Rozdział XVIII - Zapach zgnilizny

416 41 7
                                    

Było tuż przed dziewiętnastą, gdy zajechali na główny plac na terenie Korpusu Szkoleniowego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Było tuż przed dziewiętnastą, gdy zajechali na główny plac na terenie Korpusu Szkoleniowego. Dźwięczny stukot kopyt o ubitą, suchą ziemię szybko zwrócił uwagę kadetów, którzy zaciekawieni powystawiali głowy za okna, po chwili jednak wybiegli z domków, by pomóc przy rozładunku. Kurz unosił się między siedzącymi na wierzchowcach Zwiadowcami w zielonych, z dumą noszonych pelerynach z wyszytymi, wdzięcznymi Skrzydłami Wolności. Ponownie wkoło nastał harmider, ludzie zaczynali przekrzykiwać się nawzajem. W mniejszych grupkach jedni udali się do stajni, odstawić swoje konie, a reszta zabrała się za wyładowywanie z wozów resztek zaopatrzenia, zabranych z kwatery oraz rzeczy osobistych żołnierzy.

– Nie ma to jak wrócić na stare śmieci – zarzucił Connie, wyciągając się ku górze. Ziewnął potem długo i nie kłopotał się, by zakryć usta, za co dostał od Sashy w bok. – Hej!

– Zachowujesz się, jakbyś dopiero co z lasu wyszedł – ofukała go.

– I kto to mówi! – odpyskował, oddając cios w bok i prawie przy tym spadając z siodła.

– Jesteśmy obserwowani, zachowujcie się, proszę. – Z tego wszystkiego westchnął Reiner, który nie odzywał się przez większość drogi. Oboje spojrzeli w jego stronę, na co zwiesił głowę.

– Przyjemniaczku, nie wtrącaj się – powiedzieli w tym samym momencie i wyprzedzili grupkę, aby jako pierwsi odstawić konie i prawdopodobnie dalej toczyć swoją szczeniacką potyczkę.

Reszta zaśmiała się jedynie, kręcąc z politowaniem głową. Zachowanie Saszki i Conniego, chociaż było zupełnie dziecinne, często było w stanie poprawić humor w ciężkie dni, gdzie brakowało siły. Ich wieczne przekomarzanki i głupie kłótnie zazwyczaj opierały się na kompletnych pierdołach, nie mających żadnego sensu. Raz posprzeczali się o to, kto usiądzie przy śniadaniu przy oszołomionym zajściem Jeanie, z czego na koniec Springer popłakał się i wyszedł, a Sasha, zadowolona, zjadła i jego porcję. A to chłopak specjalnie wylał wodę w kuchni, gdzie akurat sprzątał, by dziewczyna, co biegła z mopem, wyrżnęła się na płytkach – a to potłukli się o parę spodni albo skarpetek. Długo by wymieniać każdą historię z osobna, ale one bez wyjątku charakteryzowały się tym, że któryś z nich kończył nie za ciekawie.

– Matko jedyna, nie no, nie wytrzymam z nimi – odezwał się Kirschtein, chowając twarz w dłoniach.

– Może kiedyś zmądrzeją. – Zaśmiał się blondyn, nie robiąc sobie nic z ich potyczek. Śmieszyły go, więc często w nie nie ingerował. Poza tym, były niegroźne.

A Eren pokręcił głową, obserwując jedynie, jak Connie dalej próbuje zdzielić Sashę. I choć ta scena rozgrzała mu serce i w pewien sposób zapowiedziała dobrze ten wyjazd, to gdzieś z tyłu głowy nadal siedziała mu myśl, by nie czuć się tu za swobodnie.

*

– Możecie podać mi jedną skrzynkę. – Wyciągnął ręce, by zaraz facet położył na nich dosyć ciężki ładunek z żywnością.

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz