31

3K 98 3
                                    

Ivan

oczami chłopca

Maksim kazał mi wsiąść na tyły samochodu. Usiadł obok mnie, po czym dał znać kierowcy, aby ruszył z miejsca.

- Ufam ci, chłopcze. Nie będę zawiązywał ci oczu. Wiesz, że gdy spróbujesz uciec, Antona czeka śmierć. 

- Tak, szefie. Wiem o tym. 

Nie miałem żadnej pewności, czy Anton wciąż żył. Nie pozwalano mi się z nim widzieć, a Maksim mógł mnie okłamywać. W niewoli nie mogłem ufać nikomu, co bolało, ale niestety taka była moja rzeczywistość. Poza tym, nawet gdyby Anton był martwy, wciąż miałem z tyłu głowy moich rodziców. Oni żyli, a ja nie miałem prawa ryzykować. Kochałem ich i wierzyłem, że mnie szukali, gdy zaginąłem. Z pewnością poszli do domu rodzinnego Antona, aby mnie tam poszukać, jednak musieli natknąć się na martwe ciała. Jedynym pocieszeniem było dla mnie to, że policja musiała nas szukać, choć z drugiej strony interesy w Rosji wyglądały inaczej niż w innych częściach świata. Tu wystarczyło, że zbrodniarz dał gliniarzowi łapówkę i zapominano o nawet najbardziej brutalnej sprawie. 

Spędziłem w niewoli już trzy tygodnie. Na samą myśl o tym czułem gorycz. Z tyłu głowy miałem, że gdyby policja mnie szukała, już dawno by mnie odnalazła. Nie chciałem pogodzić się z faktem, że do osiemnastego roku życia będę pracował dla szefa wszystkich szefów, ale nie miałem wyboru. Musiałem chronić Antona i swoją małą, ale kochaną rodzinę.

Wyjechaliśmy za bramę posiadłości, w której spędziłem ostatnich dwadzieścia jeden dni. Znajdowaliśmy się w lesie, z dala od cywilizacji.

Przełknąłem ślinę, gdy poczułem, jak Maksim trąca mnie ramieniem w bok.

- Nie zachowuj się jak miękka pipa. Jesteś mordercą, Ivan. Musisz być silny.

Skinąłem głową, jednak słowa Maksima nie dotarły do mnie w sposób, jakiego on oczekiwał. W oczach miałem łzy, a w dłoni dzierżyłem pistolet.

Nie przeszło mi przez myśl, aby postrzelić Maksima czy kierowcę. Nie miałem jaj, aby to uczynić. Wiedziałem, że nawet gdyby udało mi się ich zabić, ktoś by mnie znalazł. Wróciłbym do niewoli i nie byłbym traktowany tak "ulgowo" jak wcześniej. Zamknięto by mnie w celi znajdującej się w brudnych i zimnych piwnicach, a następnie głodzono by mnie, aż bym zdechł.

Śmierć, choć dla wielu niewolników wydawała się kuszącą opcją, dla mnie była niemożliwa do przyjęcia. Uważałem, że każdy człowiek, który przychodził na świat, miał do wypełnienia jakąś misję. Ja jeszcze nie odkryłem, jaką misję miałem wypełnić, jednak miałem wciąż do przeżycia wiele lat w przód. 

Mogłem poznać kobietę swoich marzeń, założyć z nią rodzinę, spłodzić dwójkę dzieci i zamieszkać w pięknym domu, w którym nie brakowałby nam niczego. To wszystko wciąż było możliwe i tylko te marzenie utrzymywało mnie przy życiu. 

Kierowca wywiózł nas daleko od siedziby gangu. Kiedy się zatrzymaliśmy, moim oczom ukazał się opuszczony magazyn. Przynajmniej na taki wyglądał.

Gdy wyszedłem z samochodu, Maksim położył dłoń na moich plecach. Mężczyzna popchnął mnie przed siebie, prowadząc mnie do magazynu, w którym po raz pierwszy miałem odebrać komuś życie.

Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Byłem przerażony. Nie chciałem odbierać życia żadnemu człowiekowi, jednak Maksim wyznał, że jeśli nie wykonam jego polecenia, gdy przyjdzie na to czas, po powrocie do siedziby gangu przykuje mnie do krzyża i wychłosta na oczach wszystkich. Wiedziałem, że w siedzibie czasami dopuszczano się paskudnych praktyk, jakimi było sprowadzanie sobie nieletnich chłopców, a następnie ich gwałcenie. Ja i Anton byliśmy obecnie najmłodszymi kadetami w siedzibie, jednak do dziś nikt nas nie tknął. Maksim obiecywał, że byłem nietykalny z tego względu, że trafiłem tutaj niejako dobrowolnie. Cóż, nie nazwałbym tego dobrowolnym oddaniem się do niewoli. Po prostu znalazłem się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie i przez to spotkało mnie coś okrutnego.

DeceiverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz