Rozdział XXII - Mój kapral

446 42 4
                                    

Ta cisza między nimi była o wiele bardziej przykrząca się i bardziej doskwierająca niż Levi na początku myślał, że będzie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ta cisza między nimi była o wiele bardziej przykrząca się i bardziej doskwierająca niż Levi na początku myślał, że będzie. Bo zdawał sobie też sprawę, że padną pytania, z których średnio uśmiechało mu się tłumaczyć i to nie dlatego, że nie chciał odpowiedzieć zmartwionemu Erenowi, co wlepiał w niego te swoje wielkie, trawiastozielone oczy, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na jego łóżku, a chyba z powodu, że się najzwyczajniej w świecie wstydził. Trudno było mu to przyznać nawet przed samym sobą, a wizja tego, że będzie musiał powiedzieć to nagłos skutecznie brzydła mu jeszcze bardziej z każdym momentem istnienia w jego głowie. Było mu też głupio – przez to, że było mu wstyd. Z tego wszystkiego, z tego zmęczenia i ogólnego, iście podłego humoru miał ochotę zakryć się po czoło kołdrą, po czym zasnąć na zawsze. Albo do momentu, aż ludzie zapomną, że ten incydent miał dziś miejsce.

Wiatr przestał wiać z tym swoim histerycznym pędem i przez to, że w końcu się zatrzymał, i na dworze panowało milczenie nie do wytrzymania. Kapral wpatrywał się we własne odbicie w sczerniałej, wystudzonej herbacie, którą dobre pół godziny zrobił mu Eren. Sytuacja była paskudna. Paskudna i załamująca.

– Levi, proszę – znów zaczął Jäger łagodnym, spokojnym tonem. Westchnął potem pokrótce, utworzył usta, ale się rozmyślił i potarł twarz dłońmi. Materac skrzypnął pod nim nieprzyjemnie, gdy poprawił się na swoim miejscu. – Nie pytam cię o szczegóły. Powiedz mi, co się stało. Wiem, że i tobie o ciąży.

– Puściły mi nerwy, ot co. – Użył wymówki po raz kolejny, plując sobie w brodę za swoje tchórzostwo. – Nic wielkiego, nie musisz drążyć.

Bo wiedział też, że mógł Erenowi powiedzieć.

I że chłopak nie pisnąłby o tym nikomu, nawet Arminowi czy Mikasie.

Ale i tak pieczołowicie, trochę wbrew sobie i racjonalnym myślom, piastował w swojej głowie scenariusz, że szatyn go wyśmieje. Że to temat niewart poruszania, tak nędznej wagi, iż i sam niedługo o tym zapomni. A czując wytężony wzrok na swoich zaciskających się ze smutku dłoniach na nadbitym, starym kubku przeklinał tego dzieciaka, którego miał w grupie i który doprowadził go do takiego stanu.

– Nie jesteś ze mną szczery. – Nastolatek pokręcił głową z zawiedzeniem na zaczerwienionej od stresu twarzy. – Levi, wiesz, ja nie siedzę ci w głowie. Choć czasami chciałbym, to może bym zabrał stamtąd parę spraw, żebyś mniej się martwił.

– Uwierz mi, nie chcesz. – Upił łyk, by zwilżyć suche gardło. – Uciekłbyś z piskiem.

– To powiedz mi to tak, żebym nie musiał. – Spoglądnął na niego z ciepłą nadzieją i uśmiechając się kącikami ust, przechylił głowę do boku.

– Nie da się tak. – Teraz brunet pokręcił głową.

– To wal prosto z mostu. – Wzruszył ramionami. – Nigdzie się nie wybieram. Bo nie jestem ślepy i widzę, że coś się z tobą dzieje.

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz