Rozdział LVI - Eren i Levi

196 18 11
                                    

Eren po prostu wstał z łóżka, założył buty i zarzucił na siebie swoją flanelówkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Eren po prostu wstał z łóżka, założył buty i zarzucił na siebie swoją flanelówkę. Wszystko już było przygotowane. Kapral stał na ganku z całym tobołem. Znów zapadła między nimi cisza – zdarzało się im to o wiele częściej, niż wcześniej. Jakoś ta niemożność dobrania słów do sytuacji zmuszała ich do milczenia, chociaż żaden z nich milczeć nie chciał. Jager kiwnął głową na ścieżkę i ruszył przed siebie. Za nim w momencie rzucił się pies, wybiegając przed niego i machając wesoło ogonem. Chyba tylko Paskuda miał dobry humor z ich trójki, bo Levi trzymał się lekko za chłopakiem i tak rozmyślał, czy dobrze zrobił.

Z tego powodu było mu źle.

Nie chodziło tu o smutek czy jakiegoś innego rodzaju zmartwienie. Źle. To słowo pasowało idealnie. Zacisnął rękę na pasku od torby. Nienawidził takich sytuacji. Ogólnie nienawidził być bezsilny. Denerwowało go to, że Eren miał na niego tak duży wpływ. Że przy nim zmiękł. Westchnął cicho pod nosem. Wkurzało go to, że żołądek go zarzynał przy każdej myśli, co od 'teraz' mogłoby pójść nie tak. Strach wymieszany z tą cholerną bezsilnością zupełnie wypalał mu trzewia. Może powinien inaczej to rozegrać? Może wcale nie powinien zabierać go gdziekolwiek, tylko dać mu odpocząć? Ale Eren miał niemalże chorą tendencję do myślenia zbyt dużo. Zostawienie go samego sobie byłoby pewnie o wiele gorsze.

Brunet nie był dobry w takie klocki. Kompletnie nie potrafił pocieszać, a co dopiero być delikatnym w takich sprawach. Czuł, jakby stąpał po tak kruchym lodzie, że jeden zły krok skutkowałby wpadnięciem w lodowatą wodę – i pociągnięciem za sobą Erena, oczywiście. Sam nie wiedział, jak bardzo chłopak liczyłby się z jego zdaniem w tej sprawie. I ogólnie...nie wiedział, ile jego słowa znaczą dla niego. Zmarszczył brwi. Głupoty. Panikował. Zawsze pieprzył głupoty, jak tracił nad czymś kontrolę.

Byli dla siebie ważni...prawda? Eren mówił prawdę, że go nie zostawi? Albo że chociaż zostanie tyle, ile da radę? Co to miało znaczyć w ogóle? Dramat. Mało co rozumiał z tej jego okropnej gadki. Zabolały go płuca. Pies zaczął na coś szczekać. Z krzaków wybiegł zając – i uciekł, nim Paskuda zdążył zareagować.

Prawdą było, że nawet Farlan i Isabel nie sprawili, że zmiękł do takiego stopnia. Dla nich wiecznie był tym niepokonanym Levi'em, który nie cofa się przed niczym. Nigdy nie daje za wygraną, nie zna porażki. Dla nich był ostoją pewności, kimś, kto wie, co robić. Zawsze. Przeraził się na myśl, że to teraz Eren jest taką osobą dla niego. I chociaż ta 'wiedza co robić' ograniczała się do trywialnych spraw dnia codziennego między nimi, to miał wrażenie, że na moment sparaliżowało go od stóp do głów. Nie był już niezależny.

Niebo powoli ciemniało, zmieniając kolor z pomarańczowego na wyblakły granat. Levi miał jakieś dziwne przeczucie, że ich lato dobiega końca, chociaż zbliżał się dopiero koniec lipca – dużo by dał, żeby nigdy się nie skończyło. Ale naiwnie było chcieć żyć w ciągłym blasku słońca i wygrzewać twarz w jego świetle. Każdy dzień kiedyś się kończył, ciepło zanikało, a jedyne, co pozostawało to zimny księżyc i nocny wiatr. Może wymagał od życia za dużo? Może naprawdę tak było?

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz