Eren nic by nie oddał za te ciepłe, letnie przedpołudnia. Dni spędzało mu się znakomicie, gdy niewinne szczęście towarzyszyło mu w codziennych, trywialnych sprawach. Nawet rutyna tak nie wadziła. Była przyjemna, chociaż powtarzał pewne czynności na okrągło i o tej samej porze. Świat znów nabrał kolorów, ciepłych i miłych, a lato raczyło go spokojem i poczuciem bezpieczeństwa. Dał radę odczuć, że Żandarmi już tak nachalnie się w niego nie wpatrywali, a gdy szedł koło kaprala, nie patrzyli na niego w ogóle. W ogóle jego temat nagle znikł z ich gabinetów, nikt o nim nie rozmawiał, a jeśli tak, to po cichu, by nie zostać usłyszanym.
Podczas tych leniwie upływających dni Jäger zauważył, że Levi trochę się zmienił. Oczywiście, dalej mamrotał pod nosem więcej, niż rzeczywiście mówił, narzekał na wszystko dookoła i wciąż język miał cięty jak osa, ale po ich rozmowie przy naleśnikach zaczął być bardziej otwarty. Zdarzało mu się wspominać zdawkowo o życiu w Podziemiu. Mówił o brudnych, wilgotnych ulicach i obdrapanych blokach, na których przyszło mu żyć. Że cięte kwiaty kosztowały ogromne sumy pieniędzy, że często nie było innych warzyw niż te popleśniałe i pogniecione, że ludziom gniły nogi i nic nie było w stanie na to poradzić. Głos mu drżał, ale był pewny, że chce to Erenowi przekazać. Wzrastała w nim ufność, sam proponował jakieś zajęcia albo gdzieś wyjść – na swój naturalny, marudny sposób. Piekli razem ciastka, które często wychodziły suche na wiór, gotowali wymyślne dania, co smakowały wszystkim i niczym, codziennie na stole stał bukiet z polnych kwiatów, a stare suszyli i wieszali na ścianie, uczyli Paskudę różnych sztuczek, przeczytali masę książek, które ledwo się już mieściły na komodzie.
Eren często myślał o nim, gdy miał moment podczas kiedy dawał swoim kadetom do przewertowania jakiś raport na zajęciach. Papieros i wystudzona, sczerniała herbata przypominały mu o nim lepiej niż cokolwiek innego. Odnajdował go w małych szczegółach mijanych co chwila. Cieszył się z tego. Znalazł osobę, która rozumiała go dogłębnie, prawdziwie i sprawiała, że nie musiał już udawać kogoś, kim nie był.
I to nie tak, że przekształcił się w kompletnie inną postać. Nadal był Erenem, głośnym i kłótliwym, ale jakoś tak zgubił głupią porywczość i bezsensowną konfliktowość. Łatwiej przychodziło mu mówienie o swoich uczuciach, kiedy coś go bolało albo gdy ktoś go uradził. Nie buchał złością, nie odchodził obrażony. Z czasem przyjaciele zrozumieli, że Eren nie zmienił się z powodu czegoś, tylko dlatego, że sam tego chciał. Było to dla nich zaskoczenie, jednak nie roztrząsali już tego. Po prostu cieszyli się z jego małych, osobistych sukcesów, a on cieszył się z posiadania ich u swojego boku.
– Po co mamy to wszystko czytać? – burknęła Astrid, zakładając ręce na piersi. – Przecież nikt z nas nie mierzy tak wysoko, żeby zostać Żandarmem.
– Chodzi o to, żebyście wiedzieli, jak wyglądają ich raporty. W jakimkolwiek korpusie będziecie musieli je przeglądać. Szczególnie w Stacjonarce. – Otworzył okno na oścież i usiadł na parapecie. Na oparciu krzesła zostawił kurtkę ze Skrzydłami Wolności. – Więc musicie być przygotowani na ich pitu-pitu w takich dokumentach, a nie będzie to nic przyjemnego. Dlatego lepiej być z tym zaznajomionym od początku i wiedzieć, na co zwracać uwagę.
CZYTASZ
⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&Levi
FanficNiewiele jest osób, które mogą poszczycić się predylekcją kaprala Levi'a. „Zimny drań' - to określenie pada często z ust żołnierzy nieświadomych rzeczywistej natury bruneta. Prawdą jest, że owa persona bywa brutalna i oschła, lecz zdjąwszy skórę gru...