Śnieżnobiałe ptaki szybujące po błękitnym niebie okraszonym puszystymi chmurami to jedno z piękniejszych zjawisk. Wolne zwierzęta i niekończące się przestworza. Chłodny wiatr między ich lśniącymi piórami. Całokształt tej osobliwej przedziwności skupiał się na jednym malutkim niuansie - Oni nie potrafią latać. Mogą jedynie obserwować wzlatujące mewy z kłującą zazdrością, odprowadzać je bystrym wzrokiem ku horyzontowi i żegnać cichym westchnięciem. Zapamiętać ich głośny krzyk w odmętach niepoukładanych wspomnień.
Nużąca rutyna. Poranna pobudka przed wschodem słońca, chłodny wiatr wpuszczany do środka i smród tytoniu. Te trzy rzeczy przypominał sobie świetnie.
Wczorajszy dzień nie zapowiadał się niezwykle. Był jak każdy inny. Nużąco zwykły.
Kiedy wstajesz co dzień z niewygodnego skrzypiącego łóżka, zrzucasz z siebie nieprzyjemny w dotyku koc i stawiasz wilgotne stopy na zimnych panelach, nie możesz mieć dobrego humoru. Dobijające przemęczenie każe wrócić do poprzedniej czynności, choć doskonale wiesz, że to nic nie da. Przeciągasz się. Twoje kości chrobocą. Krzywisz się. Ból pleców nie ustępuje od kilku dni. Kark, jak i skronie, pulsują niemiłosiernie. Brak spokoju.
Gdy w końcu zwlekasz się z łóżka, bierzesz głęboki oddech dusznym powietrzem. Nie masz tyle siły, by podejść do okna. Ciemność na dworze nie dodaje otuchy, jedynie przytłacza swoim ponurym wyglądem. Lodowata podłoga drażni stopy, a ty wiesz, że gdy wejdziesz do łazienki, będzie jeszcze gorzej.
I rzeczywiście jest ciemnej, jeszcze bardziej przytłaczająco. Podchodzisz do umywalki. Puszczasz wodę z kranu, aby jakoś zagłuszyć tę nieprzyjemną ciszę. Jednak wiesz, że ona była, jest i będzie, tylko odpychasz ją na kilka zgubnie przyjemnych chwil. Bezbarwna ciesz pozwala chociaż trochę się rozbudzić. Spływa po rękach, łokciach by w końcu wylądować na ciemnych kafelkach. Włosy trochę lepią się do twarzy. Patrzysz w lustro wiszące na ścianie. Te same opuchnięte oczy, obojętne spojrzenie, ostre rysy twarzy i blizny.
One są wszędzie.
Na twarzy, szyi, ramionach, przedramionach, palcach, obojczykach i klatce piersiowej. Boisz się spojrzeć na plecy, nogi tym bardziej. Jeszcze raz przemywasz twarz wodą i mocno wycierasz ją ręcznikiem.
Wychodzisz z łazienki. Ta duchota wykańcza. Gdy w końcu otwierasz okna, z lubością rozkoszujesz się orzeźwiającym chłodem. Czyste powietrze smaga blade policzki. Odrywa mokre kosmyki od czoła. Delikatny szum lasu z łatwością uspokaja nadszarpnięte nerwy. Daje na ułamek sekundy poczucie bezpieczeństwa, którego Ci tak brakuje. Obejmujesz poharatane ramiona równie brzydkimi dłońmi. Nagle słyszysz mewy, które po chwili widnieją na chłodno niebieskim niebie. Witasz je z przymkniętymi powiekami.
Na jeden krótki, ulotny moment, wszystko jest w porządku.
*
Nie rozumiał fenomenu nowego projektu Hanji, powiązanego z dzieciakiem. Phi! Gdyby mógł przy niej użyć takiego słowa jak głupi, zrobiłby to bez zawahania, ale nie uśmiechało mu się później tłumaczyć tego wszystko, co sądził na ten temat. Przysłuchując się wywodom Zoë jedynie wzdychał co jakiś czas, by jakoś przekazać jej delikatnie swoją dezaprobatę. Ten pomysł był debilny. Pochłonąłby za dużo pieniędzy, których i tak nie mieli, musieliby ubiegać się o specjalne pozwolenie u Żandarmów. Latanie po urzędach i innych dziurach w ogóle się mu nie podobało. Nie wytrzymałby nerwowo. Samo wypełnianie tych cholernych rozliczeń było wyczerpujące. A co dopiero użeranie się z grupą upartych stołecznych, którzy srają w gacie na samą myśl, że Jäger przemienia się w tytana.
CZYTASZ
⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&Levi
FanfictionNiewiele jest osób, które mogą poszczycić się predylekcją kaprala Levi'a. „Zimny drań' - to określenie pada często z ust żołnierzy nieświadomych rzeczywistej natury bruneta. Prawdą jest, że owa persona bywa brutalna i oschła, lecz zdjąwszy skórę gru...