Rozdział VII - Gdzie ty, tam i ja

683 50 12
                                    

Za każdym razem, gdy jego klatka piersiowa unosiła się leniwie i opadała chwilę potem, dziewczynę przechodził jakiś dziwny dreszcz goryczy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Za każdym razem, gdy jego klatka piersiowa unosiła się leniwie i opadała chwilę potem, dziewczynę przechodził jakiś dziwny dreszcz goryczy. Zacisnęła palce na swoim zmechaconym czerwonym szaliku tak mocno, że aż zbielały jej paznokcie. Brunetka doskonale zdawała sobie sprawę, że chłopak, który leżał bezwiednie na twardym szpitalnym łóżku był niewątpliwie żywy. Oddychał nad wyraz spokojnie, a jego malinowe usta były delikatnie rozchylone. Wyglądał tak niewinnie, niczym maleńkie dziecko ciepło utulone do snu przez rodzica. Jego długie, czarne i grube rzęsy rzucały cień na niczym nie skalane policzki. Jak na swój wiek, Eren miał bardziej chłopięcą niż męską urodę. Nie był jakiś bardzo wysoki, nie miał mocno zarysowanej szczęki czy szerokich, barczystych ramion. W pewnym sensie gubił się w natłoku już wyraźnie męskich chłopaków.

Powoli wyciągnęła drżącą rękę w stronę Jägera, by moment później wpleść długie szczupłe palce w jego miękkie czekoladowe włosy. Usta chłopaka wykrzywiły się nieznacznie w uśmiechu, czym zaraził również Ackermann. Dalej leżał spokojnie, nie wiercąc się ani nie mrucząc nic pod nosem. Kaleka, przykuty do łóżka.

Dochodziła trzecia nad ranem. Nie mogła zasnąć. Nawet teraz, siedząc przy nim nie czuła się zmęczona. Sama świadomość tego, w jakim stanie znajdywał się Eren, spędzała jej sen z powiek. Chciała być przy nim. Czuwać. Co, jeśli powróci mu władza w nogach i rękach? Może nadarzy się okazja, by jakoś mu pomóc lub jakoś wspomóc. Była gotowa zrobić wszystko. Jej mały, ukochany braciszek. Przeniosła swoją dłoń na jego. Uniosła ją delikatnie, niczym najcenniejszy skarb i dotknęła nią swojego czoła. Była tak ciepła i wiotka. Czuła, jak zaszkliły jej się oczy. Te charakterystyczne palące uczucie ugrzęzło jej głęboko w gardle i nawet przełknięcie śliny nic nie dało. Miała głębokie poczucie niesprawiedliwej bezradności.

Siedziała zgarbiona w zatopionej w półmroku sali szpitalnej, opłakując te wszystkie rzeczy, na które nie miała żadnego wpływu. Bo co taka osoba jak ona mogła zrobić? Była niczym jako jednostka. Nawet gdyby krzyczała najgłośniej z tłumu, nie byłaby w stanie nic zdziałać. Ale przecież jedyne, czego chciała to szczęście jej i najbliższych. Czy wymagała za wiele? Czy w ogóle śmiała o to prosić, jednocześnie nosząc ze swoistą dumą emblemat skrzydeł wolności na swojej piersi? Zaszlochała. Mimo tak ogromnej siły, była najsłabsza. Była niczym szmaciana laleczka w rękach znanych jej ludzi. Mogła wszystko i nic. Głupota. Wszystko to jedna, wielka pieprzona głupota. Jednak nic nie mogła na to poradzić. Jej decyzje nie były ważne. Mogła jedynie patrzeć i się dostosować. Nie potrafiła inaczej.

Znowu przed oczyma utknął jej Eren nabity na swój własny sprzęt. W pierwszej chwili, gdy go zobaczyła, znieruchomiała. Dostała jakiegoś dziwnego paraliżu, który kazał jej patrzeć i mimo nieodpartej ochoty odwrócenia wzroku, nie mogła. Gdyby on...tam...Potrząsnęła głową. Nie chciała nawet o ty myśleć. Eren był jej swoistym paliwem do życia w ogóle. Nie wyobrażała sobie siebie bez niego – gdyby go zabrakło, byłaby tylko namiastką tego, kim jest teraz. Przypomniała sobie siebie podczas obrony Trostu. Znów potrząsnęła głową.

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz