Rozdział XXVI - Stara, zapomniana znajoma

310 31 12
                                    

Resztę dnia Eren spędził na ciągłym unikaniu swoich znajomych – co wbrew pozorom trudne nie było, bo zaszył się pod przykrywką 'pomocy' Hanji w bibliotece, a że nie miał akurat wtedy ani jednych zajęć ze swoją grupą, czas do wieczora upłynął mu ba...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Resztę dnia Eren spędził na ciągłym unikaniu swoich znajomych – co wbrew pozorom trudne nie było, bo zaszył się pod przykrywką 'pomocy' Hanji w bibliotece, a że nie miał akurat wtedy ani jednych zajęć ze swoją grupą, czas do wieczora upłynął mu bardzo szybko – nawet kolację zjadł sam, w kącie jednego z korytarzy, patrząc przez okno na kadetów zbierających się do swoich baraków. Jedyne, o co się martwił, to o Paskudę. Nie odebrał go od Saszki podczas śniadania, ale wiedział, że dziewczyna się nim zajmie i pewnie nie będzie robić z tego większych problemów.

– Wybierasz się niedługo do siebie? – kobieta spytała go, gdy Eren opadł na skórzaną kanapę w części czytelniczej biblioteki.

Uważał, że było za wcześnie, aby ulotnić się do domku, więc wolał posiedzieć jeszcze trochę z Hanji. W sumie dobrze im się rozmawiało, przez co nie narzekał na taki stan rzeczy.

– Pewnie tak. Która jest w ogóle godzina? – spytał i poprawił się na miejscu.

– A bo ja wiem? – Wzruszyła ramionami. – Słońce powoli zachodzi, coś około dwudziestej?

– Chryste... – Przeciągnął się i to tak mocno, że przeszły go ciarki. – Walnąłbym się już do łóżka. Plecy mnie bolą.

– A mówiłam, nie dźwigaj. Za upartość się płaci. – Zmierzyła go oceniającym spojrzeniem.

Chłopak nadąsał się trochę, ale widząc krzywo uśmiechającą się pułkownik szybko się rozchmurzył. Ze stojącego obok stolika złapał pierwszą lepszą książkę i otworzył ją na jakiejś początkowej stronie, nie sprawdzając nawet tytułu.

Za czasów, kiedy był jeszcze w korpusie szkoleniowym, często przyłaził do biblioteki, żeby uciec przez ówczesnym dowództwem. Była tam jedna wariatka, z charakteru przypominała tego Maksymiliana, żandarma, jak teraz o niej myślał. Czepiała się o prawie każdą rzecz, o którą można było przyczepić się nastolatków, przez co dzieciaki uciekały od niej jak poparzone i omijały ją możliwie szerokim łukiem. Jäger przyuważył swego czasu, że ta kobieta błąkała się wszędzie, prawie jak karaluch – w pokojach dziennych, po stołówkach, stajni, zbrojowniach, piwnicach i gdzie tam jeszcze jej nos się zmieścił – ale nigdy nie zawitała w bibliotece. Przenigdy, jak Eren zaczął szkolenie do momentu, aż je ukończył, ten głupi babszczyl ani razu nie pojawił się w tym pomieszczeniu. W dni wolne zdarzało mu się przesiedzieć tu długie godziny – cóż, przesypiać bardziej, bo chował się między regałami, zwieszał głowę i odlatywał.

Z uśmiechem spojrzał na jeden z regałów przed sobą i zrobiło mu się nawet miło. Tego czasu nie wspominał źle, ba! Dobrze, jak nie wspaniale. Były wzloty i upadki, denerwowanie się i zabawa – i to był ostatni okres w jego życiu, gdzie czuł się na tyle lat, ile rzeczywiście miał. Teraz jakby nosił dodatkowe dwadzieścia na swoich barkach i nie wiedział, co ma z tym zrobić.

– Wziąłeś się za czytanie? – rzuciła, kiwając na niego brodą. Po tym odłożyła jakiś stary atlas na parapet zawalony pożółkłymi papierzyskami.

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz