32

3.4K 114 2
                                    

Flair

- Nie wierzę, że masz swój jacht. Choć nie, cofam to. Jednak wierzę. 

Szliśmy po piasku, zbliżając się do pobliskiego pomostu. Przy nim zacumowany był przepiękny i luksusowy jacht. Wiedziałam, zanim jeszcze tutaj przyjechałam, że Ivan miał swój jacht. Nie mogło być inaczej. Taki bogacz z pewnością miał wiele dóbr na tym świecie, a ja miałam szczęście, że powoli mogłam je poznawać. 

Ivan szedł obok mnie, trzymając mnie za rękę. W wolnej dłoni trzymał swoje buty. Dziś ubrany był w białą koszulkę z krótkim rękawem i krótkie spodenki. Ja z kolei miałam na sobie żółtą zwiewną sukienkę, a pod spód założyłam komplet brzoskwiniowej koronkowej bielizny. Chyba liczyłam na to, że po wypłynięciu na ocean Ivana najdzie ochota na grzeszną zabawę. Miałam szczerą nadzieję, że tak się stanie. Nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć, czym dziś zaskoczy mnie mój pan. 

- Mam nadzieję, że ci się tam spodoba, motylku.

- Nie musisz mieć nadziei. Na pewno tak będzie.

Ivan trochę przygasł po nocnej rozmowie, podczas której wyznał mi, jakie były okoliczności jego pierwszego zabójstwa. Starałam się być dla niego pomocą i przez cały czas gładziłam go po plecach, zupełnie jak robił to Maksim, trener Ivana. 

Było mi przykro, gdy Ivan na moich oczach tak się załamywał. W niczym nie przypominał mojego pewnego siebie właściciela, którego chciałam w nim widzieć. Choć te drobne rysy na idealnym wizerunku Ivana czyniły go bardziej ludzkim. 

Byłam ciekawa, co wydarzyło się po tym, jak Maksim zabrał Ivana z miejsca zdarzenia. Chciałam, aby Ivan powiedział mi, jak przebiegło jego pierwsze od czasu pojmania spotkanie z Antonem, jednak mój kochanek nie był na to gotowy. Musiałam zadowolić się więc tym, co dostałam i z niecierpliwością czekać na dzień, w którym poczuje się na siłach, aby wyznać mi, co działo się później. 

- Jesteś cudownym człowiekiem, Ivanie.

Nie byłam pewna, dlaczego to powiedziałam. Chyba chciałam podbudować jego pewność siebie, a może po prostu pragnęłam upewnić go w tym, ile dla mnie znaczył. 

Blondyn spojrzał na mnie niepewnie. Zmrużył oczy, aby uchronić je przed słońcem. W tamtej chwili wyglądał jak Horus, egipski bóg słońca. Nie zdziwiłabym się, gdybym z tego gorąca miała omamy i zobaczyłabym Ivana w postaci Horusa, jaką był wzbijający się w powietrze sokół.

- Nieprawda, Flair. Wcale nie jestem cudowny. Nikt nigdy tak mnie nie nazwał.

- Ja cię tak nazwałam - usprawiedliwiłam się, wzruszając ramionami.

- Jak możesz widzieć we mnie kogoś dobrego? Po tym, jak odebrałem ci wolność?

- Jesteś dobry. Nie zauważasz tego, ale ja widzę w tobie dobro. Gdybyś nie był dobry, traktowałbyś mnie jak niewolnicę, a widzisz we mnie kobietę, którą darzysz szacunkiem. To, co robiłeś jako dziecko, nie definiuje tego, kim jesteś teraz. Nie miałeś wyboru. Chroniłeś przyjaciela i rodziców. Ja postąpiłabym podobnie, choć byłoby mi ciężko odebrać komuś życie. Niemniej jednak jestem z ciebie dumna, że wciąż tu jesteś i nie poddałeś się. 

- Poddałem się wiele razy, aniele - wyznał, ciągnąc mnie za rękę na jacht. Weszliśmy na niego, a ja zamiast skupiać się na otaczającej mnie elegancji, wpatrywałam się nieustannie w mojego pana. - Chciałem odebrać sobie życie niejednokrotnie, jednak coś mnie przed tym powstrzymywało.

- Twoja chęć życia, Ivanie. To było to.

- Być może.

Przeczesał palcami włosy i westchnął ciężko.

DeceiverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz