40

2.9K 105 5
                                    

Ivan

- Jesteś pewien, że pamiętasz, co zrobiłeś mojej kobiecie?

- Tak, proszę pana. Wiem, co zrobiłem Flair.

Westchnąłem ciężko. Patrzyłem na Naru z żalem. 

Mój przyjaciel otoczony był przez Vlada i Parkera. Wyglądał niczym skazaniec idący na śmierć. Nigdy nie stałbym się egzekutorem Naru, więc bolało mnie to, że myślał, iż byłem w stanie zrobić mu krzywdę przez to, co uczynił mojej Flair.

- Naru, spójrz na mnie.

Mój egipski podopieczny podniósł na mnie wzrok. Wyglądał niczym zbity pies.

- Musisz zrozumieć, że jestem zakochany w kobiecie, którą skrzywdziłeś - wyjaśniałem spokojnym, ale dominującym głosem. - Zrobiłeś jej krzywdę, czego nie jestem w stanie ci wybaczyć. Naru, musisz pamiętać, że to ja uratowałem cię, gdy nikt nie chciał przyjść ci z pomocą. Ludzie byli gotowi zostawić cię na pastwę losu, a ja się tobą zaopiekowałem. Rozumiem, że od dawna nie miałeś do czynienia z kobietą, ale musisz wstrzymywać swoje żądze. Flair należy do mnie. 

- Też chciałbym mieć kobietę, proszę pana.

- Nie mów do mnie tak, jakbym był twoim szefem. Nie jestem nim. Jestem za to twoim przyjacielem, który chce dla ciebie wszystkiego, co najlepsze. Uszanuj to, Naru. Mogę ci obiecać, że jeżeli stan twojego zdrowia psychicznego się poprawi, zamówię ci prostytutkę na całą noc. Będziesz mógł spełniać z nią swoje fantazje. Uznaj to za swój cel, dobrze? Trzymaj nerwy na wodzy.

- Ivan, dobrze wiesz, że tego nie chciałem.

Naru ponownie pochylił głowę. Ręce splótł za plecami. Wyglądał bezsilnie. Zazwyczaj lubiłem rzucać ludzi na kolana i kazać im błagać o litość, ale widok jednej z najbliższych mi osób w takim stanie sprawiał, że czułem się jak śmieć. 

Spojrzałem w niebo. Czułem, że gdzieś tam znajdował się Anton. Na pewno był w o wiele lepszym i spokojniejszym świecie niż ten na dole. W niebie nikt go nie krzywdził. Anton z pewnością spotkał tam swoich rodziców, których stracił przedwcześnie.

Po jego śmierci się załamałem, ale obrałem sobie na cel pomagać innym, gdy wyrwę się z niewoli. Może trochę pobłądziłem, gdyż na początku, zamiast pomagać, skupiłem się na zemście. Kierowałem swój gniew jednak nie na niewinnych ludzi, a na niebezpiecznych zbirów. Najczęściej handlarzy narkotykami i gwałcicieli Takich gnid pozbywałem się bez skrupułów.

Mimo, że stałem się mordercą bez serca, jakaś część mnie wciąż chciała pomagać. Dlatego zabrałem do swojego domu dwóch chłopaków, których skrzywdził los. Mimo, że byli niewiele młodsi ode mnie, często traktowałem ich jak swoje dzieci. Starałem się im dogodzić i sprawić, aby życie w mojej posiadłości pozwoliło im rozwinąć skrzydła.

Hirokiemu się to udało. Japończyk był gotów stanąć ze mną do walki, gdy kilka miesięcy temu miałem starcie z portugalskim bossem narkotyków. Hiroki ostrzelał tych, których ja nie byłem w stanie zastrzelić. Gdyby nie jego dobrowolna pomoc, prawdopodobnie dziś wąchałbym kwiatki od spodu.

Z Naru było więcej kłopotów, jednak to nie znaczyło, że miałem zamiar się poddać. Chciałem dla niego wszystkiego, co najlepsze. Istniały jednak granice, których nigdy nie pozwoliłbym sobie ani jemu przekroczyć. Jedną z tych granic było bezpieczeństwo Flair. Miałem nadzieję, że demony Naru nie wrócą i mój przyjaciel będzie zachowywał się przyzwoicie w obecności mojego motylka. 

Zbliżyłem się do Naru. Położyłem dłoń na jego karku i przyłożyłem swoje czoło do jego czoła. 

Czułem na skórze łzy chłopaka. Było mi go cholernie żal. Naru nie zasłużył na postrzelenie w głowę. Ten dzieciak nie zrobił nic złego, a życie skazało go okrutnie, nie szczędząc go ani trochę. 

DeceiverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz