Nie jestem w stanie określić, od czego to się tak naprawdę zaczęło. Odkąd pamiętam, byłem jakiś dziwny. Już ci mówiłem, że zawsze czułem, że nigdzie zbytnio nie pasowałem. Nawet przy Mikasie i Arminie wyglądałem jak piąte koło u wozu. Było we mnie wiecznie coś takiego, co kazało mi ciągle biec przed siebie, na oślep, chociaż sam nie wiedziałem, gdzie dokładnie. Coś ciągnie mnie w nieznane, a ja nie umiem się temu oprzeć. Wiele razy próbowałem. Nie robić głupot, nie sprawiać problemów, zachowywać się normalny człowiek. Ale we mnie chyba nie ma nic normalnego. Boli mnie to. Jestem kompletnie inny, niż widzą mnie ludzie. Sam tak naprawdę nie wiem, jaki jestem. W mojej głowie nie ma zbytnio terminu „ja". Jestem ciągle inny. Każdego dnia, w różnych sytuacjach, przy innych ludziach. Nie wiem, czego się po sobie spodziewać. Jak zareaguję, co zrobię.
I też odkąd pamiętam, miałem dziwne uczucie w sercu. Jakby mnie coś goniło. Może dlatego bez przerwy biegnę przed siebie? Żeby nie dopadło mnie to, co mnie czeka? Pewnie ta ucieczka jest bezcelowa. Koniec końców czeka mnie coś, na co nie będę przygotowany. Tak naprawdę nigdy nie jestem gotowy na nic. Boję się każdego dnia. Nie tego, co może się stać – tak po prostu. Boję się. Staram się jakoś trzymać na nogach...jednak sam widzisz. Co i raz jest gorzej. Coś złego się kończy, a chwilę potem coś nowego wyskakuje mi na drogę. I nie umiem sobie z tym poradzić. Oczywiście – nadal biegnę. Ale moje nogi już nie wyrabiają. Ja nie wyrabiam. I tak, jasne że nigdy nie przestanę biec. Taki już chyba mój los. Chodzi o sam fakt, że ja nie chcę biec. Ja nie chcę walczyć, chociażby sam ze sobą. Muszę, ale nie chcę.
I również nie chcę ciągle o tym mówić. Każdy walczy, też sam ze sobą. Przytłacza mnie większość spraw. Nie, nie mów mi, że to normalne. Co z tego, że jestem młody? Młodość nie usprawiedliwi mi braku siły, braku pewności jutra i strachu przed nim. Muszę dawać z siebie wszystko. Wiesz to tak dobrze jak i ja. Nie mogę rzucić tego wszystkiego w cholerę, bo jestem Ostatnią Nadzieją Ludzkości. Nikt mi tego ciężaru z barków nie zdejmie. Będę musiał z tym żyć do końca swoich dni, czy tego chcę czy nie. Nie tul mnie do siebie tak mocno. Muszę być twardy. Powiedz mi, że muszę oddać życie, serce i krew za sprawę, bo do niczego innego się nie nadaję. Cóż, tak przynajmniej czuję. Chyba nie potrafiłbym znów żyć normalnym życiem, nie po tym wszystkim.
Zaczynam tracić głowę. Po mojej śmierci trafiłem do miejsca, które żyje we mnie. Głupio brzmi, ale tak jest. Słyszę głosy nieznanych mi ludzi, piosenki w językach, których nie rozumiem, dziwne wspomnienia. Nie moje. Mam wrażenie, jakbym przeżył tam setki lat, widział niebo takie, jakie nikt nigdy przede mną. Nie umiem ci go opisać. Nie wiem jak opowiedzieć ci o dziewczynce, która towarzyszyła mi przez cały ten czas. Była trochę jak ja. Zagubiona, biedna, wykonująca bezsensowne czynności na okrągło. Próbowałem ją wyrwać z tej rutyny, ale było to niemożliwe. Ona też wiedziała, że to nie może się stać. Więc oboje byliśmy koło siebie w miejscu, z którego pozornie nie było ucieczki. Tylko my, gwieździste niebo i pustka.
CZYTASZ
⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&Levi
FanfictionNiewiele jest osób, które mogą poszczycić się predylekcją kaprala Levi'a. „Zimny drań' - to określenie pada często z ust żołnierzy nieświadomych rzeczywistej natury bruneta. Prawdą jest, że owa persona bywa brutalna i oschła, lecz zdjąwszy skórę gru...