być, nie uważasz? I będę miał pretekst, żeby przyjść do was na herbatę.
CZYTASZ
⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&Levi
FanfictionNiewiele jest osób, które mogą poszczycić się predylekcją kaprala Levi'a. „Zimny drań' - to określenie pada często z ust żołnierzy nieświadomych rzeczywistej natury bruneta. Prawdą jest, że owa persona bywa brutalna i oschła, lecz zdjąwszy skórę gru...