Zanim przejdziecie do czytania - chcę Wam wszystkim podziękować. Jako czytelnicy absolutnie nie jesteście zobowiązani do pozostawiania komentarzy, pisania do mnie czy angażowania się w moją twórczość. Ale decydujecie się to robić. I ja ogromnie to doceniam. Ogromnie doceniam czas poświęcony na napisanie jakiegokolwiek komentarza, napisanie do mnie w sprawie rozdziału czy nowych teorii, zostawienie gwiazdki czy po prostu to, że wejdziecie tu i przeczytacie to, co nagryzmolę. Dzięki temu, że wiem, że ktoś czeka na nowy rozdział - o wiele łatwiej mi się go tworzy. Dlatego dziękuję i chcę żebyście wiedzieli, że naprawdę Was wszystkich cholernie mocno doceniam. To powiedziawszy - trzymajcie się cieplutko i miłego czytania!
- Rozmowa z Gwen poszła tragicznie. Choć nie mogę powiedzieć, że nie spodziewałem się takiego obrotu wydarzeń - Merlin wybrał prostszą, choć równie prawdziwą odpowiedź, ale nie oznaczało to nagle, że Gwaine zamierzał odpuścić. Nie, gdy miał rękę przerzuconą przez kark przyjaciela, mógł przyciągnąć go do siebie i potargać mu włosy w trakcie zwykłych przepychanek.
- Czyli to Artur wybił cię aż tak z pantałyku? Dawno w czyjejś konwersacji nie czułem się aż tak niepotrzebny. Jak powietrze. Jakby mnie tam w ogóle nie było - odpowiedział nadzwyczaj dramatycznie Rycerz przykładając dłoń do czoła i udając nieznaczne omdlenie.
- Przesadzasz - oznajmił Merlin przewracając oczami z pewnym rozczuleniem i pozwalając przyjacielowi na jego szopki jeszcze przez chwilę dłużej. - Uczestniczyłeś normalnie w rozmowie. A ja obecnie muszę bardzo uważać na to co i do kogo oraz kiedy mówię.
- Wiem, że nie chcesz rozmawiać z Arturem o Gwen - stwierdził Gwaine całkowicie poważniejąc. - Wiem, że sądzisz, że go w ten sposób chronisz mimo tego, że dajesz jej idealną okazję do ataku. Jej wersja będzie pierwszą, którą Artur usłyszy. Są większe szanse, że to jej uwierzy. Stracisz przewagę nawet jeśli prawda będzie stała po twojej stronie.
- Wiem - odparł krótko Merlin a po sposobie, w jaki zacisnął szczękę, Gwaine mógł śmiało stwierdzić, że czarownikowi wcale ta odpowiedź nie podobała się bardzie, niż jemu samemu.
- Więc dlaczego na to pozwalasz? To nie ma sensu! - zauważył dynamicznie, gdy minęła ich przypadkowa, ziewająca i próbująca zasłonić twarz dłonią służka. Cóż. Przynajmniej mieli pewność, że albo większość zamkowej służby z niewiadomego powodu się nie wyspała, albo ich mieszanka naprawdę zaczęła działać.
- Gdyby Lancelot przyszedł do ciebie i powiedział ci, że widział, jak kopię małe dzieci na dziecińcu to czy byś mu uwierzył? - spytał po dłuższej chwili Merlin.
- Co to za idiotyczne pytanie? - oburzył się z miejsca Gwaine, który tak bardzo chciał zawsze bronić swojego przyjaciela przed wszystkimi, że w pierwszej chwili nawet nie zorientował się, że pytanie było hipotetyczne i Lancelot żadnych plotek realnie nie rozpuścił. A Gwaine już gotowy szarpać się z nim o to za poły. Z drugiej strony Gwaine szczerze zastanawiał się kiedy dojdzie do tego, że będzie musiał próbować Merlina chronić przed samym sobą. I czasami bał się, że nie podoła temu zadaniu nie dlatego, że okaże się zbyt słaby, ale dlatego, że Melin nie pozwoli mu wtedy pomóc.
- Uwierzyłbyś? - spytał ponownie, całkowicie niewzruszony Merlin.
- Oczywiście, że nie. Wyśmiałbym go - odparł ze wzruszeniem ramion Rycerz i czarownik nie mógł powstrzymać niewielkiego uśmiechu, który wypłynął na jego twarz. Poziom lojalności Gwaine'a był czymś niemalże z innego świata. Był tak wysoki, że w przypadku każdego innego człowieka Merlin martwiłby się, czy aby na pewno nieodpowiedni ludzie nie wykorzystają tego daru i nie skrzywdzą Gwaine'a. Ale Gwaine był po prostu Gwainem. I nie dał sobie w kaszę dmuchać, więc jego lojalność, ciężko zdobywana, była wieczna.
CZYTASZ
Merlin - W imię czasów, które nigdy nie nadeszły
Hayran KurguMerlin tułał się po świecie przez wiele lat, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Albion przepadł razem ze śmiercią Artura. W pewnym momencie nawet udało mu się z tym pogodzić. Ba, zaczął nawet powoli zapominać, kim był i kogo znał. Tak przynajm...