Rozdział XXXVI - Za barem

269 37 19
                                    

- Eren, przestań łazić w tę i we tę, bo mnie powoli wkurwiasz tym tuptaniem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Eren, przestań łazić w tę i we tę, bo mnie powoli wkurwiasz tym tuptaniem. - Głos Levi'a był doskonale słyszalny z pokoju obok. - Idź i walnij setkę. Polepszy ci się.

- Nie będę teraz pił, bo zerzygam się zanim wyjdę. - Wzdrygnął się po chwili.

- Rozmawialiśmy już o tym. Jak sam się będziesz nakręcać, to wyrzygasz kolację i bez alkoholu.

- Levi, jak ja mam się nie denerwować? - powiedział z coraz bardziej przeszywającym lękiem. - Nie chcę skończyć w więzieniu.

- Nie jest tam aż tak źle, serio. Dodatkowe parę dni chlania i może palenia, jak trafisz z kimś fajnym do celi.

- Bardzo, kurwa, zabawne! - odburknął mu głośno roztrzęsionym ze zdenerwowania, gdy robił kolejne kółko po pomieszczeniu. - Jesteś normalnie mistrzem komedii.

Stresu Eren w życiu miał od groma, to wiedziało dużo ludzi, a w szczególności ten cholerny kapral, który jakby nagle o tym zapomniał i dogadywał mu co chwila. Wcale Żandarmi nie będą mieli powodu, żeby chcieć wpierdolić go do paki, gdy okaże się, że łazi po mieście bez opieki, pf! Skądże! Wcale parę miesięcy temu nie chcieli go pokroić! Absolutnie! Ten strach zupełnie był uzasadniony, ale przecież Jäger rozchodzący ten cały strach był idealną rzeczą do pośmiania się... Eren z minuty na minutę ponownie tracił chęci, by gdziekolwiek iść.

Z tego wszystkiego usiadł na swoim łóżku i rozpłakał się, nie mogąc uspokoić i swoich myśli i swojego serca, co biło tak szybko, że robiło mu się słabo. Nie pomógł mu nawet Paskuda, który zaczął lizać go po rękach.

- Te, ryczysz? - Znów usłyszał z pokoju obok. Potem materac z tle zgrzytnął, na korytarzu dało radę wyłapać skrzypiące panele. - Eren, no nie pierdol - rzucił do niego, gdy ustał w progu. - Rozmawialiśmy już o tym...

- Wiesz, mam totalnie wyjebane, że już o tym rozmawialiśmy. - Popatrzył na bruneta przekrwionymi oczyma i mógł już tylko wetchnąć, gdy usiadł na łóżku koło niego. Schował twarz w dłonie.

- Posłuchaj, jeśli naprawdę nie chcesz iść, to nie idź - oparł się plecami o zagłówek i wyprostował nogi - to nie jest tak, że cię zmuszam.

- Serio? Nie gadaj - odpyskował, za co oberwał kopniaka w nery. - Zabolało.

- I dobrze. Może cię to postawi do pionu. - Poprawił sobie poduszkę pod głową. - A tak szczerze teraz. Błagam, nie wmawiaj sobie, że coś się stanie, bo się stanie. Nie bierz do siebie gadaniny Erwina, bo on zawsze musi sobie popieprzyć głupotki w tym temacie.

- Akurat tutaj rację ma.

- Ugh... - stęknął ni ze znużenia ni ze zdenerwowania. - Głupcze, przed rozmową z nim aż ci się dupa paliła, żeby jechać i wypić to zajebane piwo.

- Wtedy to nie miałem miliona obaw.

- Milionu - poprawił go.

Eren zlustrował go spojrzeniem pełnym politowania.

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz