P. XLIV / DARCIE SIĘ NA PÓŁ ZAMKU

73 11 1
                                    

Artur z każdą mijającą minutą czuł się na dziedzińcu coraz gorzej. 

Widział reakcję tłumu na własne słowa. A co gorsza widział reakcję otaczających ich Rycerzy. Wymieniane spojrzenia, nieznaczne wzruszenia ramion, zmarszczenie brwi czy nawet szepty w dalszych rzędach. Po jego słowach podniósł się cichy szmer na całym dziedzińcu i choć Artur nie był w stanie z niego wyłapać nawet pojedynczego słowa to i tak miał pewność, że wszystkie te komentarze dotyczyły Merlina i jego stosowności do objęcia tak wysokiej pozycji. Zwłaszcza w kontekście pośredniego upokorzenia Królowej. Jednak widzieć zaskoczenie czy niepewność na twarzach ludzi, którzy nie mieli z Merlinem bliższego kontaktu to jedna kwestia. Dla osób, które nie były w najściślejszym kręgu Korony to nagłe awansowanie kogoś na królewskiego doradcę po tym, jak owa osoba większość życia spędziła jako sługa mogło nie mieć sensu. Mogło wywoływać różne reakcje. Mogło napędzać plotki.

Ale zobaczyć dokładnie te same zachowania u Leona? U Percivala? U każdego, kto przecież widział na własne oczy, jak odważny i wierny był Merlin. Jak niesamowity. Jak ratował ich z opresji, jak kładł swoje życie na szali bez sekundy zastanowienia. Jak posiadał wiedzę, która niejednokrotnie pozwalała im przetrwać najdziwniejsze sytuację i zimną krew, dzięki której z kolei analizował sytuację o wiele szybciej, niż oni wszyscy razem wzięci i mógł doradzić im, że nagły, bazujący na sile atak jest skazany na porażkę. Fakt faktem rzadko kiedy brali słowa i zachowanie Merlina na poważnie. Raczej śmiali się z jego przesądności i braku koordynacji ruchowej. I po tym, jak wyśmiewali jego ostrzeżenia, nagle zawsze okazywało się, że nie mogli kontynuować dalej ze swoim planem, bo coś zostało popsute i nikt nie wiedział jak ani przez kogo. I opóźnienie to okazywało się zawsze dawać im przewagę, której potrzebowali by wyjść ze starcia zwycięską ręką. Prawie jak za sprawą magii.

Pendragon pluł sobie w brodę. Wiedział, że dołożył swoją przysłowiową cegiełkę do upokarzania Merlina. Do śmiania się z niego, do ignorowania jego słów, do kpienia z jego kiepskich umiejętności bitewnych. To ostatnie było tym bardziej ironiczne, że Merlin już przy ich pierwszym zderzeniu na przypadkowej uliczce pokonał Artura w walce jeden na jeden. Wtedy żaden z nich tej potyczki nie traktował poważnie. Jednak teraz Pendragon miał pewność, że nie stanowiłby dla Merlina najmniejszego wyzwania. Czy to z użyciem magii, czy nie. W głowie Artura pewne rzeczy były usprawiedliwione. Został wychowany w konkretny sposób i zawsze wszyscy kłaniali mu się na każde życzenie. Im bliżej czołem do podłogi, tym lepiej.

Otaczali go ludzie, którzy zgadzali się z jego każdym słowem, którzy traktowali go jakby był niemalże jakimś niemagicznym bóstwem. Więc gdy w jego życiu pojawił się Merlin, który odzywał się zbyt często dla własnego dobra, który na wszystko miał sprytną i kąsającą odpowiedź i który potrafił nazwać go "oślim łbem", to był to dla niego absurdalny szok. Tylko, że ten cięty język Merlin popierał swoją lojalnością. Tym, że tak naprawdę Artur nawet przez sekundę nie wątpił w to, czy może ufać swojemu słudze. Więc gdyby na miejscu Merlina był ktokolwiek inny i gdyby ktokolwiek inny próbował się w ten konkretny sposób zwrócić do władcy to skończyłby w dybach, areszcie bądź w grobie.

Dlatego z perspektywy Artura kpienie z Merlina nie było czymś złośliwym i całkowicie złym. Było formą wdawania się w słowne potyczki z przyjacielem. Formą uznania go za coś więcej, niż tylko sługę. Tylko, że takie zachowanie dawało też Rycerzom przyzwolenie na odzywanie się do czarownika w nieodpowiedni sposób. I jasne, Merlin nigdy nie powiedział o nich szczerze złego słowa i przełykał kolejne obelgi z uśmiechem na ustach. Jednak było to coś, czego Artur nie mógł już zmienić. Nie miał jak napisać historii na nowo. Mógł jedynie upewnić się, że wszyscy zaczną czarownika traktować z należnym mu szacunkiem. Jeśli nie sami z siebie to przez królewski dekret. 

Merlin - W imię czasów, które nigdy nie nadeszłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz