- Nadmiar czasu nie brzmi, jak zła rzecz - odparł Artur, który nie słysząc bezpośredniego stwierdzenia, że nie jest mile widziany, rozgościł się na parapecie i palnął prawdopodobnie najgłupszą rzecz w całym swoim życiu. I był tego absolutnie świadomy, ale nie potrafił cofnąć czasu żeby nigdy nie wypowiedzieć tych słów. Zwłaszcza, że chciał tylko podtrzymać konwersację. Chciał tylko nacieszyć się obecnością Merlina dopóki mógł, bo nieważne, jak bardzo nie wyobrażał sobie bez chłopaka życia, miał na tyle serca i mózgu by wiedzieć, że zmuszanie go do pozostania przy jego boku byłoby po prostu czystą głupotą zahaczającą już nawet o sadyzm. No i z drugiej strony po prostu nie wiedział, o czym mogliby porozmawiać. Od czego zacząć. Jak nadrobić stracone lata, jak ująć w słowa coś, czego umysł nie potrafi pojąć nawet w ułamkowej części. Jak na nowo zrozumieć świat, który nijak nie przypominał tego, który się opuściło.
- Tak mówią tylko ludzie, którzy nie dobili do setki - wytknął mu Merlin bez większej złośliwości, rozumiejąc intencje chłopaka i lekko się uśmiechając. Nawet pomimo tej cholernie długiej przerwy wciąż czytał z niego, jak z otwartej księgi. Wątpił, czy straciłby tę umiejętność nawet gdyby chciał. I dlatego właśnie, że tak dobrze go znał, musiał go o coś poprosić. - Najgorsze w czasie jest to, że nie można go cofnąć. Że czego byś nie zrobił, nigdy nie naprawisz pewnych krzywd, a ja zraniłem więcej osób, niż kiedykolwiek chciałbym zliczyć, choć najbardziej cierniem w sercu tkwią mi trzy sprawy, które powinienem był rozegrać zupełnie inaczej. Może wtedy nawet udałoby się zaprowadzić Albion, może nawet byś nie zginął, królestwo by prosperowało, a ja nie musiałbym oglądać tego wszystkiego i żyć tylu lat. To tylko głupie i bezsensowne gadanie, ale czasem tylko to chroni człowieka od absolutnego odrealnienia. Był nawet taki okres, że za wszystko próbowałem obwinić Kilgharraha, bo rzadko zdarzały się sytuacje, gdzie poprawnie zrozumiałem jego rady, ale czas zmienia coś w człowieku i po pewnym czasie przestaje się szukać winnych w każdym poza sobą. I z jedną z tych spraw mógłbyś mi pomóc. Jeśli się zgodzisz oczywiście.
- Trudno byłoby mi odmówić. Niezależnie od rangi sprawy - odparł Artur, z szerokim uśmiechem spoglądając na przyjaciela i ciesząc się, że mogą po prostu porozmawiać, że już nie muszą trzymać się ram hierarchii, że w tych czasach mogliby być prawdziwymi przyjaciółmi. Choć i tak dziwnie było uświadomić sobie, że siedzący obok niego chłopak był tak pełen mądrości i spokoju, gdy on zawsze postrzegał go jako tego nierozgarniętego dzieciaka. Zwłaszcza, że teraz sama obecność Merlina wywoływała u króla wrażenie, że wszystko ułoży się tak, jak powinno.
- Spraw żeby Morgana wróciła na Camelot - poprosił cicho Merlin, pierwszy raz spoglądając na rozmówcę.
- Jeśli poprawi się jakość lochów to nie widzę najmniejszego problemu - uznał przepełnionym wrogością i ironią głosem blondyn, uśmiechając się nieprzyjemnie na samą myśl o tym, ile problemów sprawiła im jego siostra i jak wielu ludzi oddało życie praktycznie bez powodu.
- Przecież wiesz, że nie to miałem na myśli - stwierdził czarownik, a jego ramiona mimowolnie opadły na widok arturowej głupoty. - Musisz jej wybaczyć. I przekonać innych żeby zrobili to samo. Kultywowanie nienawiści, którą ona ma w sobie nie przyniesie nikomu niczego dobrego. A to, co się z nią stało, jest absolutnie moją winą. Tyle, że ja tego błędu naprawić rady już nie dam, bo to potrwa. To będzie długi i powolny proces, początkowo Morgana może Cię odrzucić, będzie próbowała Cię zranić i zniechęcić. Ale musisz próbować. Musisz jej wybaczyć i upewnić się, że wróci. Mieszka w absolutnie zrujnowanej chatce, najdalej jak się da od Camelotu. Zawiesiła się w czasie, jak pozostali, więc była absolutnie nieświadoma własnej historii i uczuć, ale myślę, że Twój powrót mógł coś zmienić. Myślę, że do niej powinieneś pojechać w pierwszej kolejności.
CZYTASZ
Merlin - W imię czasów, które nigdy nie nadeszły
FanfictionMerlin tułał się po świecie przez wiele lat, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Albion przepadł razem ze śmiercią Artura. W pewnym momencie nawet udało mu się z tym pogodzić. Ba, zaczął nawet powoli zapominać, kim był i kogo znał. Tak przynajm...