Rozdział XXXIV - Plany na wieczór

263 37 14
                                    

Levi naprawdę rzadko kiedy miał ochotę rozszarpać kogoś tak o, po prostu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Levi naprawdę rzadko kiedy miał ochotę rozszarpać kogoś tak o, po prostu. Zawsze posiadał mocny powód, czemu miałby pozbawić daną osobę ręki, nogi, głowy czy cokolwiek innego. Może i miał wybuchowy charakter, burmuszył się jak dzieciak i dawał takie popisy arogancji, że sam się sobie dziwił, jednakże śmierci jako takiej nikomu nie życzył. Jakoś te paskudne, zwierzęce instynkty tłamsił w sobie i istniały one jako proste, ekstremalne przy tym, negatywne emocje skierowane do jakiejś tam sobie persony. Levi był człowiekiem nieskomplikowanym, niekonfliktowym. Nie wyglądał na takiego, ale gdy nie szukało się z nim powodów do zwady, on również sam się do tego nie kwapił.

Ale, do kurwy nędzy, gdy widział taki przypadek jak Matt, który ni z gruchy ni z pietruchy przylazł mu pod dach, nażarł się, dostał herbatę pod nos i żeby tego było mało, doprowadził Erena do takiego stanu, że ten nie chciał podnieść się z łóżka, Levi kwestionował u siebie tę niekonfliktowość.

Miał ochotę pobiec za tym jebanym wozem, złapać chłopaka za szmaty i zlać tak, żeby bał się myśleć o tym, aby chociażby zbliżyć się do ich domu ponownie. Krew mu w żyłach wrzała, miał wrażenie, że tętnice mu wybuchną z tej złości. Dłonie swędziły go tak niemiłosiernie, że bez przerwy pocierał nimi o spodnie, a nogi same aż rwały się do biegu. Ale wiedział jedno.

Gdyby teraz ten pierdolony gnojek wpadł mu w ręce, nie wyszedłby z tego w jednym kawałku.

– Levi... – zaczął markotnie Eren, widząc, jak brunet robi któreś z rzędu kółko wkoło stołu. – Nie nakręcaj się tak. Poza tym, to nie jego wina.

– Jak mam się, kurwa, nie nakręcać?! Powiedz mi! – niemalże wrzasnął. – Przyłazi mi do domu bez jebanego zaproszenia, dobra, przeżyję. – Machnął wściekle ręką. – Ale nie przeżyję tego, że ty łazisz koło niego, a ledwo kontaktujesz, bo przecież jeszcze nie tak dawno temu cała ta pierdolona Żandarmeria chciała cię pokroić. Kurwa! Jak tak można?! No jebnie mnie coś zaraz!

– Proszę, nie mów tak. Sam mówił, że nie jest z tego dumny.

– Chuja mnie to obchodzi. – Wściekły pokazał palcem na drzwi. – Przyszedłbyś do kogoś domu bez zaproszenia wiedząc, że jeden z domowników prawie został zabity przez, nie wiem kurwa, twoich znajomych, na przykład? I jeszcze głupio dziękował na herbatkę?

– To nie jest jego wina, nie odpowiada za cały korpus – rzucił jakąś pierwszą, lepszą wymówkę i schował twarz w dłoniach. – Levi, proszę-

– O co mnie prosisz? Żebym się uspokoił?

– A co możesz zrobić, oprócz wkurwiania się? – spytał w końcu już nie tak przyjemnym tonem. – Nie mam aktualnie siły przemawiać ci do rozsądku, dobra?

Na te słowa brunet się zapowietrzył. Nie ze względu na to, że go zezłościły, ale reakcja szatyna mu nie pasowała. Nie była w jego stylu.

– Eren, ty też mnie nie wkurwiaj. – Z głównego pokoju przeszedł przez otwarte drzwi do jego sypialni i usiadł przy nim na łóżku. Eren nie chciał na niego patrzeć. – Nie musisz mi przemawiać do rozsądku. – Zamilkł na chwilę. – Bo jeszcze go trochę mam, wiesz?

⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz