5

5.2K 134 2
                                    

Flair

Siedziałam w egipskim muzeum mojego oprawcy jeszcze przez jakiś czas. Historia starożytna zawsze była dla mnie najciekawsza w szkole. Uwielbiałam uczyć się o bogach greckich, o tym, jak żyli Rzymianie w starożytnym świecie, a także o tym, jakich bogów czcili mieszkańcy starożytnego Egiptu.

Potrafiłam zrozumieć, że mężczyzna, któremu zostałam oddana przez Nico, mojego włoskiego kochanka, lubił starożytny Egipt. Mogłam zrozumieć to, że postanowił wybudować sobie muzeum na terenie swojej posiadłości, aby trzymać w niej eksponaty związane ze starożytnym światem, jednak za nic nie mogłam zrozumieć tego, że mój kat postanowił sprowadzić tu mumię chłopaka. 

Czułam się nieswojo, siedząc przy martwym ciele tego nieszczęśnika, który zmarł w tak młodym wieku, jednak na przekór całej sytuacji, miałam wrażenie, że to właśnie tutaj było moje miejsce i tylko tu mogłam czuć się bezpiecznie. 

W końcu musiałam jednak stąd wyjść. Wolałam zadbać o swoje zdrowie psychiczne i nie siedzieć za długo przy tym umarlaku. Miałam do niego wysoki szacunek, gdyż uważałam, że każdy człowiek na niego zasługiwał, jednak rzeczywistość przypomniała mi o tym, że temu chłopakowi już nie zależało, a ja wciąż miałam szansę na to, aby wyjść z tej sytuacji cało. Szanse, co prawda, były niskie, jednak nie mogłam się załamać. Pierwsze godziny po porwaniu były decydujące i choć już mnie tutaj zamknięto, wciąż miałam możliwość się stąd jakoś wydostać. Głęboko w to wierzyłam. 

Wyszłam z małego muzeum, po czym zamknęłam za sobą drzwi. Było ciemno, jednak lampy oświetlały podwórze mojego porywacza. Mojego właściciela.

Objęłam się rękami. Było mi chłodno, ale za nic nie chciałam wejść do środka posiadłości. Nie uśmiechało mi się ponowne spotkanie z moim katem. I choć wiedziałam, że było ono nieuniknione, wolałam odwlec je w czasie tak, jak to tylko możliwe.

Poszłam kamienistą ścieżką w głąb ogrodu. Gdyby lampy nagle zgasły, znalazłabym się w całkowitej ciemności. Póki co wolałam o tym nie myśleć. Miałam nadzieję, że mojemu właścicielowi nie przyjdzie do głowy taki pomysł, aby wyłączyć światła. 

Tutanchamon, bo tak nazywałam tego mężczyznę, wyglądał niczym grecki bóg. Obraz jego twarzy wyrył się w mojej głowie. Nie musiałam nawet zamykać oczu, aby go sobie wyobrazić. Ten facet wywarł na mnie tak silne wrażenie, że nie musiałam się nawet za bardzo wysilać, aby przypominać sobie błękit jego oczu i tatuaż, który ciągnął się na jego ramię pod eleganckim ubiorem. 

Szłam przed siebie, czując dreszcze na rękach. Wciąż miałam na sobie to ubranie, w którym wsiadłam do samolotu, którym Nico mnie uprowadził.

Na myśl o Nico Vitosisie, o moim urokliwym i pełnym ciepła kochanku, łzy napływały mi do oczu. Nie chciałam płakać, gdyż wiedziałam, że tym sposobem dałabym Nico znać, że wygrał.

Trudno mi było odgonić łzy. Gdy obraz zamazał mi się przed oczami, musiałam na chwilę przystanąć. Postanowiłam, że usiądę pod drzewem. Trawa była tutaj soczyście zielona. Widziałam to mimo ciemności. Lampy mojego właściciela były naprawdę mocne. Nic dziwnego, skoro było go stać na wybudowanie takiej posiadłości i utworzenie tutaj małego muzeum ze skarbami egipskiej kultury, nie musiał on martwić się o tak przyziemne rzeczy jak doskonałe oświetlenie. Od tego mężczyzny czuć było bogactwo i nie sposób było nie zauważyć, że był dumny z tego, ile udało mu się osiągnąć. 

Usiadłam na trawie. Oparłam się plecami o pień drzewa. Nogi przyciągnęłam do piersi i objąwszy je rękami, oparłam czoło o kolana. Zamknęłam oczy, aby choć na chwilę zapomnieć o tym, że znajdowałam się w posiadłości jakiegoś Rosjanina. Człowieka, do którego należało moje nędzne życie i który mógł albo łaskawie pozwolić mi żyć, albo mnie zabić. Myśl o tym, że mógłby mnie komuś sprzedać, nie wchodziła w rachubę. Mimo, że ceniłam życie, wolałabym umrzeć niż pozwolić, aby ten mężczyzna komukolwiek mnie sprzedał.

DeceiverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz