Ludzie uwielbiają generalizować i wszyscy doskonale o tym wiedzą – przez co nikt nie zwraca już na to szczególnej uwagi. Weszło to nam w krew, niczym toksyczny wirus, który za nic nie chce opuścić naszego ciała. Nie łapiemy się już na bezpodstawnym przypisywaniu cech nieznanym nam ludziom, bo z góry zakładamy, że i tak mamy rację, dobrze nie poznawszy owych person. Uwielbiamy obgadywać innych za plecami nie martwiąc się zbytnio czy to, co mówimy, to najczystsza prawda czy jednak najgorsze kłamstwo.
Zabawne jest to, jak wielce się oburzamy, gdy ktoś nam od góry przylepi łatkę „takiego" i „takiego" człowieka, która nie zgadza się z naszą prawdziwą naturą i prawdziwym zachowaniem. Szepczemy wtedy do siebie: przecież ja taki nie jestem, skąd im się to wzięło?
No właśnie.
Czy mamy prawo w ogóle oceniać ludzi? Żadne nasze najgłębsze analizowania zachowań i postawione dzięki nim tezy nigdy nie oddadzą w stu procentach omawianego człowieka. Jego prawdziwej natury, poszczególnych czynów czy wypowiedzianych słów. Wszystko ma swoje głębokie podłoże i nigdy nie dalibyśmy rady rozłożyć go całego na dosłowne części pierwsze. Gdybyśmy nawet próbowali to zrobić, to w wyniku powstałaby niezwykle długa sieć solidnych pieni, nadal elastycznych gałęzi i młodziutkich pędów przecinających się ze sobą, łączących, przenikających, może nawet wrastających w siebie bezpowrotnie. Korona byłaby tak zawiła, pokręcona, że aż do bólu nieprzejrzysta, w której dziecinnie prosto jest się zgubić na dobre. Człowiek jest niczym niekończący się kod, do którego doczepiają się co nowsze liczby. Bez przerwy się wydłuża, rozciąga, nie dając pozwolenia, aby ktoś zupełnie go poznał, zrozumiał i nauczył się obsługiwać.
Bycie generałem bywa naprawdę męczące, jednak – pominąwszy odpowiedzialność za naprawdę dużą grupę ludzi, która nie zawsze słucha rozkazów – przymykając oko na niekończącą się papierologię, konieczność archiwizowania ogromnych stert dokumentów – obowiązek bycia przykładem do naśladowania dla ludzkości i wielu innych bzdet – szczerze można powiedzieć, iż praca ta bywa nawet przyjemna. Mimo długiego szeregu wad, grzechem by było nie wspomnieć o zaletach.
Ludzie często cię rozpoznają – albo uśmiechają się albo plują na ziemię. Jesteś widoczny, nie wtapiasz się w szary i nudny tłum, niczym diament na stercie kamieni. Wywołujesz reakcje.
Masz świadomość, że nie jesteś obojętny. Nikt nie przechodzi koło ciebie nie zastanawiając się jaki jesteś i dlaczego.
Erwin Smith nigdy przenigdy nie przyznał, iż nad wyraz lubił być w centrum uwagi. Uwielbiał być wysłuchiwany, czuł się wtedy niczym paw po rozłożeniu swojego imponującego, wielokolorowego ogona. Musiał przy tym utrzymać swój wizerunek w ryzach spokojnego generała, który przemawia tylko wtedy, gdy wymaga tego sytuacja. Opanowanie – miało to być jego drugie imię. Miał być po prostu stereotypowym, dobrym przywódcą w każdym calu swojego jestestwa – nie żeby było inaczej. Prowadził swoich żołnierzy najlepiej, jak potrafił. Praca ta jednak czasami zanudzała go na tyle, iż pozwalał sobie na delikatne odstępstwa od bycia dobrym przywódcą w każdym calu swojego jestestwa. Był również zwykłym mężczyzną – ot, co. Lubił wypić, pośmiać się przy dobrze znanych sobie żartach przy nieznajomych ludziach, których prawdopodobnie nigdy w życiu ponownie nie zobaczy na oczy. Kompani przy kielichu nazywali go 'ogarniętym typem' i 'przyjemnym rozmówcą'.
CZYTASZ
⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&Levi
FanficNiewiele jest osób, które mogą poszczycić się predylekcją kaprala Levi'a. „Zimny drań' - to określenie pada często z ust żołnierzy nieświadomych rzeczywistej natury bruneta. Prawdą jest, że owa persona bywa brutalna i oschła, lecz zdjąwszy skórę gru...