P. LI / ZABRANY POKÓJ

50 10 0
                                    

Merlin wiedział, że czekało go sporo roboty. W tamtym momencie ogromnie cieszył się, że wszystkich wiekach, które przeżył, jego potrzeba snu była praktycznie nieistniejąca, a on sam potrafił zasnąć w absolutnie każdych warunkach. Oba te fakty miały okazać się tej nocy przydatne, bo przecież musiał oddać swoją sypialnię Morganie. Jakby nie patrzeć to zwyczajnie nie wypadałoby żeby córka byłego Króla dzieliła łóżko z obcym mężczyzną na jakiejkolwiek płaszczyźnie. I postawiłoby to obie osoby w niezwykle niekomfortowej sytuacji. Kanapa z kolei miała stać się nowym spaniem Gwaine'a, więc Merlin mentalnie pogodził się z koniecznością spania na fotelu. Fotelu, który fakt faktem rozkładał się na tyle, by móc na nim komfortowo półleżeć, ale pod koniec dnia fotelu.

Jego mieszkanie było ogromne i Merlin zdawał sobie z tego sprawę, jednak było ogromne tylko po to by pomieścić jednego człowieka z jego przeszłością. A nie dwie czy trzy osoby na dłużej. Czarownik zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli Morgana z Gwainem chcieliby później wrócić z nim do współczesności, musiałby prawdopodobnie zainwestować w wykupienie mieszkania obok swojego tak, by wciąż mogli przebywać blisko siebie. Ba, w takim wypadku mogliby po prostu wyburzyć część ścian i połączyć dwa mieszkania w jedno większe, co też nie byłoby złym pomysłem. Merlin miał ochotę skarcić się za tak dalekofalowe myślenie. Jakby nie patrzeć, żadne z tej dwójki jeszcze nie poznało współczesnego świata. Oboje mieli pełne prawo oznajmić, że będą chcieli zostać w czasach i rzeczywistości Camelotu.

Dlatego Merlin zaczął wmawiać sobie, że przygotuje mieszkanie tylko na te parę dni. Że on sam przeżyje pierwszą noc na fotelu, a następnego dnia skoczą do jakiegokolwiek sklepu meblarskiego i kupią dodatkowe łóżko. Jakby nie patrzeć mieszkanie Merlina było czteropokojowe i w którymś momencie czarownik miał plan zrobienia czegokolwiek z tym ostatnim, pustym pokojem. Tylko, że sam nie potrafił się zdecydować, czy chce tam zrobić małą, uroczą biblioteczkę, czy też przeznaczyć to pomieszczenie na gościnną sypialnię. A gdy zaczął przeglądać meble, które mógłby kupić i przerobić pod siebie w tej przestrzeni uświadomił sobie, że przecież nigdy nie nawiąże z nikim na tyle bliskiej relacji żeby zaprosić kogoś na nocowanie.

Więc tak, jak gabinet, w którym znajdowało się przysłowiowe serce Merlina był zapieczętowany i wypchany pudłami i regałami od góry do dołu, tak jak zagospodarowana była sypialnia samego czarownika i tak, jak salon z aneksem kuchennym były zadbane, tak ten ostatni, czwarty pokój stał pozostawiony sam sobie. A sam Merlin przez większość czasu ignorował fakt jego istnienia, co przełożyło się na to, że pokój zmienił się w składzik, do którego Merlin wrzucał bibeloty, stare meble czy niepotrzebne mu rzeczy. Wszystko od góry do dołu było też albo przykryte prześcieradłami albo pokryte grubą warstwą kurzu.

Tylko, że Merlin znalazł osobę, która mogłaby wypełnić to pomieszczenie. Absolutnie nie zamierzał do niczego Morgany zmuszać. Jego celem też nie było wywołanie na niej jakiegokolwiek nacisku. Wiedział też, że pokój jest o wiele mniejszy, niż komnaty, do których przywykła ulubienica króla. Choć z drugiej strony Merlin nie potrafił powstrzymać się od myśli, że i tak pomieszczenie to było większe, niż połowa komnat, w których Morgana zatrzymywała się w trakcie wojny. Czarownik podjął decyzję. Zamierzał urządzić to pomieszczenie dla Morgany tak by zaoferować jej możliwość wyboru. By wiedziała, że jest mile widziana i że jest dla niej w jego domu miejsce. A to, czy Morgana z tego miejsca skorzysta to była już zupełnie osobna kwestia. W najgorszym wypadku Merlin mógł przecież zapieczętować pokój i czarem ukryć drzwi.

Czarownik na chwilę zatrzymał się w kuchni i wyciągnął telefon z kieszeni. Szybko przejrzał oferty otwartych o tej godzinie knajp, które dowoziły jedzenie na podany adres i zamówił ogrom żarcia z trzech różnych miejscówek. Teoretycznie wiedział, co powinno zasmakować tak Morganie, jak i Gwaine'owi, ale po prostu chciał mieć pewność, że każdy pójdzie spać najedzony. A to przecież nie tak, że dodatkowe dwie czy trzy porcje miały zabić jego budżet. W obecnych czasach to niewiele mogłoby uszczuplić stan nawet jednego z jego kont. Mając już telefon w dłoniach Merlin szybko napisał krótką wiadomość do Lety z podziękowaniem za zajęcie się jego zwierzakiem pod jego nieobecność. Normalnie by zadzwonił, ale zdawał sobie sprawę z tego, że Leta zabiłaby go za przerwanie jej snu.

Merlin - W imię czasów, które nigdy nie nadeszłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz