Rozdział XXXVII - Mój drogi, chwytaj za butle!

231 37 19
                                    

Trudno było im zebrać się z powrotem do pijalni, gdy oboje przepłakali dobrą godzinę za tym cholernym budynkiem, nawzajem się uspokajając, a po chwili i tak zalewali się łzami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Trudno było im zebrać się z powrotem do pijalni, gdy oboje przepłakali dobrą godzinę za tym cholernym budynkiem, nawzajem się uspokajając, a po chwili i tak zalewali się łzami. Obydwoje wyglądali jak dobrze napompowane balony, bo popuchli na twarzach przeokropnie. Trzymali brody nisko, ale nie ze wstydu – światła z lamp i świec raziły ich podrażnione oczy. Akurat Jean był w trochę lepszym stanie, więc to on prowadził Jägera za rękę, kompletnie zlewając krzywe spojrzenia starych typów i podśmiechujących się kobiet, ukrywających swoje uśmiechy za spracowanymi dłońmi.

– Kurwa, a was co wcięło? – rzucił Connie trochę niezrozumiale, opierając się o równie podpitą, śpiącą już Sashę. – O japierdolę, biliście się?! – niemalże krzyknął, kiedy im się przyjrzał. – Z kim?!

– Z twoją starą. – Kirschtein odsunął Erenowi krzesło i posadził go na nim jak kukiełkę. – Reiner, skołuj lodu, bo chyba mają tu lodownię.

Blondyn nie pytając o nic po prostu wstał i ruszył do gospodarza. Jean, korzystając z tego, usiadł na jego miejscu i od razu polał i sobie i Erenowi resztkę wódki z butelki.

– Masz. – Podetknął mu kieliszek pod nos. Chłopak niezbyt zadowolony odebrał go, a potem czekał, aż z Kirschteinem skrzyżują przedramienia. – Hop siup...

– ...cztery baby, osiem dup – dokończył za niego.

Koniomordy miał dobry pomysł z tą czystą, bo grzała potężnie i równie mocno go ocuciła. Wzdrygnął się paskudnie, zamlaskał głośno i westchnął z obrzydzeniem.

– Proszę mnie nie pytać, co się stało, bo nie mam siły dalej płakać, moi drodzy. – Wstrzymał wszystkich przed komentarzami, bo widział, jak się do tego rwali. – I jestem na to zbyt pijany. Popierdoliłbym się w faktach.

– Mikasa będzie bardzo niezadowolona, kiedy cię zobaczy w takim stanie. – Czknęło się Arminowi parę razy w trakcie mówienia. – Oj, będzie niezadowolona...

– No. – Łysy mu przytaknął. – Ale z drugiej strony...może się w końcu nad biedakiem ulituje i da mu mordy. Bo coś się oboje zebrać do tego nie mogą – stwierdził smętnie.

– Connie, weź się wypchaj – Jäger burknął na niego. – Tak się zacząłeś wpierdalać w nieswoje sprawy, że mnie wkurwiasz bardziej niż Jean. A to trudne zadanie.

– Przecież prawdę mówię! – uniósł się. – Kleicie się do siebie odkąd was poznałem, ona lata za tobą, a ty za nią! Stary, trochę odwagi, bo takiej dziewczyny już raczej w życiu nie poznasz. – Złapał swój kufel z piwem. – Weź ty powiedz...z czym masz problem? Nie umiesz zagadać do niej czy co?

– Debilu... – Odchylił głowę i oparł ją o wysokie, drewniane oparcie krzesła. Z międzyczasie Reiner przyszedł z lodem zawiniętym w jakąś szmatę i położył mu ją na rozgrzanym czole. – To nie tak, że mam problem. Ja nie mam żadnego problemu. Po prostu nie czuję, że to odpowiedni czas na to, na wchodzenie w jakieś związki. No proszę cię...Żandarmeria tylko czeka, kiedy mnie odjebać, a ja będę jej obiecywać nie wiadomo co.

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz