Rozdział XIII - Mała niespodzianka

663 49 47
                                    

Levi w całym swoim życiu nienawidził poranków równie mocno, co deszczu i zimna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Levi w całym swoim życiu nienawidził poranków równie mocno, co deszczu i zimna. Nie umiał zdzierżyć znużenia, tego ociężałego ciała, zastałych stawów. Parność w pomieszczeniu po nocy była nie do zniesienia i nie ustępowała długo po tym, jak otwierał okno. Potem całe to rozbieranie się z piżam, mycie się, ubieranie munduru i człapanie się na śniadanie, gdzie wpatrywał się przez dobre pół godziny we własną herbatę. Okropieństwo. Nigdy nie rozumiał ludzi, którzy co dzień z werwą wstawali z łóżka, chwilę potem je słali, szybko się ubierali i byli zupełnie gotowi do działania, bez żadnej oznaki zmęczenia.

Jednak ten poranek był zgoła inny.

Brunet nie obudził się cały obolały, jakby spał na desce drewna. Nie bolała go głowa, skronie nie pulsowały jak co ranek. Nie było zimnego dreszczu zaraz po przebudzeniu, powodującego gęsią skórkę na całym ciele. Nie odczuwał też tej charakterystycznej duchoty. Na wpółśpiąco zdołał wyczuć delikatny wiatr na swojej twarzy, niosący orzeźwiający zapach sosen i ciepłe promienie słoneczne padające mu prosto na oczy. Nie było to jednak nieprzyjemne. Całokształt dzisiejszego poranka był niezwykle miły i to na tyle, by sprawić, że się szczerze uśmiechnął. Leżąc w słodko chłodnej pościeli, pachnącej jeszcze płynem, zakopany w koce i narzuty czuł się zrelaksowany jak nigdy. Cykady i świerszcze grające swoje melodie, nie przeszkadzały mu zupełnie w tym, aby znów zacząć zasypiać, z twarzą wtuloną w dużą, białą poduszkę.

Nie przejął się zbytnio, kiedy drzwi od gabinetu otworzyły się z cichym skrzypieniem. Zignorował też kroki, które niosły się od nich do zawalonego biurka. Skomentował to jedynie niemal niedosłyszalnym pomrukiem i wtulił się w pościel jeszcze bardziej, o ile było to możliwe. Nie chciał się rozbudzać. To przyjemne zamroczenie odczuwał tak rzadko, że już nie pamiętał dokładnie, jak to jest. Pewnie Hanji przyszła po jakieś papiery i znowu zacznie narzekać na nieporządek. Albo Erwin przylazł dalej suszyć mu głowę. Zaczął słuchać dopiero wtedy, gdy usłyszał nad sobą swoje imię:

– Levi.

Brunet znowu zamruczał coś pod nosem niezrozumiale, a potem wziął głęboki oddech.

– Co – burknął, nadal nie wiedząc, kto do niego mówi.

– Wstań – znowu ciepłym, otulającym głosem zwrócił się do kaprala. – Przyniosłem śniadanie, zaraz będzie zimne.

Kobaltowooki przeciągnął się na łóżku, odkrywając się trochę. Kiedy uchylił podpuchnięte powieki pierwsze, co zobaczył to nadal posiniaczona, roześmiana twarz Jägera. Chłopak był chyba w wyśmienitym humorze, który bardzo szybko przeszedł też na Levi'a.

– Dzień dobry – zarzucił chłopak, kiedy kapral podniósł się do siadu. Kiedy tamten jeszcze niezbyt kontaktował, nastolatek podszedł do uchylonych okien i otworzył je znów na szeroko.

– Dobry – mruknął, ponownie się przeciągając i leniwie mrugając oczyma. – Która?

– Dochodzi dziewiąta.

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz