Merlin wiedział, że gierki Gwen nie zadziałają. Nie na dłuższą metę przynajmniej. A on jeśli coś miał to miał cierpliwość - wbrew temu, co mówił wszystkim dookoła. Bo piętnaście wieków życia nauczyło go, że ludzie potrzebują czasu na przetworzenie pewnych informacji czy przemielenie pewnych emocji. Więc nawet gdyby Gwen wygrała na którymkolwiek stopniu ich wspólnej drogi, to Merlin mógłby zwyczajnie przeczekać pierwszą falę niechęci czy nienawiści. Pod koniec dnia to jednak jego wiedza i umiejętności były potrzebne Camelotowi. Nie wiedza czy umiejętności Gwen. I Artur był doskonale wręcz tego świadomy. Więc nawet dla dobra własnej żony, którą teoretycznie kochał, nie mógł poświęcić dobrej relacji z Merlinem, który miał zapewnić jego ludowi świetlaną przyszłość.
Merlin miał rację w wielu kwestiach. W równie wielu się jednak mylił tylko dlatego, że sam działał w granicach pewnych schematów i nie potrafił sobie wyobrazić, że ktoś może patrzeć na niego w jakikolwiek inny sposób, niż ten przepełniony obrzydzeniem do samego siebie i obojętnością, w który sam siebie widział. Widoczne to było w jego każdej interakcji z Gwainem, który bezpardonowo, na każdym kroku i całym sobą pokazywał swoją braterską miłość i lojalność względem czarownika. Który uparcie trwał u jego boku nawet wtedy, gdy przeciwko nim była zwrócona większość znajdującej się na zamku siły zbrojnej królestwa. A którego Merlin, pomimo ogromnej chęci posiadania jako towarzysza, próbował odepchnąć od siebie dla bezpieczeństwa i dobrobytu samego Gwaine'a
Ten sam Merlin nie potrafił jednak w żaden logiczny sposób skategoryzować Artura i powoli zaczynało go to irytować. Bo widzieć w nim króla z legend, które tak uwielbiał przeglądać zbyt późnymi wieczorami zakropionymi zdecydowanie zbyt dużą ilością alkoholu to jedno. Widzieć w nim kogoś, kto mimo wychowania i ich warunków społecznych próbuje się z nim zaprzyjaźnić to drugie. Widzieć w kimś starającego się dla dobra ludu władcę to trzecie. Ale Merlin widząc Artura przedzierającego się przez tłum założył, że Król zrobił to z dwóch powodów. By deeskalować zaistniałą sytuację oraz by upewnić się, że jego żona była bezpieczna.
Prawda była jednak zgoła inna. To z czarownika Artur nie spuszczał wzroku nawet na chwilę, gdy przedzierał się przez rycerzy. To na myśl o tym, że ktoś mógłby spróbować zaatakować Merlina Arturowi zamierało serce. Myśl o tym, że ktoś mógł znieważyć jego doradcę i przyjaciela budziła w obecnym władcy takie pokłady złości, że sam musiał sobie przypominać, że czasami działanie pod wpływem impulsu rzadko kiedy bywa najlepszą opcją.
Merlin nie wyglądał jednak jakby stała mu się jakaś krzywda. Spod całej jego wyluzowanej pozy przebijała niewielka doza irytacji, prawdopodobnie wywołana tym, że znowu coś nie poszło po myśli czarownika, ale po krótkich, choć dokładnych oględzinach, Artur mógł śmiało stwierdzić, że jego przyjacielowi nie spadł włos z głowy. Wywołało to w nim ogromne poczucie ulgi. Choć zobaczenie nonszalancko stojącego w tle Gwaine'a, który jak zwykle wpakował się w środek bagna zaraz za Merlinem, skutecznie zastąpił te emocje tymi nieco bardziej podszytymi zazdrością, na której Król przyłapywał się coraz częściej.
Artur zorientował się, że rozmówczynią Merlina była Gwen dopiero w momencie, w którym żona dramatycznie chwyciła go za rękę. Choc najbardziej zaskoczyło go obrzydzenie, które poczuł względem samego siebie, gdy stał tak pozwalając się trzymać i nie potrafiąc spojrzeć Merlinowi prosto w oczy. Zupełnie jakby zrobił coś złego. I tak, może się spóźnił. Może powinien ruszyć od razu, gdy usłyszał rumor, a nie czekać na Gajusza pędzącego do niego z nowiną. Ale poczucie winy, które się w nim zakorzeniło miało zgoła inne podłoże. Bo Gwaine nigdy nie stałby wytrwale u boku Gwen prowadząc mediacje mające zapewnić bezpieczeństwo Merlina. Gwaine nigdy nie wybrałby bezpiecznej pozycji za rycerzami. Ale przecież Artur nie mógł wyrwać ręki z uścisku swojej żony. Nie mógł dołożyć jeszcze tego aspektu, do szopki, która działa się na oczach zdecydowanie zbyt wielu podwładnych.
CZYTASZ
Merlin - W imię czasów, które nigdy nie nadeszły
FanfictionMerlin tułał się po świecie przez wiele lat, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Albion przepadł razem ze śmiercią Artura. W pewnym momencie nawet udało mu się z tym pogodzić. Ba, zaczął nawet powoli zapominać, kim był i kogo znał. Tak przynajm...