Gwaine chciał kontynuować ten temat. Tę rozmowę, która przecież cały czas wisiała w powietrzu, praktycznie tuż nad ich głowami, ale do której obaj niechętnie się tak naprawdę zabierali. I nie chodziło nawet o to, że jakaś część Gwaine'a bała się, że może słowa Merlina okażą się prawdą. Może naprawdę robił takie rzeczy, przez które krew zmrozi mu się w żyłach. Wiedział, że dotychczasowe historie, które usłyszał były jedynie początkiem. Były dobrymi wspomnieniami, do których Merlina najwidoczniej lubił czasami wracać. I może brzmiało to ignorancko, ale Gwaine'a nijak to nie obchodziło.
Jasne, nie mógł zagwanrantować, że zareaguje w odpowiedni sposób. Nie miał pojęcia, jak wyglądał świat poza Camelotem, czego wymagał żeby przetrwać i jaka była jego historia Nie potrafił sobie też wyobrazić jakie to uczucie być samotnym przez piętnaście wieków. Ba, Gwaine szczerze sam przed sobą musiał przyznać, że nie miał bladego pojęcia o tym, ile to jest jeden wiek. Pół wieku. Ba, nawet dekada. Przeżył parę w swoim życiu, ale cały czas towarzyszyli mu ludzie. Cały czas wędrował, bo był to jego osobisty wybór, bo życie nomada bardziej mu odpowiadało, a przyjaznych ludzi, dobry bar i bójkę dawało znaleźć się absolutnie wszędzie. I przez długi czas zdawało mu się, że przecież niczego więcej do szczęścia nie potrzebuje. Tylko, że była różnica między "przyjaznymi ludźmi" a przyjacielem, którą tak dobitnie pokazał mu Merlin i uświadomił, że może czegoś jednak mu brakowało. A potem został. I to znaczyło dla Gwaine'a o wiele więcej, niż chłopak byłby w stanie to wyrazić.
Dlatego wiedział od samego początku, gdy Merlin tylko zażartował o zabraniu go ze sobą, że skorzysta z tej opcji. Podróżować z najlepszym przyjacielem? Marzenie. Tylko, że martwiło go pewne wycofanie Merlina. Wycofanie, którego początkowo w ogóle nie rozumiał i które z nawyku przypisał jako własną winę. Że coś zrobił źle. Że jakoś Merlina obraził, że Merlin już nie chce być jego przyjacielem. Gdy okazało się, że chodziło o przeszłość czarownika, Gwaine nie wiedział, jak ma mu raz a dobrze przekazać, że go to nie obchodzi. I to nie w złym kontekście. Jasne, uwielbiał słuchać Merlina i jeśli chłopak tylko zdecyduje się opowiedzieć mu wszystko to wysłucha go z nawiększym skupieniem, na jakie było go stać. Ale jeśli nie? Jeśli są części tej historii, z którymi sam Merlin się nie pogodził? W porządku. Przeszłość to przeszłość. Gwaine nie zamierzał go oceniać. Dla niego liczyła sie tylko teraźniejszość i następna, lepsza od poprzedniej przygoda. Tylko, że nieważne ile razy to mówił, do Merlina to nie docierało.
Nie chciał wyjść na niedelikatnego i wprost powiedzieć przyjacielowi, że jego przeszłość się dla niego nieliczy, ale zrobiłby wszystko, co tylko by mógł żeby zdjąć ten ciężar z barków przyjaciela. Dlatego wiedział, że kiedyś będą musieli przeprowadzić tę rozmowę. Albo przynajmniej jej najgorszą część. I zobaczyć, co dalej z tego wyjdzie. Bo jasne, Gwaine zamierzał dopasowywać się do granic Merlina tak długo, jak tylko mógł, jak tylko nie wchodziło to w jego życiowe zasady. Ale zawsze ustępowanie komuś też nie jest dobrą decyzją. A kto inny miałby się Merlinowi postawić, niż przyjaciel? Z czyjej innej strony nie wyglądałoby to na atak, ale na gest dobroci i chęci pomocy?
I gdzieś z tyłu głowy Gwaine'a krążyła świadomość, że raczej nie opuszczą Camelotu sami. Wiedział, że była bardzo duża szansa na to, że zabiorą ze sobą Morganę. I że będzie to o wiele prostsza przeprawa, niż z nim. Ironiczne, nie? Ale Morgana zrobiła w życiu wiele złego. I Morgana wyjściowo nienawidziła Merlina, choć Gwaine nie miał pojęcia za co. Więc przy niej czarownik nie będzie martwił się, że znajdzie się jakakolwiek jego część, która może stracić w jej oczach. Może tylko zyskać albo utwierdzić kogoś w przekonaniu, że wizja wykreowana w ich głowach była prawdziwa. I Gwaine przeczuwał, że Merlin zrobił Morganie coś złego. Nigdy o tym otwarcie nie rozmawiali, ale Rycerz widział to jak na dłoni. Widział to za każdym razem, gdy Merlin zaciskał szczękę zanim powiedział cokolwiek o Morganie. Widział to w drobnym opuszczeniu ramion, dosłownie na ułamek sekundy, jakby przygniatała go wina. Widział to w żywiołowości z jaką bronił dziewczyny przed absolutnie każdym. Gwaine nie wiedział, czy Morgana się zgodzi. Czy w ogóle będzie chciała z nimi porozmawiać. Albo z samym Merlinem. Ale był pewien, że Merlin zaproponouje jej ucieczkę z Camelotu. I wiedział, że czarownik też to wiedział, choć zakopywał to na samym dnie swojego umysłu, zasłaniając się bieżącymi, ważniejszymi sprawami.
CZYTASZ
Merlin - W imię czasów, które nigdy nie nadeszły
FanfictionMerlin tułał się po świecie przez wiele lat, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Albion przepadł razem ze śmiercią Artura. W pewnym momencie nawet udało mu się z tym pogodzić. Ba, zaczął nawet powoli zapominać, kim był i kogo znał. Tak przynajm...