– Ile to się musi piec?
– Aż się zarumieni.
– To chyba gotowe, nie?
– A ja nie wiem, spróbuj.
Levi obrzucił go tylko niezadowolonym spojrzeniem – kiedy Eren jak gdyby nigdy nic wzruszył sobie ramionami i uśmiechnął się głupkowato – i potem obrócił rybę na drugą stronę, ponownie obsypując ją jakąś mieszanką soli i przypraw, którą przyniósł mu chłopak.
– Ja poważnie się pytam. Nie znam się na rybach ani jak się je przyrządza. – Poprawił koszulę na ramionach. – I wiem, że zjebałem, rzucając w ciebie tym karpiem, ale przeprosiłem cię chyba sto razy. Możesz przestać się tak na mnie patrzeć?
– Czy ja coś mówię? – Eren bez cienia złości pokręcił głową. – To było zabawne! Tylko ty sobie wmawiasz, że jestem zły.
– Bo jesteś. – Skwasił się. – Nigdy się tak nie zachowujesz. – Przesunął się trochę na prowizorycznej ławce, za którą służyło powalone drzewo. Eren wgramolił się na miejsce obok i wziął papierosa ze swojej papierośnicy.
– Że jak? – Teraz on popatrzył na niego z politowaniem. – Że mam dobry humor? Że nie chodzę i nie krzyczę, chociaż powinienem? Dla ciebie jestem w stanie zrobić wyjątek~
– Weź spieprzaj – burknął Levi pod nosem.
Eren zaraz po powrocie kazał mu rozpalić ognisko, co oczywiście zrobił bez żadnego zająknięcia. Nie powiedział też nic, gdy chłopak podał mu rybę i polecił ją pozbawić głowy i łusek. Levi przeszedł ze trzy załamania nerwowe, gdy oko rybki spadło na podłogę i poturlało się tuż pod piec, zbierając cały kurz i brud, jaki na swojej drodze napotkało. Ogólnie proces ścięcia biednego karpia wymagał od niego ciągłego powstrzymywania odruchu wymiotnego i ponownie utwierdził się w przekonaniu, że aż tak bardzo za jakimkolwiek mięsem nie przepada. A gdy przyszło do upieczenia ryby, zeźlony Levi zaciskając usta, poszedł butnym krokiem do ogniska, które rozpalił niedaleko domku i próbował słowem nie odezwać się do Erena, co wydawał się być rozanielony tym, że nie musiał robić kompletnie nic i mógł ten czas poświęcić na zabawę z Paskudą.
– Nie myśl sobie, że to, że teraz pozwalam ci- – zaczął Levi, a chłopak zręcznie zamknął mu usta, wkładając w nie papierosa. – Próbuję coś powiedzieć – wymamrotał.
– To nie próbuj – rzucił wesoło, odpalając kapralowego szluga. – Wrzuć czasem na luz. Uwierz mi, że spinanie wiadomo czego cały czas odbiera ci cieszenie się z głupich spraw?
Levi spojrzał na niego spod byka.
– Wyciągasz mnie na równi z psem z wyra, kurwisz przy mnie jak szewc, każesz mi gotować i nie powiesz przy mnie dupa? – fuknął z ustami wygiętymi w uśmiechu i jednocześnie w niedowierzaniu. Eren uciekał rozbawiony wzrokiem. – I co, teraz nic nie powiesz?
CZYTASZ
⟬✑⟭ Zanim Upadniesz | Eren&Levi
FanfictionNiewiele jest osób, które mogą poszczycić się predylekcją kaprala Levi'a. „Zimny drań' - to określenie pada często z ust żołnierzy nieświadomych rzeczywistej natury bruneta. Prawdą jest, że owa persona bywa brutalna i oschła, lecz zdjąwszy skórę gru...